niedziela, 12 marca 2017

Wpływ.

     Co doprowadziło nas do tego, że jesteśmy, czym jesteśmy? Czy kiedykolwiek ktokolwiek z nas myślał o tym, co by było, gdyby nas nie było? Wyobrażamy sobie, że świat pozostałby taki sam, z wykluczeniem naszej osoby. Ale to nie jest prawdziwe. Nieprawdą jest, że gdyby nas nie było, świat pozostałby taki sam. Wiele rzeczy by się nie zdarzyło. Po prostu nie chcemy przyjąć do wiadomości, że rzeczy, na które mamy wpływ, są naszą zasługą.
     W cichym sapaniu rozchodzącym się po niemal pustym pomieszczeniu słychać bicie gorącej, pompowanej bez szczególnego powodu krwi. Adrenaliny rozchodzącej się po żyłach. Kapiącej na pościel śliny i spływającego między pośladki potu.
     Czy gdyby nas nie było, świat nadal pozostałby takim światem, jakim go znamy? Czy nie byłby innym miejscem, pełnym obcych sobie osób? Na jak wiele rzeczy mamy wpływ? Czy nie zdajemy sobie z nich sprawy pod wpływem skromności, wpajanej nam od niemowlęcia myśli, że jesteśmy tylko cząstką ogromnego wszechświata? Czy wszystko to nie jest kwestią perspektywy? Może dla niezmiennego wszechświata pełnego martwej materii jesteśmy tylko zmiennym czynnikiem ludzkim, czymś co wprowadzi zmiany w innych, równie nietrwałych istnieniach, czymś, co na przestrzeni miliardów lat zachodzących zmian jest jak dla człowieka iskra z krzemieni, która nie skrzesa ognia? Szczególnie, jeśli nie damy mu potomności?
     Gorące, mieszające się oddechy, zapalające się żądze, stęknięcia bólu.
     Ale co, gdyby nas nie było? Gdybyśmy tak naprawdę nie powstali? Gdyby tego właśnie niezwykle płodnego wieczoru mama z tatą nie współżyli, gdyby później również plemnik nie trafił do jajeczka, gdyby ten dzień nie nadszedł nigdy? Czy wówczas ona nie cierpiałaby bólów porodowych? On nie odszedłby z inną, z którą nie miałby podobnych "problemów"? Czy nie nastałyby dni, w których jakiś dziecięcy gest pchnął inne płonne matki do starań, z których być może coś wyszło, dziecinny gest rączki nie stanowił pocieszenia dla maminych łez, gdyby znajomości nawiązane w przedszkolu nie stały się zaczątkiem czegoś pięknego, gdyby ktoś nie zaharowywał się dla nieświadomego dziecka, gdyby nieopatrzne słowo pijanego nastolatka nie dało do myślenia postronnemu pasażerowi autobusu, gdyby zwykłe "dziękuję" rzucone sprzedawczyni w sklepie nie poprawiło jej dnia i nie sprawiło, że jej ukochany nie pokłócił się z nią w ostatnią godzinę przed potrąceniem jej przez samochód? Gdyby to wszystko się nie wydarzyło? Gdyby te małe gesty nie wpłynęły nigdy na czyjeś życie?
      Kakofonię uległych jęków i głębokich stęknięć, plaśnięcia zderzającej się skóry i przeciągłą ciszę namiętnych pocałunków z językiem trącym język, wywołujące gorąco rozlewające się od karku, wzdłuż kręgów kręgosłupa, po nabrzmiałe krwią ośrodki przyjemności. Coraz mocniejsze uderzenia, coraz szybsze pompowanie krwi, coraz mocniej, prędzej, boleśniej, ciaśniej.
     A co, gdyby nasz zwykły, trywialny świat przejęły cudze dłonie? Gdyby zdarzył się ktoś inny, gdyby zdarzyło się coś innego? Gdyby ciche, rozpalone oddechy nie wyznały sobie żarliwej miłości nieśmiałym pocałunkiem niewinnych, bladoróżowych warg, gdyby rozpalona nim namiętność nie połączyła dwóch ciał w tak żarliwym akcie oddania?
     Przeciągły, wybrzmiały w przestrzeni krzyk przyjemności, uległości, miłości, oddania, bólu, krótkotrwałej agonii umierających w tej sekundzie komórek, które już w następnej miały zacząć rodzić się na nowo, w innej formie, w określonym dla siebie miejscu na świecie.
     Przeżytej chwili nie da się zmienić. Ale co gdyby, Tooru?


_____________________________________


Hej.
Prawdopodobnie nieco skonfundowało was zakończenie. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu za Oikawę, poza tym myślę, że paradoksalnie to Hajime miałby takie myśli, nie Oikawa. Choć to właściwie naprawdę jedynie moja subiektywna opinia.
Prawdopodobnie też myśleliście, że to opko nie ma paringu, ale jak widać to nieprawda. Szczerze mówiąc z góry założyłam, że to będzie IwaOi, nawet jeśli forma miała być inna. No i cóż, ludzie są tylko po to, by tworzyć znaczenia sztuki, nie samą sztukę. To co się tworzy, tworzy się samo.
Nie posądzajcie mnie o zbyt głębokie przemyślenia w tej miniaturze. Trafiło mnie podczas robienia kolacji, troszeczkę już po pijaku. To wszystko. Znowuż interpretacja - dowolna, jeżeli jeszcze odnajdujecie pole do interpretacji.
To prawdopodobnie koniec mojej weny, bo nie marzy mi się już nic szczególnego.
Życzę wam miłej nocy~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz