wtorek, 4 października 2016

Nowa droga życia

Fandom: Haikyuu!!
Para: Iwaizumi x Oikawa
Uwagi: R18


     Urządzanie przyjęć nigdy nie było jego mocną stroną. A przynajmniej nigdy nie wymagały od niego tylu rzeczy, których nie potrafił wykonać dostatecznie porządnie. Tym razem jednak wyjątkowo opornie mu szło. Być może, gdyby nie koledzy z dawnej drużyny, w ogóle by się nie wyrobił. I z całej imprezy byłaby klapa.
- Oi, Matsukawa! Postaw to w rogu, chcesz żeby ktoś się wywalił? To wieczór kawalerski, ma się obejść bez złamań! - Zdenerwowany Iwaizumi złapał za jeden ze stolików i na spółkę z kolegą przeniósł go bardziej pod ścianę. Po tym, patrząc na zegarek, poszedł rozładować siatkę z alkoholami i rozporządzić rozłożenie przystawek. Miała się zebrać spora grupa ludzi. Wszyscy przyjaciele, koledzy i znajomi Oikawy... Jak można się domyślić, miał ich całkiem wielu przez wszystkie te lata. Bądź co bądź był zawsze dość popularny, nie tylko wśród dziewczyn...
     A co podobno najważniejsze, miał być Iwaizumi. Jego przyjaciel z dzieciństwa i najwierniejszy towarzysz wszystkich tych lat.
     Zdenerwowany podniósł do góry butelki z różnymi kolorowymi wódkami.
- Więcej tej tęczy nie było?! - Naprawdę, nie mógł zrobić wszystkiego tego sam... Ale chyba powinien. Chociaż napoje powinny być bardziej jednolite pod względem koloru, a nie co rusz co innego. Co, jak ktoś po tym będzie pawiował?
     Dlaczego był tak zirytowany? Nie powinien był być. Mogli się wyrobić trochę później w czasie, nic by się zapewne nie stało, gdyby nie było aż tak wspaniale. Nic by się nie stało, gdyby nie miał na sobie marynarki tylko dres czy szlafrok i gdyby na przykład tancerki nie dotarły, albo tortu nie było. Nie powinien był tak się emocjonować.
     Wziął trzy głębokie oddechy.
- No dobra, powoli kończymy, Oikawa ma być za pół godziny! - rzucił wewnątrz sali, już opanowany i sam zajął się ustawianiem alkoholi. Przecież wszyscy tu byli już dawno dorośli. Mogli sobie poradzić i gdyby tak ich nie koordynował. Mimo wszystko zależało mu na tym, by dziś dla Oikawy wszystko było dopięte na ostatni guzik, żeby mogli się odprężyć i wyluzować przed jutrzejszym, jak by nie było dość stresującym ślubem.

     Oikawa podrapał się po głowie i jeszcze raz sprawdził sms. Prychnął coś pod nosem przesuwając wiadomości. Iwaizumi nie miał dla niego serca, ani litości. Jakby nie dość, że nie pozwolił mu celebrować jednego z ostatnich dni wolności w luźnych dresach przed telewizorem w którym nadawaliby krajowe rozgrywki siatkarskie zajadając się miętowymi lodami z kawałkami czekolady z pudełka na którym namalowany był kosmita. To było drugie najbardziej wymarzone miejsce w jakim Oikawa chciał się teraz znaleźć! Ale pozbawione emocji sms jego przyjaciela skutecznie popsuły mu plany.
     "Przyjdź o .... na ...."
     Zero finezji, a kiedy Tooru odpisał, że ma co robić i nawet grzecznie zaprosił Iwaizumi'ego do wspólnego oglądania ten na niego nakrzyczał! Znaczy... Chyba nakrzyczał... Oikawa nie był pewien przez brak wykrzyknika i małe litery, ale był pewien, że te właśnie znaki zostały napisane z wyjątkową furią. Dlatego też ubrał się wyjściowo, dojadł lody i włączył nagrywanie, żeby nie przegapić finałów.

     Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nie żeby bruneta to rozluźniło, jedynie odetchnął w końcu, lustrując wzrokiem stoliki, picie, jedzenie, podwieszoną kulę dyskotekową i światła, a w końcu ozdoby, cały wystrój sali i przybijających sobie piątki gości. Ci, którzy początkowo nie chcieli bądź nie mogli pomagać właśnie dołączali do reszty. Zapowiadała się gruba impreza, a dj w jednym z rogów był tego najlepszą zapowiedzią.
     Postarał się. Tak się chyba robi, jeśli twój najlepszy przyjaciel następnego dnia zamierza wziąć ślub, prawda? Ostatni dzień wolności.
     W końcu poleciał jakiś cichszy kawałek, na próbę i ucichł, gdy drzwi się otworzyły. Spóźniony gość. Wszyscy czekali w napięciu, ktoś złapał za balonik, gotów na wystrzał, gdy Oikawa wejdzie. Dokładnie - jak wyliczył Hajime - trzy minuty i trzydzieści osiem sekund później drzwi otworzyły się, a w progu stanął przyszły pan młody.
- Spóźniłeś się. - Iwaizumi mimo wszystko uniósł kącik ust, widząc, że Oikawa jednak ubrał się odpowiednio do świętowania. Balonik huknął, rozległy się salwy śmiechu i powitania, tłum naparł, więc brunet tylko skinął wgłąb sali i sam zostawił innym witanie się, gotów zacząć rozlewać drinki. A sobie zrobić pierwszego, tak po dobrej robocie.
     Oikawa w pierwszej chwili, widząc to wszystko, chciał po prostu złapać Iwaizumi'ego za nadgarstek, wyciągnąć go z sali i pociągnąć do domu... No, po drodze kazałby mu kupić jeszcze jeden kubełek lodów. Jednak tłum, który w okół niego gęstniał, salwy gratulacje i okrzyki, wszystko to skutecznie odcięło go od jego pragnień. Widząc, że jego przyjaciel zniknął gdzieś w tłumie Oikawa uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju uśmiechać się do świata zaczynając dziękować. Przybijał z ludźmi piątki, witał się i żartował licząc, że zaraz wróci do domu. Nie chciał tego świętować.
     Wreszcie na dobre rozbrzmiały pierwsze piosenki, najpierw dość przyciszone, by można było porozmawiać. Choć jako, że był to wieczór kawalerski i impreza typowo męska, raczej nie było tyle do przegadania, co do upicia się. To też Iwaizumi postawił sobie za punkt honoru zrobić, choć rzecz jasna musiał poprowadzić resztę imprezy... Ale nigdy nie uważał się za człowieka ze słabą głową, jaki więc był to problem, by poprowadzić po paru kieliszkach?
     Rozdając drinki, pomagając w tym równie odpowiedzialnym znajomym, w międzyczasie wychylił drinka i nalał sobie drugiego. Poczuł się po tym znacznie lepiej, na tyle, by wreszcie wyminąć cisnący się tłumek i podać szklankę również człowiekowi, dla którego ta impreza została stworzona. Nareszcie udało się przepchnąć.
- Jak się nie mylę, twój ulubiony. - dodał, kiwając głową na szklankę, po czym skinął na stoliki. - Masz ochotę na ciasto? - Nie zorganizował co prawda tortu z którego wyskakiwałaby striptizerka, ale na pewno był smaczny. I zapewne pasował do tych jego lodów, z którymi planował się zaszyć. Tak jak Iwaizumi miał ochotę sprawdzić, czy oświetlenie na pewno działa. Jednak klepnięty przez jednego ze znajomych musiał udać się raczej do telefonu. - Przepraszam. - rzucił więc i odszedł, by móc dosłyszeć, o co chodzi i co mogło nie wyjść.
- Każdy będzie ulubiony jeśli zrobi go dla mnie Iwa-chan. - zapewnił z czarującym uśmiechem swojego przyjaciela. Nareszcie mięli chwilę, żeby pogadać. Tooru otworzył usta zaczynając neutralny temat. Musiał się rozgadać. Iwaizumi raczej nie uderzy go w takich okolicznościach, a Oikawa naprawdę chciał zatrzymać go teraz przy sobie. To była reakcja obronna przy zbyt dużej ilości ludzi z którymi powinien być zaprzyjaźniony, a mógł wejść na drogę wojenną. Nie wiedział jak konkretnie, po prostu ulegał impulsom i pozwalał swoim myślom wypłynąć podczas wypowiedzi. W takich chwilach zawsze pomagał mu Iwaizumi. Tym razem też miał pomóc... jednak odszedł. Szatyn spojrzał za nim smętnie, po czym skierował wzrok na swój kieliszek.
- Beznadziejna impreza. - mruknął i wypił połowę jednym haustem.
- Dobra, dobra! Po prostu niech będą. Jeśli się spóźnią przyrzekam, że nie zapłacę, więc oby to był koniec złych nowin, ok? - warknął do telefonu. Co mógł poradzić, że był zirytowany. Hajime odetchnął ciężej przez nos, po czym oddał telefon Takahiro. Widząc jego pytający wzrok wzruszył ramionami. - Ich gwiazdy nie będzie. Miała przypominać przyszłą żonę Oikawy, ale coś sobie zrobiła. - Wzruszył ramionami, odruchowo, mając wrażenie, że jest mu dziwnie. Mógł nie rozgryzać tych kostek lodu z drinka. - Spokojnie, będzie reszta. - dodał, kierując się do dj'a. Wreszcie muzyka stała się trochę głośniejsza, choć dalej dało się rozmawiać. Na potem było zaplanowanych trochę zabaw, ale póki co wszyscy musieli obgadać, co ich i zalać się na tyle, by nie czuć zażenowania.
Skoro o tym pomyślał, znów zajął się drinkami. Widząc Oikawę, bez słowa zabrał od niego kieliszek i napełnił go znowu. Stuknął się z nim szkłem. Szkoda, że po tym całym organizowaniu musiał się jeszcze bawić. No ale widać taki obowiązek najlepszego przyjaciela.
- Już załatwione. - zapewnił, mając na myśli, dlaczego tu jest. Choć tłumaczyć się nie musiał. - I jak ci się podoba? - zagadnął, zataczając półokrąg dłonią z drinkiem, po czym upił łyk. - To pewnie nie to samo co kanapa, ale powinieneś mieć porządny wieczór kawalerski. Ma się go przecież raz w życiu. - A więc ten był pierwszy i ostatni. Nie zamierzał mu też mówić, że to dobrze, bo drugi raz by tego wysiłku nie podjął.
     Gdy Iwaizumi do niego podszedł Oikawa natychmiastowo się rozpromienił.
- Iwa-chan~! - Zaczął, ale przerwał słuchając wyjaśnień chłopaka. - Co wyjaśnione? - Zamrugał z niezrozumieniem. Gdy Hajime podał mu kieliszek wziął go do rąk. - Jest świetnie~... Iwa-chan powinien robić w organizacji takich imprez. Chyba twoja pedantyczna strona zmuszająca cię do pilnowania ludzi mojego pokroju się tutaj przydaje. - Zaśmiał się. Na reszcie zaczął się pomału rozluźniać. Był pewien, że brunet powstrzyma go od głupot a jednocześnie wiedział też, że przypadkiem go nie obrazi. Oikawa nie wiedział czemu, ale Iwaizumi nigdy nie był zły o jego uwagi... no nie bardziej zły niż gdy rzucał w niego piłką i go przezywał. Ale dla Tooru to było raczej przyjacielski zagranie... mimo wielu siniaków.
- Mhm... Nie, dzięki. Uzgadnianie tych wszystkich ludzi, sali i usług sprawia, że można się pochorować. - przyznał, i pociągnął kolejny łyk. Zaskakująco łatwo wchodziło. Nie przyznał mu się, że nie podoba mu się generalnie sama okazja. Wieczory kawalerskie to nie była jego bajka. Ale ten Oikawy... to już był obowiązek. Przynajmniej ten ostatni dzień jego kawalerstwa mógł mu towarzyszyć. W końcu potem to już nie przyjaciel, a jego żona będzie najważniejsza. A potem pewnie gromadka dzieci... I tak dalej. Na samą tę myśl łyknął porządniej. - A załatwione zostały... niespodzianki. - dodał zagadkowo, rozluźniając się trochę. - Wiesz, to trochę jak druga osiemnastka, tylko można sobie na więcej pozwolić i nie zmuszają cię do tego koledzy... - dodał, po czym uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie. - Bardziej okoliczności. Przygotuj się na sporo niespodzianek. - zapowiedział. Jednocześnie jego myśli zeszły na tor alkoholu. Zapewne będzie go po nim widać, jak już zrobi się czerwony... To musiał kontrolować.
- Niespodzianki? Usługi!? Iwa-chan boję się ciebie gdy używasz takich słów. - Tooru fuknął i puknął swojego przyjaciela w pierś. Zaśmiał się widząc jego dziwną minę i złapał go za nadgarstek. Pociągnął chłopaka przez tłum gości aż do kanap, gdzie zmusił go by ten usiadł. - No dobra Iwa-chan teraz mi dokładnie wyjaśnisz jakie to "usługi" masz zamiar mi zaproponować. - rzucił swobodnie, stając przed chłopakiem. Jego głos był jednak nad wyraz poważny. - Bo jeśli to nie jest ufoludek to...
- To co? - przerwał mu, rozbawiony. Coś mu się zdawało, że jednak niemożliwym jest, by Oikawa z dnia na dzień wyrósł z tego dzieciaka, którym był. Mimo jednoczesnego bycia dorosłym mężczyzną. - No, siadaj. - Poklepał miejsce obok siebie. - Usługi jak widzisz są tam, tam i tam. - Wskazał mu kolejno dj'a, alkohole i oświetlenie z kulą dyskotekową. - Wynajęcie lokalu też się liczy do ustalania. - Uniósł lekko i opuścił nogę, na kolanie której trzymał szklankę. Bursztynowy płyn zafalował lekko, gdy Iwaizumi zaśmiał się cicho na podejrzliwą minę przyjaciela. - No a niespodzianka to niespodzianka. Ale wpadnie przez drzwi, żebyś zawału z zaskoczenia nie dostał. Nie ja ją oferuję. - zastrzegł jeszcze. - To prezent od wszystkich. I pewnie wszyscy się ucieszą. - Wzruszył ledwo widocznie ramionami. Zresztą to nie był przecież koniec atrakcji. Grunt, żeby Tooru się nie znudził brakiem ufoludków.
- To będę potrzebował męskiego ramienia, żeby się wypłakać. - Pokazał Hajime język i szybko usiadł obok niego na kanapie. - Już nawet sobie odpowiednie znalazłem, tylko muszę się postarać, żeby mi nie uciekło. - zapowiedział, klepiąc Iwaizumi'ego po bicepsie. Uśmiechnął się wesoło. - Pograjmy w zgadywanki. - zaproponował szatyn klaszcząc w ręce. - Ta niespodzianka... Powinienem być szczęśliwy, że to nie ty ją oferujesz czy raczej patrzeć na to tęsknym wzrokiem~?
- Jasne, jasne. Uważaj bo pomyślę, że nie pogodziłeś się z tym, że kosmitów nie ma. A masz pewnie niedługo wychowywać swoje dzieci. - parsknął i poczochrał mu nieznacznie włosy. Jednocześnie widział i nie widział go w tej roli. Opuścił rękę, by jakoś się zastanowić nad tymi jego zgadywankami. - Nie masz co patrzeć tęsknym wzrokiem, to i tak głównie niespodzianka dla ciebie. - skonstatował już poważnie. Więcej nie zamierzał mu ujawniać, dopóki nie pytał. Co by to była za niespodzianka... - Sam bym ci tego nie zafundował. - odparł jeszcze na drugą część. Nie dlatego, że nie chciał trzymać się tradycji, choć pałał do niej ograniczoną sympatią. Za drogo na jego własną kieszeń.
     Oikawa skrzywił się nieznacznie słysząc o dzieciach, zaraz jednak wyprostował się i uśmiechnął dumnie.
- Moje dzieci będą zachwycone, że mają takiego zajebistego tatusia. - Puknął się w pierś z głupawym uśmiechem. Co jak co, ale z niewiarą w kosmitów nigdy się nie pogodzi! - Dobra, a co do niespodzianki to podsumowuję, że to coś co wejdzie przez drzwi, ma mi się podobać, ma się podobać wszystkim na sali i nie jest kosmitą, tak? - upewnił się jeszcze. W sumie... Iwaizumi na pewno się postarał, nie wypadało okazywać niechęci, choć podejrzewał co się święci.
- Aha. - Dopił drinka. Nie było co zaprzeczać. Choć siebie by z grona tych co to im się podoba wykluczył. Nie lubił się raczej ze striptizerkami. Chociaż one pewnie za pieniądze gotowe go były polubić. Pokręcił głową, patrząc na zegarek. Parę minut. Miały się nie spóźnić, bo mimo wszystko chyba by się wściekł. - Jakieś pomysły, Oikawa? - rzucił, kiwając głową ich dawnemu koledze z drużyny, który poszedł do dj'a i do drzwi.
- Podejrzewa, że wiem. Iwa-chan jest w kwestii wieczorów kawalerskich raczej tradycjonalistą. - zapewnił popijając sobie drinka. Potrzebował czegoś mocniejszego skoro miał dalej być taki szczęśliwy... choć wiedział, że nie może przesadzić. Z westchnieniem wstał z kanapy i rozprostował kości. - Chcesz jeszcze? - zapytał machając swoim pustym kieliszkiem. Widział jak Iwaizumi kurczowo zaciska dłonie na swoim. Nie miał jednak pomysłu co mogło do tego skłonić chłopaka... Chyba nic się nie stało?
- Właściwie to plany były wspólne. - przypomniał, na moment zagryzając wargę, po czym wstał z nim. - Pójdę z tobą. - rzucił, kierując się po alkohol. Urządzona przez niego samego impreza jak zakładał nudziła go, ale że nudziła też jutrzejszego pana młodego, to już było złe. No ale cóż, minęło jakieś pół godziny, jeszcze się nie rozkręciło...
     Przy stole z alkoholem Oikawa postanowił w końcu rozpocząć nurtujący go temat.
- Iwa-chan wydaje się dzisiaj dość smutny. - zauważył, na razie niby od niechcenia odkręcając butelkę. - Powiesz mi co się stało? - zapytał, kątem oka obserwując co Hajime ma zamiar mieszać.
- Smutny? - powtórzył jakby zdziwiony, odkręcając whiskey. To miało spowolnić jego picie. Przynajmniej w teorii, bo osoby nie przystosowane do tego trunku raczej nie były w stanie pić go szybko bez krztuszenia się. - Dlaczego miałbym być smutny na twoim wieczorze kawalerskim? - spytał jak o kompletny absurd. Dlaczego miałby być smutny na imprezie najlepszego przyjaciela? To raczej miejsce na zabawę. - Po prostu jeszcze się nie rozkręciłem. - zapewnił i upił łyk na spróbowanie. Tak jak myślał, ohydne... - Też nie wyglądasz jeszcze jak przystało na takiego farciarza. - zmienił temat. W końcu miał mieć ładną żonę, aprobatę rodziców, dobrą pracę i ułożone życie. A na tryskającego szczęściem nie wyglądał. Wątpliwości przed ślubem?
     Już miał zadać to pytanie, gdy drzwi otworzyły się i z mechanicznym cichym piskiem w sali zahamowało pięć segwayów. Na każdym stała umalowana dziewczyna, w krótkiej spódniczce i bluzce zakrawającej na stanik. Niektóre miały też czepek czy czapkę. W komplecie były policjantki i pielęgniarki. Iwaizumi nie przypominał sobie proszenia o takie przebieranki. Wpatrzył się po prostu w zsiadające dziewczyny, przy czym jedna skinęła obecnym, dotykając brzegu czapki.
- Słyszałyśmy, że potrzebna tu interwencja?! - odezwała się, rozglądając się, na co rozległy się gwizdy i oklaski, muzyka zmieniła się na wziętą z jakiegoś filmu akcji - do tej pory brunet tego nie odnotował - a Tooru został przez kogoś wypchnięty na środek. Do zaaresztowania rzecz jasna.
- Iwa-chan no~... - jęknął. Nie podobało mu się, że jego przyjaciel tak wymija odpowiedź. Musiało się coś stać! - Jeśli chodzi o to, że nie poprosiłem cię na drużbę to... to nie moja wina! - jęknął gestykulując żywo rękoma. - Haruka się uparła na swojego kuzyna. - wyjaśnił zatajając przed Iwaizumim fakt, że chętnie na to przystał. W końcu... co było przyjemnego w odbieraniu obrączek od Iwaizumi'ego, odwracaniu się od niego i wkładaniu pierścionka na palec jakiejś dziewczyny?
     Wywód Tooru przerwał głośny dźwięk syren i przedstawienie, które prawdopodobnie przygotowali dla niego znajomi. Myślał o czymś podobnym, myślał, że będzie musiał udawać radość, ale gdy to zobaczył...
     Szatyn został wyciągnięty na środek nie za bardzo widząc co takiego ma zrobić. Cóż, oddał się w ręce władzy skoro taka była wola ludu. Gdyby uciekał wyglądałby dziwnie... zwłaszcza on Oikawa.
     Z okrzykami aprobaty zebranych "policjantka" wyćwiczonymi ruchami zaczęła swój "taniec" polegający głównie na uśmiechaniu się i wiciu wokół Oikawy, co w zamierzeniu miało mu się podobać. Nastawiła się nawet do klepnięcia w tyłek, tak jak być powinno, nie naciskając jednak i kontynuując bez dłuższego zatrzymywania się - nie każdy lubił takie akcje, nie każdy w końcu był na to przygotowany. Dwie jej koleżanki rozeszły się, wybierając sobie innych uprzywilejowanych prywatnym tańcem, z kolei ostatnie dwie przeszły na miejsce pod ścianą, by rozstawić zasłonięte dotąd rury do tańca.
Iwaizumi nie przyglądał się tańcom. Łyknąwszy trunku odstawił szklankę na stół, żeby nie przesadzić i wpatrzył się naturalnie w policjantki rozstawiające oprzyrządowanie do tańca. Nie można mu było tym samym zarzucić braku zainteresowania.
     Obok niego przejechało kilku chłopaków goniących się na segwayach w kółko. Nie było dla nich atrakcji w postaci dziewczyn, więc widocznie zajęli się powrotem do bardziej wypasionej młodości.
     Oikawa tęsknym wzrokiem otaksował maszyny które ktoś podebrał. Sam miał ochotę, ale jeszcze nie wypadało. Zaśmiał się więc, puścił oczko do dziewczyny i udawał, że świetnie się bawi. W końcu miał w tym wprawę. Po chwili jednak, gdy domyślił się, że zaraz będzie miał się dobierać do tancerki szybko acz taktycznie ewakuował się. Złapał za segway'a i tłumacząc się, że skradł sobie trochę przyjemności, a teraz musi uciekać zanim go zapuszkują odpalił maszynę. Podjechał do Iwaizumiego i poruszył zabawnie brwiami niewerbalnie przekazując chłopakowi, że też ma wsiadać.
- Zrobimy sobie rundkę Iwa-chan~... - zaproponował wyciągając rękę.
- Mówisz? A na pewno masz prawko? - parsknął z własnego, zapewne niezbyt śmiesznego żartu, po czym przystanął za nim, średnio potrafiąc utrzymać przy tym równowagę, więc po namyśle złapał go za ramię jedną ręką. Lepsze takie zabezpieczenie, niż żadne. Rzucił jeszcze spojrzenie dziewczynie, która wcześniej zajmowała się Oikawą, a teraz natychmiastowo znalazła innego chętnego. Czy raczej on znalazł ją. Muzyka dudniła już jak na dyskotece z prawdziwego zdarzenia, ale wciąż dało się nawzajem usłyszeć z odpowiednio dużej odległości. Wjechały kolejne pojazdy dla chętnych, tym razem bez kolejnych dziewczyn. - Ruszaj. - rzucił do szatyna, licząc na przejażdżkę po całej sali. Najlepiej bez wywrotki. - Bo mrówki nas wyprzedzają...
- Iwa-chan ma prawo jazdy na takie wynalazki? - zdziwił się Oikawa. Raczej nie spodziewał się, że coś więcej niż karta rowerowa jest potrzebne. - Już, już przyspieszam, chciałem tylko żebyś grzecznie i bezpiecznie wsiadł. Trzymaj się~...
- Żartowałem. Trzymam się. - Na potwierdzenie swoich słów ścisnął lekko jego ramię, podwyższając trochę głowę, żeby móc normalnie widzieć zza jego ramienia. Cholerne pięć centymetrów miało mu chyba dokuczać całe życie... Albo i nie? - Czemu miałbym wsiadać "grzecznie"? - dopytał trochę rozbawionym głosem niedaleko jego ucha, tak żeby go było słychać bez zdzierania gardła. - Dzisiaj nie ma grzeczności, Bakakawa. Tylko szaleństwa. - Ten raz nawet on mógł trochę poluzować niektóre więzy. W końcu to specjalny wieczór.
     Oikawa przełknął cicho ślinę słysząc szept przy swoim uchu. Co prawda zdarzały się już im takie sytuacje na drodze ich przyjaźni, jednak... to zwykle Tooru szeptał i z reguły później dostawał z łokcia.
- Szaleństwa? - Uśmiechnął się nieco niebezpiecznie. - W takim razie~... Spróbujemy przeskoczyć kanapę! - zadecydował w końcu przyspieszając jeszcze mocniej i nakierowując pojazd na wybrany mebel. Przed nim leżała odpowiednia kładka, widać... ktoś już próbował.
- Cholera, już się upiłeś? - warknął Iwaizumi, nagle zmieniając ton. Jednak kanapa była spora, a Hajime nie wyobrażał sobie w tej chwili umrzeć idiotyczniej, niż w świetle kuli dyskotekowej po skoku przez kanapę. Odruchowo przytrzymał się Oikawy w pasie, starając się jednak, by się nie udusił i nie zwymiotował. Może i ktoś próbował tego wcześniej, ale zapewne skakał sam. - Nie chcę z tobą umierać, więc na pewno to przeskocz! - zażądał, skupiony na celu. Zabić się o kanapę? Na pewno poderwało mu na moment żołądek, ale jednocześnie zachciało mu się śmiać na ten dopływ adrenaliny. Nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz szalał w taki sposób z przyjacielem.
- Spokojnie Iwa-chan, jadę tym pierwszy raz w życiu na pewno damy radę. - pocieszył go wesoło i przesunął stabilizator bardziej w przód, żeby jeszcze nieco przyspieszyć.- Bruuuuuuuuuum~ - Zadowolony z pomysłu jak i akceptacji go przez Iwaizumiego Oikawa wydał z siebie odgłos dzieciaka bawiącego się wyścigówką i wjechał na wyskoczenie.
- Pier... - Nim skończył niedowierzające pytanie zamknął usta i z pewnym przerażeniem wpatrzył się w zbliżającą się kanapę, a potem ludzi i podłogę. Żołądek mocniej podszedł mu do gardła, a w końcu świat zwolnił i poczuł szarpnięcie. Gdy wreszcie się zatrzymali oparł czoło o jego ramię, powoli wypuszczając wstrzymywane powietrze. Nawet jeśli zaraz uniósł głowę, jeszcze go nie puszczał. - Soku. - wymamrotał, licząc, że Oikawa go podwiezie. Skoro już podjął się przewózki...
Mimo wciąż utrzymujących się wrażeń, czy może właśnie przez nie, jadąc już wolniej znienacka wybuchnął śmiechem. Najpierw cicho, potem trząsł się cały, niezwykle rozbawiony komizmem tej sytuacji. No cóż, chyba już nie musiał pilnować towarzystwa... Miało być jeszcze parę atrakcji, ale wszystko po kolei.
      Oikawa zaczął się śmiać i nawet zrobił kilka kółeczek w ramach triumfu nim usłyszał o soku. Grzecznie więc przestał nimi kręcić i ruszył w stronę stołu z przekąskami... w sumie jeszcze nie sprawdził co tam mieli. Słysząc śmiech również serdecznie się zaśmiał. To w jakiś sposób sprawiło, że było mu lżej. Iwaizumi widać nie był już taki jak przed przejażdżką. Gdy podjechali do stołu Oikawa zatrzymał się i zasalutował odwracając się wcześniej do Iwaizumiego.
- Dostarczony na miejsce bez zadrapań czy obić. - powiadomił go, wypinając dumnie pierś.
- A może mam uraz psychiczny, durniu? - Trzepnął go po przyjacielsku w ramię i zeskoczył, żeby wziąć im soku. Złapał jeszcze za paczkę chipsów (kto je tu położył?) i wsiadł z powrotem, półobejmując go tak, by tylko podać mu miskę, żeby mógł się poczęstować. - Ścigamy się z kimś? - zarzucił pomysłem dość wesoły, zaraz wsuwając sobie pieczone plasterki ziemniaków do ust. - Na co masz ochotę? - W końcu to była jego impreza, mógł równie dobrze decydować.
- Uraz psychiczny? Daj spokój Iwa-chan. - prychnął rozbawiony. - Moja obecność daje ci +5 do siły psychicznej. - powiadomił go jakby to było coś oczywistego. Też zszedł z pojazdu rozglądając się z zaciekawieniem po stole. - O żelki! - krzyknął, zaraz łapiąc za miseczkę. Gdy Iwaizumi się znów do niego odezwał a Oikawa odwrócił by zobaczyć o co chodzi miał w buzi mnóstwo żelko-robaków. - Juf! Fykamy fę!
- Kto to tu położył... - parsknął brunet, oglądając jego minę. Gdy ustawił się na podeście i zabrał mu miskę chipsów sprzed twarzy, złośliwie wcisnął palcem jeden z jego napompowanych policzków. - Gdzieś dalej stoi pieczony kurczak i krewetki, a nawet twoje ciasto... - poinformował go jeszcze, ledwie ruszyli. Może przynajmniej będzie wiedział, zanim to zniknie...
- Moje ciasto? Moje ulubione? - Spojrzał wesoło na Iwaizumiego, niespecjalnie przejmując się tym, ze prowadzi i może na kogoś wpaść. - Jedziemy tam! - zarządził robiąc szybki obrót i włączył tryb turbo. Po drodze zmusił Matsukawę do odskoczenia na bok, przez co chłopak oblał się piciem z dwóch kubków. - Sorki Matsu-chan~... - wykrzyknął Tooru. - Nie martw się, jestem pewien, że Hanamaki bardzo chętnie to z ciebie zli... cię wyczyści!
- No twoje, twoje. A czyje? - zaśmiał się, widząc jego entuzjazm. Musiał się przytrzymać, przy okazji gubiąc kilka chipsów, mimo to nie narzekał, tylko wskazywał mu drogę. - Obrót! Dziewiędziesiąt stopni w prawo! - zarządził, widząc zbliżanie się do stolików. Szkoda, że ludzi tak nie wyłapywał... Kawałek musieli przejechać, ale ciasto stało, jeszcze nietknięte. Uroczyście, równie co ostrożnie, wręczył mężczyźnie nóż, zaraz podkładając talerzyk. - No to czyń honory. - Ukłonił się teatralnie, z przezorności trochę się odsuwając. Tak o jeden krok.
- Jesteś kochany Iwa-chan~... - zapewnił go odkrawając słuszny kawał ciasta. - W nagrodę dostaniesz pierwszy. - Wetknął w ciasto plastikowy widelczyk i podał je przyjacielowi. - No a teraz reszta dla mnie~! - Zaśmiał się zabierając całą tacę. Oblizał się chętny by to spałaszować.
- Gdzie, głupku... Brzuch cię rozboli. - zauważył, kręcąc głową jak do dziecka i podając mu talerzyk z dużym kawałem ciasta. Z jego tacy odkrawał sobie mniejszy. Nie miał takiej ochoty na słodycze. Raczej... Czuł, że trzeźwieje, więc wolałby się napić. - Może konkurs picia? - zasugerował, kiwając głową w stronę ustawionego mnóstwa małych kieliszków. - Na czas. - zaznaczył. Na ilość prędzej by pewnie pomarli, niż któryś by się poddał.
     Oikawa nadął policzki, ale pozwolił sobie zabrać ciasto. Gdy dostał większy kawałek uśmiechnął się i zaczął zajadać krem. Uwielbiał go i Hajime bardzo dobrze o tym wiedział.
- A nie chciałeś się ścigać? - Zapytał między mlaśnięciami. Spojrzał na Iwaizumiego poszukując jakiegoś wyjaśnienia. Jego ręka jakby mimowolnie przesunęła się i podwędziła kęs ciasta z talerza przyjaciela. Tego nigdy dość!
- Po konkursie przynajmniej będziemy tak wiotcy, że się nie połamiemy. - zaśmiał się. Słaba wymówka, ale na razie faktycznie robił się spięty. Choć jednocześnie nie chciał, żeby Oikawa myślał, że nie umie się z nim bawić bez alkoholu. No i... wolał pamiętać, co się działo. Też racja, musiał być dość trzeźwy, by nad sobą panować. - Zresztą może być potem. - uznał i puknął go po nosie łyżeczką w kremie, po czym pokazał nią ścigające się segwaye nad jego ramieniem. - Nie potrafią się ścigać. - skomentował. - Zapomnieli, że z nami nie mają szans, nie uważasz? - To mówiąc też podebrał mu kawałek ciasta. Bardziej dla złośliwości niż z faktycznego apetytu, uśmiechając się jakby nigdy nic.
Oikawa zaprzestał zezowania na swój nos i prób zdjęcia z jego czubka kremu za pomocą języka. Trochę zlizać mu się udało!
- Hm? - spojrzał na chłopaka nadal z językiem pod nosem. Zaciekawiony odwrócił się. Co prawda to prawda "zawodnicy" nie dorastali Tooru do pięt. A przynajmniej tego pewien był szatyn. - To byłaby nierówna walka. - Zacmokał z niejaką dezaprobatą. - Masz rację, powinniśmy się najpierw napić, może wtedy będą mieć cień szansy. - zaproponował uśmiechając się szczerze.
- Dobra. Limit? Może sześć shot'ów? - zaproponował, łapiąc za serwetkę i ocierając zasychającą piankę z jego nosa. - Dzieciak. - dorzucił złośliwie, odkładając talerzyk. Przystanął za to na platformie i złapał za kierownicę. - Teraz ja prowadzę. Od kogoś musisz nauczyć się porządnej techniki. - wyjaśnił, widząc jego spojrzenie i odwzajemniając je z pewnym rozbawieniem. Fakt, że był to wieczór szatyna, ale przecież też coś mu się należało za to całe urządzenie, nie? Coś z zabawy tej nocy musiało spłynąć na niego. Poza tym, że w końcu mógł wyciągnąć Oikawę i przywłaszczyć sobie jego towarzystwo, gdy inni zajęli się gwizdaniem do tancerek, tańcem z nimi czy ściganiem się albo gadaniem. A przyszła panna młoda zapewne swoim wieczorem panieńskim.
- Może jak dzieciak, ale Iwa-chan niezmiennie już od gimnazjum zachowuje się jak moja mama. W takiej sytuacji nie mogę go zawieść i wydorośleć, prawda? - zapytał uśmiechając się do chłopaka. Zasady picia zaakceptował bez słowa. W końcu... Co mu dzisiaj szkodziło? - Czyli Iwa-chan umie jeździć na tym ustrojstwie? - Oikawa zaciekawiony podniósł brew. Kto by pomyślał, że tylko on jest niedoświadczony. Szybko wskoczył za bruneta łapiąc go w pasie i przylegając do niego. Ot tak, żeby zmniejszyć opór powietrza.
- No, umiem. Przynajmniej próbowałem. ...I jaka mama? Chociaż ojciec, Bakakawa! - zbeształ go, chcąc się odwrócić i pstryknąć go w czoło. Ten udaremnił jednak jego plany, przytulając się do niego w pasie. Zaskoczony brunet zamilkł, po czym zmarszczył brwi i włączył pierwszy bieg, stopniowo przyspieszając do wściekłego mknięcia do odpowiedniego stolika. Potrzebował picia. I potrzebował go puścić. Czy raczej być puszczonym. Tak być nie mogło. Zrobił efektowne kółeczko, parkując i poklepał go po oplatającej go ręce. Wyższe ciało obok było dość przytłaczające. - No złaź. I wybieraj którą butelkę.
- Całe życie byłeś mamą, nie zmienię ci nagle płci w żartach. - Zrobił dzióbek, postanawiając wyjaśnić tę kwestię podczas jazdy. Odpowiedziało mu jednak tylko mruknięcie, więc zniechęcony położył głowę na ramieniu Iwaizumiego. - Niebieską~... - strzelił nie patrząc nawet na stolik. Może była tam jakaś niebieska, nie wiedział.
- Okk... - mruknął przeciągle, rzecz jasna oczekując wciąż, że zejdzie. Gdy ta chwila się przedłużyła, uśmiechnął się mimowolnie krzywo. - Co jest, masz niedobór przytulania? Od tego masz jutrzejszą noc poślubną! - parsknął cicho. Naprawdę, wytężył całą siłę woli, by nie zabrzmiało to szyderczo, a jedynie jak rozbawione przypomnienie, że trochę musi poczekać aż poprzytula się z ukochaną. W końcu nie takie były jego intencje, by zakpić z tego, że się na nim uwiesił. W szkole był jeszcze do tego przyzwyczajony, trochę później też. Jedynie przypominał mu teraz, żeby go przypadkiem nie pomylił z Haruką. Byłoby niezłe... pośmiewisko. Tak, to wcale nie tak, że po prostu nie chciał, żeby go tak trzymał... w dodatku zamiast pójść się napić. Chodziło o to, by nie wyskakiwał z czymś dziwnym przy wszystkich swoich kolegach. Po tylu latach byłoby to dziwne... prawda?
- Dobrze, dobrze... - Oikawa westchnął grzecznie odsuwając się. Uniósł dłonie na wysokość twarzy chcąc pokazać, że wcale nic nie kombinuje. - Pamiętam, że Iwa-chan nie lubi kontaktu. Po prostu... zwykle mi się za to dostawało, więc pomyślałem, że skoro dziś jest ważny dzień to chociaż sobie poużywam... - mruknął z pewnym żalem. - Dobra dawaj te szoty. - mruknął rozluźniony kołysząc się na stopach. Powinien się uspokoić, ale wcale nie chciał.
- Jutro jest ważny dzień, głupku. - poprawił go poważniej, schodząc z pojazdu i dość niedelikatnie rozstawił po sześć kieliszków dla każdego, po czym rozlał do nich niebieską wódkę. Zerknął na niego spokojniej i skinął na stół. - Potrzebujemy sędziego. - zauważył i rozejrzał się po sali. - Wybierzesz kogoś, czy ja mam...? - rzucił pewien, że domyśla się, o co chodzi. Przez myśl przemknęła mu bezsensowna myśl, że bez sędziego w razie wątpliwości można by to powtórzyć, ale miał świadomość idiotyczności tej myśli. Fakt, że Oikawa postanowił się znów na nim wieszać nie była powodem do zalania się w trupa! Też se wymyślił, używanie... Skąd, to nie tak, że go to ruszało... Zwyczajnie było upierdliwe. Cholera...
- Sam kogoś wybierz... Tylko nie Matsukawę... Pewnie jest na mnie zły o rozlanie tych soczków. - przypomniał sobie. Rozejrzał się po sali mimo wszystko próbując go znaleźć. Nie potrafił. Zniknął zarówno on jak i Hanamaki. Cóż, Oikawa miał pewne podejrzenia, ale się nimi na razie nie miał zamiaru podzielić.
- Dobra... To niech będzie... Kindaichi! - zawołał go, bo ten akurat był blisko i miał przynajmniej szansę go usłyszeć. Skinął głową, przywołując go. - Odpowiada ci? - zapytał Oikawę, zaraz zwracając się do Yuutarou, wskazując drinki. - Zakładamy się, kto pierwszy to wypije. Będziesz sędzią. - oznajmił, jakby to akurat nie zależało od niego. No bo zależało od nich, jak by nie było.
- Jakby nawet mi nie odpowiadało to nie miałbym co zrobić. - wytknął Iwaizumi'emu, jednak uważnie przysłuchał się jego rozmowie ze starym kolegą z drużyny. - Zaraz! Zakładamy? O co~...?
- No dobra, tu mnie masz... Nie wiem. - Wzruszył ramionami. O co? A co on dziś mógł od niego chcieć? No dobra, inaczej... Czego mógł właściwie od niego żądać? Nic takiego nie przychodziło mu na myśl. Chociaż... Mimowolnie uśmiechnął się na swoją myśl. Ten wieczór rządził się swoimi prawami. - Wykonasz taniec na rurze. Spokojnie, któraś z dziewczyn na pewno na chwilę odstąpi ci pole do popisu. - zapewnił. No cóż... Jeśli wygra, będzie miał co wspominać. Być może nawet do końca życia. - Co jak ty wygrasz?
- Okrutny! Jak wygram będę mógł się do ciebie przykleić na cały wieczór bez uwag o tym, że ci niewygodnie albo że mam przestać. - mruknął uśmiechając się jakby to była prawdziwa kara. Spojrzał na drugiego bruneta i jego dziwną minę. - Albo nie, zmieniam zdanie! Jak cię pokonam zrobisz ze mną to co przerwałem, żeby tu przyjść. - zaproponował uśmiechając się dwuznacznie i poruszając brwiami. Spojrzał na Kindachiego... Nadal zerowa reakcja. Czyżby już przywykł do takich uwag? - To... kiedy startujemy?
- Powiedzmy... Jak nie będziesz zbyt spity. - Pokiwał głową, zastrzegając ten fragment. Nadal wynik zakładów ograniczał się dla niego do dziś. Zresztą... Potem Tooru odwoła swoją wygraną, był tego pewien na tyle, że nie szkodziło mu się zgodzić. Zwłaszcza, że była to opcja lepsza od tej pierwszej, na którą by nie pozwolił. - Kindachi, daj znak na start. - zarządził i ustawił się nad kieliszkami. Cóż, potrzebował tego. Zamierzał po prostu to w siebie wlać bez niepotrzebnych myśli. Dlatego też na znak uniósł trzymany kieliszek i po wlaniu go w siebie już uniósł kolejny, metodycznie wlewając w siebie jeden po drugim. Szybko zeszło. Prawie nie czuł smaku. Otarł usta językiem, patrząc na sędziego.
-... Oikawa wygrał. - mruknął chłopak przypatrując się znajomym. Nie rozumiał ich relacji, zwłaszcza od kiedy Matsukawa i Hanamaki nakładli mu do głowy głupot.
     Na dźwięk jego głosu szatyn podskoczył i śmiejąc się złapał Iwaizumi'ego za ramię. W tym momencie Kindaichi był pewien ciosu, ten jednak nie nadszedł i to skłoniło go do przemyślenia czy jego znajomi aby przypadkiem nie mówili prawdy.
- Rozumiem, że teraz jesteś mój, tak? - zapytał Tooru z uśmiechem. - A teraz... Możemy się już pościągać, co nie~?
- O ile się dziś nie upijesz. - przypomniał, szturchając go lekko pod żebra pięścią. Skinął do Yuutarou. - Dzięki. - Choć mógł w sumie powiedzieć, że on wygrał... Nie chciał wydurniającego się Oikawy, nie miał poczucia humoru, czy tak bardzo życzył mu niewypełnionej obietnicy? Cholera... No trudno. Przynajmniej czuł, że zbliża się porządny rausz. Zapomnienie? - Wsiadaj. - Skinął na wóz. - Dam ci poprowadzić. Młokosie. - Uniósł kąciki ust do góry, jakby zabawne były jego własne słowa. Zaraz wsiadł za nim, łapiąc jego ramiona. Tym razem oba, przynajmniej miał nie upaść, choć słabo się tak widziało.
- Młokosie? Zaraz zobaczysz jak jedzie mistrz! - wykrzyknął, wskakując na maszynę i dumny odpalił ją. Iwaizumi jednak chyba nie chciał się przybliżyć. Oikawa przez chwilę poburczał coś pod nosem niezadowolony by w końcu wyartykułować wyraźnie jakiś logiczny powód. - Przysuń się, zwiększasz nasz opór a mamy się ścigać~! - fuknął na niego.
- Nie migaj się fizyką tylko jedź! - poprawił go i przysunął się jak się dało bez włażenia między jego stopy, jednocześnie dalej trzymając się jego ramion. Po paru sekundach nagle jakby zmienił zdanie i jedną z rąk objął go w pasie bez słowa. - No, teraz ruszaj! - zadecydował, dźgając go lekko w brzuch. Musieli jechać prędko, mieli jeszcze inne niespodzianki a na pewno nie chciał by ich zastały w trakcie jazdy żeby się rozbili...
~~~~~~~~
     Oikawa postanowił zrobić kilka zwycięskich kółeczek a następnie obrotów jako triumf po wygranym wyścigu. Jednak chyba nie przemyślał tego tak dobrze jak myślał. Od alkoholu kręciło mu się w głowie a brzuch zaczynał protestować. Może zjadł za dużo ciasta z wcześniej?
- Iwa-chan. Niedobrze mi... - wymamrotał, puszczając jedną ręką kierownicę podczas którejś już z kolei ósemki.
- Bo powinieneś w drugą stronę. - Lekko zarumieniony od alkoholu Iwaizumi czuł się jak po biegu. Złapał za kierownicę od strony, z której nie trzymał Oikawa i pokierował nimi, by kręcić ósemki w drugą stronę.
- Wszystkich wyścigowców prosimy o stanięcie na parkiecie! - odezwał się komunikat dj'a. Hajime zmarszczył brwi, po czym coś sobie uświadomił. - Oi, Oikawa! - Szarpnął go lekko za bluzkę na boku. - Schodzimy. - dodał jeszcze, gdy salę dość szybko zalał dym z czterech stron. Nie był to zwykły dym, tylko ze specjalnych dymiarek koncertowych, więc nie mieli się udusić. - Niespodzianka. - dodał, ściągając go z pojazdu siłą i podpierając, żeby nie stracił równowagi. Światło zgasło całkowicie, po czym włączyły się tylko zielone światła. W zasadzie nie było jeszcze za wiele widać, jedynie zieleń i zamglone powietrze. Brunet rozglądał się, jakby czegoś szukał.
- Waaa~... - Oikawa zarumieniony od alkoholu próbował złapać lecący koło niego zielony dym. Widział taki na filmach o kosmitach. Pamiętał, że jako dziecko potrafił się godzinami rozwodzić nad tym fenomenem i mimo, że z biegiem czasu zrozumiał jak powstawał ten efekt to mimo wszystko... to był jego ulubiony dym zakrywający niedoskonałości kostiumów czy scenografii na statkach kosmitów!
- Patrz tam! - Złapawszy policzki Oikawy między dłonie, obrócił jego twarz w stronę bardzo ciekawego fenomenu - dokładniej mówiąc ich byłej drużyny świecącej na zielono. Fluorescencyjnie zielono, na twarzach, dłoniach i rozebranych torsach, poza spodniami. Każdy wydawał głupie, pseudo ufoludzkie dźwięki, podczas gdy dj puścił ścieżkę dźwiękową a'la statek kosmiczny. Iwaizumi parskał pod nosem, starając się to stłumić o rękaw. Farba fluorescencyjna dała mu dużo więcej zabawy swoim efektem, niż się spodziewał.
     Oikawa parsknął omal nie pokładając się ze śmiechu na Iwaizumim. Tego się kompletnie nie spodziewał.
- Jak tyś ich na to namówił? - wydyszał między spazmami śmiechu. Nie mógł się zdecydować czy zakrywać oczy dłonią czy jednak spoglądać na tę głupotę przez dziurę między palcami. Ostatecznie, domyślając się, że prawdopodobnie nie zobaczy teraz wszystkiego, drżącą dłonią wyjął swój telefon z kieszeni i podał go brunetowi. - W-weź mi to nagraj!
- Nie ma nagrywania ani fotografowania na wieczorach ka... Dobra, mgła jest. - przyznał, gdy zdjęcie wyszło w zasadzie mleczne. Niestety musiało być bez flesh'a, nie mogli się domyślić, że próbowali ich uwiecznić! Chyba by go skopali. Jego samego dręczyły wybuchy śmiechu. Oni wszyscy już nie byli pierwszej młodości, a drugiej, a mimo to na tę okazję mogli się powydurniać jak w gimnazjum czy liceum i z tego skorzystali. Przynajmniej Oikawa miał tego nie zapomnieć... jeszcze długo potem. Poklepał go po plecach, oddając mu telefon. - Zadowolony z ufoludków? - parsknął, gdy tamci z wybuchami śmiechu przybijali piątki sobie i nie pomalowanym, mażąc ich okazyjnie po policzkach czy rękach... a niektórych też po koszulach farbą. Cóż, lud im się upił, to też mógł być powód zatrważającej liczebności tej inwazji.
- Wspaniałe. - Przyznał przytulając się do ramienia Iwaizumi'ego. Była mgła, nikt nie mógł ich zobaczyć. - Ne, ne Iwa-chan a dlaczego ty się nie przebrałeś? Masz zamiar później zrobić dla mnie jakiś specjalny pokaz?
- Chciałbyś. - parsknął, tym razem jednak nieco wymuszenie. Ani pokazu. Ani przytulania... Co on sobie, do cholery... Zakołysał się lekko na palcach, podgryzając wargę. Zerknął na godzinę. Późno już było...
- Złapać za drinki! - ryknął ktoś przez mikrofon. Oszołomiony umysł Hajime sprawił, że odruchowo trzepnął szatyna po głowie.
- Do toastu baczność! - warknął na niego, mając głównie na myśli, żeby się tak w niego nie wtulał. Poważny mężczyzna mający założyć rodzinę... A przynajmniej teoretycznie tak to pewnie widziała rodzina Tooru i tej jego narzeczonej... A ten się wtulał w przyjaciela. No i co, że po alkoholu! Cholera by go...
     Rozległy się kolejne wykrzyknienia, każdy po jednym życzeniu na nową drogę życia do Oikawy. Po każdym następował łyk toastu. Iwaizumi tylko pokiwał do siebie głową, trochę nieobecny myślami.
     Oikawa odruchowo się wyprostował. Przywykł podświadomie do wykonywania rozkazów Iwaizumi'ego, więc teraz jego psychika reagowała mimo otępienia.
- Za co ten toast? - szepnął jeszcze do przyjaciela nim z wielkim uśmiechem uniósł szklankę.
- Ee... Za ciebie, głupku... - mruknął, wyrwany z otępienia. Spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się krótko, łapiąc jakąś szklankę z resztką jakiegoś napoju i dopił. - Szczęścia na nowej drodze życia. - dodał, nie wiadomo czy od siebie, czy powtarzając z jakiej to okazji. Wreszcie spojrzał tylko poważnie na resztę towarzystwa i odchrząknął. - Możemy porozmawiać? - spytał, trochę formalnie, ciągnąc już Oikawę za nadgarstek. Przez dym i tak nie było widać, gdzie znikali.
     Oikawę zakuło coś na słowa o nowej drodze życia. On najchętniej zostałby na swojej. Tej którą już sobie wyznaczył, ale widać to było niemożliwe...
- Hę? Jasne Iwa-chan~~... - zapewnił pozwalając się ciągnąć za nadgarstek. Korzystając z tego, że ktoś obok nich przechodził wcisnął mu w dłonie szklankę w której jeszcze do niedawna był alkohol. - Do~kąd mnie zabierasz? - zapytał śpiewnie widząc, ze wychodzą z sali.
- Pogadać. - rzucił tylko i wyszedł na zaciemniony korytarz, zaraz otwierając drzwi i wciągając go do jakiegoś pomieszczenia dla personelu, który aktualnie nie pracował. Przystanął przodem do drzwi i przetarł twarz dłonią, zmęczonym gestem. - Co ja robię... - Musiał nie myśleć zbyt trzeźwo w tamtym momencie... Ale ten moment był zaplanowany. Przemyślany... Musiał go tylko zacząć. Obrócił się do Oikawy, zaczerwieniony od nadmiaru buzujących w nim emocji. A przede wszystkim zażenowania i stresu. Dobrze, że nie było zbyt jasno... Jedyny poblask dawała jakaś lampka świecąca się nad wyjściem.
     Tylko... zacząć.
- Oi, wszystko gra? - Zmartwiony szatyn wstał z jakiegoś kartonu na który usiadł chwilę wcześniej, chcąc nie stracić równowagi. W końcu sporo wypił. Teraz podszedł blisko Hajime i położył mu ręce na policzkach. - Źle się czujesz?
- G... Nie, nie gra. - przyznał, wypuszczając powoli powietrze. Pokręcił głową, odsuwając od siebie jego ręce. To wbrew pozorom wcale nie pomagało, ani w skupieniu, ani w znalezieniu właściwych słów. Te wcześniej układane chyba całe dziesiątki razy całkiem gdzieś uleciały mu z głowy. - Jutro się nie zobaczymy. - zaczął wreszcie, odwracając wzrok. Nie dość, że było mu głupio, to jeszcze nie mógł spojrzeć mu w oczy. Policzki go paliły, jakby miał gorączkę. Zmarszczył brwi, nerwowo zaciskając dłonie. Nie opanował tego wciąż do końca, nawet jeśli tłumił to przez tyle lat. Tym trudniej było się wysłowić teraz. Ale właśnie teraz definitywnie musiał to wreszcie zrobić. Najwyższa pora usunąć się w cień, a to znaczyło, że nic mu już nie zaszkodzi. Może jutro będzie żałował... Jeśli nie dziś. - Słuchaj Oikawa... Jutro zaczniesz nowe życie. Wiesz, żona, dom, potem gromadka dzieci i tak dalej... - Chyba po raz pierwszy wyrwał mu się krótki, nerwowy śmiech. Szło się skichać przez takie utrudnianie sobie życia. - Czekaj. - przerwał mu nim ten zaczął. - Nie będę w stanie obserwować tego z boku. - oznajmił wyraźnie bardziej zgorzkniałym tonem. Nie był w stanie ukryć zdenerwowania. W dodatku czuł się jak największy idiota świata, ale przecież winien mu był wyjaśnienia zanim zniknie. - Nie będę patrzył, jak budujesz sobie życie z kimś innym, więc zapewne nigdy się już nie zobaczymy, to wszystko. Wybacz, że tak kończę naszą przyjaźń i twoją imprezę, ale pomyślałem, że zamknę to w ostatni dzień twojego starego życia. Najlepiej będzie, jak w ogóle o tym zapomnisz. - dodał i zerknął na niego nerwowo. Widząc zszokowaną minę szatyna kiwnął tylko głową jakby tego się spodziewał i znów obrócił ją w bok. - Będę się zbierał. - rzucił tylko i czym prędzej obrócił się do wyjścia.
- Stój! Czekaj! - Oikawa złapał szybko przyjaciela za rękę zmuszając go do przysunięcia się bliżej w i tak niewielkiej przestrzeni składziku. - Co ty wygadujesz? - zapytał poważnie. Przyjrzał się dokładnie oczom przyjaciela. Był zaszklone, prawdopodobnie od alkoholu, ale nadal trzeźwe. - Jak to się nie zobaczymy, przecież jutro się spotykamy, prawda? - Uśmiechnął się jakby wszystko co powiedział brunet było dobrym żartem i klepnął go przyjacielsko w ramię, nie puszczając jednak mimo to nadgarstka chłopaka przytrzymywanego drugą ręką. Tak na wszelki wypadek.
- Zrozum, durniu, że to koniec! - wybuchnął na niego. Po co się głupawo uśmiechał?! Nie miał zamiaru udawać, że nic się nie stało i dalej stać z boku! Starczyło już, że nacierpiał się przez te cholerne wszystkie lata, nie mogąc go zostawić. Miał dość! W dodatku te cholerne łzy zbierały mu się w oczach... Kompletnie niemęsko. Jakby dość miał odarcia ze spokoju. - Kocham cię i nie będę udawał, że nic nie czuję patrząc, jak stoisz koło żony, jasne?! ...Nie spotkamy się. - powtórzył z pewnym trudem i wstrzymał powietrze, wyszarpując rękę, żeby tym szybciej móc się wreszcie ewakuować. Pod wpływem tej desperackiej siły Oikawa musiał go uwolnić. Przynajmniej nie chciał widzieć u niego obrzydzenia na ostatek. Może nie wyglądał, ale to by go złamało.
     Tooru uderzył nogą w drzwi uniemożliwiając otwarcie ich. Przysunął się przypierając do nich Iwaizumiego.
- Powtórz to. - zażądał łapiąc bruneta za ręce i przypierając go do drzwi. - Powiedz to jeszcze raz. - Nalegał. Gdyby Hajime się przyjrzał prawdopodobnie bez trudu dostrzegłby błagalną prośbę w jego oczach. - Jesteś okrutny, wiesz? - wytknął mu i pocałował go mocno. - Jak mogłeś mi powiedzieć dopiero teraz, co? - wyrzucił mu, gdy odsunął się by nabrać powietrza i znów go pocałował. Nie miał zamiaru go puszczać, już nigdy.
     Brunet najpierw wpatrzył się w niego zdezorientowany i zaskoczony, a potem stopniowo przymknął powieki, niezdolny do stawiania się. Poniosły go emocje. Miał właśnie stracić swojego najlepszego przyjaciela, miał prawo, prawda? A teraz... nie rozumiał, co się właściwie działo. Jedynie sam zachłannie odwzajemnił jego pocałunek, otrząsnąwszy się z pierwszego otępienia. Odetchnął głęboko, z niezrozumieniem, czując, jak ten się odsuwa. To już? Koniec? Tak chciał go pożegnać? I to on był okrutny...?
- Mmnnn... - jęknął, czując znów jego usta na swoich. Czując oswobodzone ręce ułożył je na jego policzkach, nie przerywając, dopóki nie zabrakło mu oddechu. - Kocham cię. - powtórzył ciszej i nieco bardziej ochryple, wpatrując się w niego poważnie lekko zaczerwienionymi z wysiłku i od alkoholu oczami. Zresztą cały już chyba był czerwony, od policzków po czubki uszu. Chciał dopatrzyć się jego odpowiedzi. Nie oczekiwał, że zostawi dla niego narzeczoną, chciał się tylko upewnić, że się go nie brzydzi. Nawet, jeśli go pocałował, miał przecież prawo być na niego zły. Albo i nawet wściekły. - Ale nie musisz robić takich rzeczy żeby ratować naszą przyjaźń. ...Schrzaniłem, co? - mruknął. Teraz, na dzień przed ślubem, to było niepotrzebne...
- Jak cholera. - zaśmiał się przytulając chłopaka. Położył mu głowę na ramieniu i wymruczał: - Przez ciebie puściły mi wszystkie granice. - przyznał, ostatecznie gryząc go lekko w ucho. Nie chciał się dowiedzieć czegoś takiego przed ślubem, jednak... był o wiele szczęśliwszy, że w ogóle to usłyszał. Przewidywał, że Iwaizumi nie jest typem osoby, która wstanie w kościele i po wiekopomnych słowach "kto zna powód... lub niech zamilknie na wieki" wykrzyknie "Nie zgadzam się!". Choć wiele razy przeżywał ten scenariusz w swoich dziecinnych fantazjach.
     Odsunął się od przyjaciela chcąc sprawić, czy wszystko gra. Iwaizumi drgnął chwilę temu. Widząc jednak jego zarumienioną twarz Oikawa nie mógł się powstrzymać.
- Waa~ jesteś tak słodki Iwa-chan! - wykrzyknął łapiąc jego twarz w dłonie i zaczął cmokać go po policzkach, czole i nosie. Musiał się nacieszyć możliwością robienia czegoś takiego bez groźby oberwania piłką lekarską.
- Przepraszam. - mruknął, wzdrygając się krótko na dotyk jego ucha. Pobudzał go bardziej, niż myślał. Ten głupek pewnie nawet nie był tego świadom... - Nie mów tak. - Przymkąwszy znów powieki rozchylił lekko usta. Zupełnie, jakby docierało do niego za mało tlenu. Już wyobrażał sobie swoje samopoczucie dnia jutrzejszego... Choć tak naprawdę było mu teraz tak dalekie, że nie potrafił w pełni zdać sobie z niego sprawy. Puścił jego poliki na rzecz objęcia go w pasie, mimo wszystko nawet nie próbując go uderzyć za takie zachowanie. Nie musiał go już odtrącać. Nawet jeśli powinien. - Jeszcze raz. - wymruczał, przesuwając jego głowę tak, żeby go pocałował. Ostatni raz. Teraz to już miał być ostatni raz, w końcu to nie były pocałunki dla niego. On je tylko kradł pewnej dziewczynie, bo miał taką okazję.
- O nie, nie. - Tooru pokręcił głową blokując usta Iwaizumiemego swoją dłonią. - Jeden raz mi nie wystarczy - mruknął puszczając go. Przybliżył się do niego i wyszeptał mu w usta - chyba rozumiesz? - Nim znów go pocałował.
     Hajime nawet nie zdążył odpowiedzieć, więc tylko cicho wypuścił powietrze nosem, łapiąc za jego opuszczoną dłoń. Przesunął ją na swoje plecy w okolicach talii, podczas gdy ich usta ocierały się o siebie już wolniej, choć w dalszym ciągu równie namiętnie. Powoli, nie odrywając się od niego ani tym bardziej nie otwierając oczu, zsunął jego dłoń ze swoich pleców na pośladek, niezbyt pewny, czy nie przegina. Ale jeśli dziś mieli już się od siebie nie odsuwać, chciał przynajmniej móc zapamiętać go w taki sposób. O ile nie miał go odtrącić.
     Oikawa powoli przesunął się z pocałunkami na policzek, by później zacząć całować chłopaka wzdłuż linii szczęki. Gdy Iwaizumi z cichym jęknięciem odchylił głowę Tooru zszedł z pocałunkami na szyję znacząc mokrym śladem drogę, aż do zapięcia koszuli chłopaka.
     Ręką ścisnął delikatnie pośladek jakby niepewnie pytał "Mogę?"
     W odpowiedzi Iwaizumi jedynie poluzował krawat i bez patrzenia zajął się rozpinaniem guzików jego koszuli. Czy ktoś ich teraz zobaczy czy nie, czy tak wypadało czy nie, to były drugorzędne pytania od momentu, w którym krew praktycznie uderzyła mu do głowy, szumiąc i rozpalając skórę. Nie było w tym nawet miejsca na zażenowanie, skoro miał go dla siebie tylko dziś.
     Wreszcie po tak długim czasie zsunął mu koszulę z ramion, a sam znów lekko się wzdrygnął na dotyk niżej, od którego rósł namiot w jego spodniach. Na pocieszenie miał fakt, że Oikawa miał tak samo.
     Oikawa zsunął się niżej delikatnie nosem i zębami odpinając kolejne guziki koszuli. Po odpięciu jej znów ruszył w górę znacząc za sobą mokrą ścieżkę. Słony smak potu tańczył mu na języku. Jedną ręką nadal ugniatał pośladki Hajime, drugą przesuwając na jego przyrodzenie, umiejętnie odpinając pasek i spodnie chłopaka.
     W zęby złapał jego krawat i uśmiechnięty spojrzał na niego z dołu.
- Zostawimy go, dobrze Iwa-chan? - zapytał, pociągając za materiał. - Pasuje ci. - przyznał.
     Iwaizumi jedynie spojrzał na niego podnieconym wzrokiem mimo zaczerwienionej twarzy, uparcie zaciskając usta, bo jednak bezwarunkowe zażenowanie zalało go falą nie do powstrzymania. Wplótłszy palce we wciąż miękkie kosmyki włosów Tooru pokiwał głową, zgadzając się, choć z rozpiętą koszulą zsuwającą się z ramienia, krawatem i przyrodzeniem napierającym na wystający zza rozpiętego rozporka materiał bokserek nie czuł się już ani trochę panem sytuacji. Dlatego też, w tej wydartej z życia chwili pozostawił kontrolę sytuacji Oikawie.

~~~~~~~(falujący time skip, bo falujące time skipy są dobre :3)~~~~~~~~~~

     Oikawę obudził wyjątkowo nieprzyjemny odgłos przychodzących jedna po drugiej wiadomości. Były jak kolejne cegły spadające na jego obolałą głowę. Niezadowolony warknął coś pod nosem i podniósł się chwytając za telefon. Widząc od kogo są wszystkie sms'y momentalnie usiadł. Podrapał się po głowie przeglądając je.
- Przecież to odwołałem... - mruknął zdziwiony, z niezadowoleniem sunąc w górę listy by upewnić się, że tak zrobił. Przescrollował do życzeń "Miłego wieczoru kawalerskiego misiu :*" i nadal nic nie znalazł. Otworzył szerzej oczy. Nie napisał.
     Wyskoczył z łóżka jak oparzony zaczynając w pośpiechu wrzucać ciuchy, ręczniki, ładowarki, elektronikę i inne potrzebne mu rzeczy do torby sportowej. Jednocześnie starał się ubrać. Na początku nawet mu to wychodziło, ale gdy w samej bieliźnie skacząc na jednej nodze, na drugą próbując ubrać skarpetkę potknął się o dywan musiał nieco zmienić plany. - Po kolei. - Stwierdził gdy tylko podniósł się z ziemi.

     Łóżko Iwaizumi'ego było zimne. Nie dość, że zimne, czuł się źle, zewnętrznie i wewnętrznie. Otarł podpuchnięte i nie otwierające się od razu do końca oczy, budząc się.
     Czyżby wczoraj płakał? Miał mgliste wspomnienia co do tego szczegółu.
     Po paru mrugnięciach, ze zmarszczonymi brwiami mógł spojrzeć normalnie na świat. A mimo to tylko zamknął je znowu, olewając golenie się czy nawet przemycie twarzy wodą. Podrapał się po podbródku i zakopał mocniej w kołdrze, warcząc coś przez zaschnięte gardło pod nosem.
     Wczoraj mógł uznać za nie taki zły dzień, jeśli tylko mógłby przespać dzisiejszy. Gotów był iść na naprawdę spore ustępstwa, byle móc stracić świadomość.
     Stukanie do drzwi było jak seria łupnięć.
     Zapić kaca alkoholem? Kac moralny, fizyczny, uczuciowy? To nienormalne, by czuć się jak kluska w zaschniętym maśle tylko dlatego, że właśnie traciło się najlepszego przyjaciela i jednocześnie ukochaną osobę. A może właśnie normalne? Skąd miał wiedzieć. Ślady po dotyku zeszłej nocy pamiętał tak dokładnie, że niemal boleśnie i zapewne nie pozwoliłyby mu zapomnieć, gdyby próbował je zapić.
     Znów łupanie.
     Może weźmie zwolnienie z pracy na następny dzień? Ledwo udało mu się wygrzebać i trochę tracąc równowagę naciągnął na siebie spodnie, a potem koszulką zakrył parę malinek na torsie. Żałował, że sam nic po sobie nie zostawił, ale tak było lepiej.
     Lepiej. Z tą myślą otworzył drzwi.
- Yo Iwa-chan~... - W drzwiach niewielkiego mieszkanka Iwaizumiego stał Oikawa szczerząc się wesoło. Ubrany w luźne ciuchy, ze sportową torbą przewieszoną przez ramię nie wyglądał kompletnie jak ktoś kto za parę godzin miał się żenić. - Wyglądasz jak kupka nieszczęścia. - mruknął zmartwiony i wprosił się do mieszkania. - A przecież dzisiaj jest pierwszy dzień naszego nowego życia. - przypomniał mu radośnie. - Trzeba się cieszyć. - dodał, wsuwając w dłonie przyjaciela dwa bilety na pociąg. - No pakuj się, bierz to co potrzebne i całą wolną forsę jaką masz. - stwierdził otwierając już szafę. Zaczął wyrzucać z niej na ziemię potrzebne, jak mu się wydawało, rzeczy.
- ...Co ty tu, do cholery, robisz? - wykrztusił w końcu zaskoczony brunet. Zamknąwszy drzwi spojrzał na bilety. Dwa? Wyjeżdżają? Że... co? Patrząc na nie podszedł do Oikawy i pierwsze co trzepnął go przez głowę. - Oi, Bakakawa! Wyjaśnij się, bo czegoś tu nie rozumiem. - zarządał, marszcząc znów brzwi i kładąc pięści na biodrach. - I przestań wyrzucać mi ciuchy. - dorzucił, niezadowolony z tego, że te zaczynały wyglądać równie niechlujnie, co on sam.
     Wiedział, że Oikawa to narwaniec, ale co on nagle planował? Zwiać od swojej narzeczonej?
- Staram się ciebie zapakować. - mruknął grzebiąc w szafie. Na dnie przecież musiała być jakaś torba podróżna. Hajime zawsze je tam pakował. - A ty się rusz, ogarnij, umyj, ogól... i koniecznie wypij kawę, bo wyglądasz okropnie. Pociąg odjeżdża za półtorej godziny. Nie wiem dokąd jedziemy. Kupiłem bilety bo były tanie. Chyba gdzieś nad ocean. - dorzucił, żeby Iwaizumi wiedział jak się ubrać.
- Dzięki. - prychnął pod nosem. Każdy z pewnością lubi słyszeć, że wygląda okropnie z samego rana. Zresztą miał do tego prawo, to była ciężka noc... - Tylko chyba zapomniałeś o takim małym szczególe... Żenisz się dzisiaj. - Założył ręce na piersi. Nie żeby tego chciał. Jednak skoro Oikawie tamta dziewczyna podobała się na tyle, by poprosić ją o rękę, to co on do cholery robił tu? Mieli się więcej nie widzieć. Tymczasem on... co? Urządzał sobie z nim podróż poślubną? - Chyba mi nie powiesz, że jej się odwidziało? - zagadnął. No bo chyba nie on uciekał sprzed ołtarza...? Panika przedślubna?
- Zerwałem zaręczyny. - wyjaśnił, wychodząc z szafy. W dłoniach dzielnie dzierżył torbę. - Skoro mogę być z tobą, to cała ta szopka tylko przeszkadza. - Wyjął z kieszeni spodni komórkę i podał ją Iwaizumiemu. Odrzucił połączenie przychodzące i kilkanaście tych, które były wyświetlone jako nieodebrane. Otworzył smsy i pokazał Iwaizumi'emu o co chodzi.

Do: Haruhi
"Odwołuję ślub. Na zawsze. Wiem, że pewnie zniszczę ci przez to życie, ale nie chcę go rujnować tam obojgu"

Do: Haruhi
" Jako rekompensatę możesz zabrać kogoś kogo naprawdę lubisz i jechać na nasz miesiąc miodowy z nim. Wrócę za parę tygodni, wyprowadź się do tego czasu. Klucze zostaw w skrzynce.
Oikawa"

- ... - Przeczytawszy sms'y, zaraz zakryte przez dzwoniący numer, czarnowłosy ponownie zmarszczył brwi i spojrzał na swojego towarzysza. - To musiało ją zaboleć. - zauważył. Jednak jednocześnie wiedział, że to cały Oikawa, ten prawdziwy i dobrze mu znany Oikawa, który nie był jedynie przystojnym i zabawnym idiotą. Hajime poważnie spojrzał na wibrujący telefon i po prostu go za niego wyłączył. - Jeśli zamierzasz być tylko ze mną, nie musisz wiedzieć kto dzwoni. - podsumował, po czym na jego ustach pojawił się lekki, właściwie mimowolny uśmiech. W takim razie chyba wszystko było załatwione. Po tym co zauważył w sms'ach i po tym, że dzwonili głównie rodzice Oikawy rozumiał już, jak mniej-więcej wygląda sytuacja. Kiedyś wypyta go dokładniej, czemu zgodził się na zaplanowane mu małżeństwo. I co właściwie było przed wieczorem kawalerskim. Teraz jednak powinni odpocząć razem w ciszy, a po podróży zrelaksować się przy chłodnej lemoniadzie, lodach, czy czymś takim. Na tyle, na ile ten plan był wykonalny. Obrócił się w stronę łazienki. - Nie myśl sobie, że daruję ci dłuższe wyjaśnienia, jasne? - zastrzegł jeszcze, nie ukrywając jednak, że odzyskał swój dawny humor. - Lepiej się przygotuj, Oikawa. A teraz daj mi paręnaście minut. - uprzedził i zamknął za sobą drzwi łazienki. Tak gdyby ten zboczeniec stwierdził, że mało mu po wczoraj... czy coś. Przecież sam by go nie zaprosił pod prysznic!
     Poza tym nie chciał się spóźnić na ten pociąg na nową drogę życia.
- Spokojnie, spokojnie. Zmieniam numer. - Wyszczerzył się. - Musimy kupić tylko starter na stacji~ A na wyjaśnienia mamy czas. - zapewnił wesoło. - Mam wolne na miesiąc, a ty masz przerwę wakacyjną, nie? Więc o ile znajdziemy miejsce gdzie możemy się zatrzymać i starczy nam forsy to znikamy na ten czas, co nie? - zapytał jeszcze wrzucając wszystko do torby jak leci. Jak dla niego nic poza kąpielówkami i bielizną nie było Iwaizumi'emu potrzebne.
     Tooru postanowił na chwilę przerwać. W sumie powinien dopytać się czy Hajime chce zabrać coś szczególnie mocno. Szatyn przeszedł do kuchni i nastawił wodę. Do kubków wsypał kawy i cukru. Uśmiechnął się do siebie. Tak miał wyglądać pierwszy dzień jego nowego życia.
- Starczy. Mam całą wypłatę, a ty na pewno jakieś resztki ze ślubnych. - odpowiedział, choć zapewne poza łazienką nie dało się tego usłyszeć. Uśmiechając się szeroko do lustra nasmarował się pianką do golenia i ogolił zadziwiająco szybko. A może zleciało mu tak dlatego, że przez głowę przechodziło mu tyle myśli? Nie odczuł upływu czasu.
     Starczyło paręnaście minut, by wyszedł z łazienki odświeżony i wciąż ze śladami rumieńców po gorącu... a może nie tylko? Kto mógł wiedzieć?
- A rodzice? - rzucił jeszcze, podchodząc od tyłu i kładąc mu rękę na ramieniu. Wiedział, że Oikawa na dobrą sprawę nie chciał stracić w ich oczach akceptacji, więc ciekaw był, co oni na tę wiadomość. Odebrał od niego kawę, po czym jakby nigdy nic poszedł siąść przy stole. ...No przecież to nie tak, że dziś już faktycznie głupio mu było się w niego wtulić... Po tylu latach odpychania go zresztą... Miał być przylepą? A w życiu.
- Nie ważne. - Wyszczerzył się wesoło do Iwaizumiego. Teraz chłopak wyglądał o niebo lepiej. - Chcieli, żebym wydoroślał, więc podjąłem dorosłą decyzję, prawda? - Uśmiechnął się i napił ciepłej kawy. - Właśnie, a propos tej decyzji nie wiem co masz ochotę zabrać poza ciuchami, więc musisz się dopakować. - przypomniał mu. Czas do pociągu bardzo szybko się im skracał. - Ale chyba nie będą mieć mi tego za złe... Nie wykosztowali się za bardzo, cały ślub, organizacja i finanse były po stronie rodziców Haruhi, na ich własne życzenie, więc... no wiesz. - Uśmiechnął się znów. - Nie mogę się nacieszyć widokiem ciebie popijającego poranną kawę.
- Wiesz, że gadasz nieskładnie? - Wyszczerzył się krótko, nim wziął kolejny łyk kawy. Pobudzające. Choć po dzisiejszym szoku mało co mogłoby go pobudzić jeszcze bardziej. Jedynie powoli docierało do niego, że to realne. I że chyba nie doceniał jego impulsywnych decyzji... - Twoi rodzice pewnie czują się odpowiedzialni. Jak już wrócimy i emocje opadną załatwisz to jak należy. - zaznaczył, rzucając mu spojrzenie mówiące, że tego dopilnuje. - A co do kawy, jak będziesz ją robił z rana przyzwyczaisz się do tego widoku. Przez cały... Całe. - poprawił się, uświadamiając sobie przy tym żenującą prawdę - teraz zapewne faktycznie zmieni się to w jakiś ich miesiąc miodowy. Choć pierścionka nie dostał.
- Jak sobie życzysz Iwa-chan. Po powrocie grzecznie przedstawię cię moim rodzicom. - Obiecał mu naprawdę szczerze. - I kawę ci będę robił. Obiecuję. - Pokiwał głową. - Będzie ci ze mną dobrze, naprawdę. - Widząc, że oboje już dopili kawę zabrał puste kubki i odniósł je do zlewu. - Dokończ pakowanie i się ubierz zaraz musimy jechać. - Przypomniał mu jeszcze nim mrucząc sobie coś wesoło pod nosem odkręcił wodę by umyć szklanki.
- Nie obiecuj za dużo, bo będę trzymał cię za słowo. - rzucił brunet, zabierając torbę i w przelocie niszcząc mu fryzurę krótkim czochraniem. Ten raz mógł go zdziwić. A właściwie ten któryś, zapewne nie ostatni raz. Jak wspominał... trzymał go za słowo, a więc też zgadzał się na to, żeby starał się spełnić swoje obietnice.
Czując permanentny skurcz policzków i kącików ust znany jako uśmiech, przejrzał zawartość torby i dopakował parę rzeczy, w tym dokumenty i kasę jaką miał w domu. Wreszcie upewnił się, że ma bilety, założył kurtkę i zawrócił z przedpokoju po Oikawę.
- Gotowy? - rzucił, opierając się o próg z torbą na ramieniu. Mieli się chyba spieszyć... Do tego ich odpoczynku.
Oikawa zaburczał coś dziecinnie czując jak jego fryzura jest psuta. Postanowił skorzystać z chwili, gdy Iwaizumi się dopakowuje i ją poprawić. Przeglądał się właśnie w łyżeczce po herbacie gdy chłopak do niego wrócił. Tooru odłożył więc sztuciec i wyszczerzył się do chłopaka.
- Jasne~!- Oikawa podszedł do framugi i z wesołym uśmiechem objął bruneta. Pocałował go w policzek nie mogąc się dłużej powstrzymać... zwłaszcza, ze teraz mógł tak robić bez problemów. - A ty Iwa-chan?- Zapytał zaciekawiony odsuwając się nieco od chłopaka. Przekręcił pytająco głowę w bok - Gotów na pierwszy dzień reszty swojego życia?






Iii~ Tym akcentem optymistycznie zaczniemy pierwszy dzień naszego nowego życia, co~? :3
Chociaż właściwie trudno uznać, kiedy się kończy, a kiedy zaczyna. Każda nowa następna sekunda może być pierwszą.
Jestem strasznie dumna z tego shot'a, jako że osobiście wymyśliłam fabułę... po raz pierwszy od... Nie mam pojęcia od kiedy x3 I z miejsca ją pokochałam.
Oby i wam uświetniło to wieczór, tymczasem do zobaczenia w następnym rozdziale hq questa, który powinien pojawić się jakoś za tydzień~ Gia na!

Yo. Właściwie nie mam co wam tu mówić. Więc tylko wypomnę Inu-chan, że pod ostatnią notką pisała, że "kopniak" sprawi, że będzie robić pewne rzeczy szybciej. No cóż.... jak widać niekoniecznie :P Nie mniej jednak mam nadzieję, że czytanie upłynęło wam miło. 

1 komentarz:

  1. Supcio!!!! Huhuhu oni są dla siebie stworzeni <3

    OdpowiedzUsuń