Fandom: Haikyuu!!
Para: Iwaizumi x Oikawa
Uwagi: R18
Urządzanie przyjęć nigdy nie było jego mocną stroną. A przynajmniej nigdy nie wymagały od niego tylu rzeczy, których nie potrafił wykonać dostatecznie porządnie. Tym razem jednak wyjątkowo opornie mu szło. Być może, gdyby nie koledzy z dawnej drużyny, w ogóle by się nie wyrobił. I z całej imprezy byłaby klapa.
Para: Iwaizumi x Oikawa
Uwagi: R18
Urządzanie przyjęć nigdy nie było jego mocną stroną. A przynajmniej nigdy nie wymagały od niego tylu rzeczy, których nie potrafił wykonać dostatecznie porządnie. Tym razem jednak wyjątkowo opornie mu szło. Być może, gdyby nie koledzy z dawnej drużyny, w ogóle by się nie wyrobił. I z całej imprezy byłaby klapa.
- Oi, Matsukawa! Postaw to w rogu,
chcesz żeby ktoś się wywalił? To wieczór kawalerski, ma się
obejść bez złamań! - Zdenerwowany Iwaizumi złapał za jeden ze
stolików i na spółkę z kolegą przeniósł go bardziej pod
ścianę. Po tym, patrząc na zegarek, poszedł rozładować siatkę
z alkoholami i rozporządzić rozłożenie przystawek. Miała się
zebrać spora grupa ludzi. Wszyscy przyjaciele, koledzy i znajomi
Oikawy... Jak można się domyślić, miał ich całkiem wielu przez
wszystkie te lata. Bądź co bądź był zawsze dość popularny, nie
tylko wśród dziewczyn...
A co podobno najważniejsze, miał
być Iwaizumi. Jego przyjaciel z dzieciństwa i najwierniejszy towarzysz wszystkich tych lat.
Zdenerwowany podniósł do góry
butelki z różnymi kolorowymi wódkami.
- Więcej tej tęczy nie było?! -
Naprawdę, nie mógł zrobić wszystkiego tego sam... Ale chyba
powinien. Chociaż napoje powinny być bardziej jednolite pod
względem koloru, a nie co rusz co innego. Co, jak ktoś po tym
będzie pawiował?
Dlaczego był tak zirytowany? Nie
powinien był być. Mogli się wyrobić trochę później w czasie,
nic by się zapewne nie stało, gdyby nie było aż tak wspaniale.
Nic by się nie stało, gdyby nie miał na sobie marynarki tylko dres
czy szlafrok i gdyby na przykład tancerki nie dotarły, albo tortu
nie było. Nie powinien był tak się emocjonować.
Wziął trzy głębokie oddechy.
- No dobra, powoli kończymy, Oikawa ma
być za pół godziny! - rzucił wewnątrz sali, już opanowany i sam
zajął się ustawianiem alkoholi. Przecież wszyscy tu byli już
dawno dorośli. Mogli sobie poradzić i gdyby tak ich nie
koordynował. Mimo wszystko zależało mu na tym, by dziś dla Oikawy
wszystko było dopięte na ostatni guzik, żeby mogli się odprężyć
i wyluzować przed jutrzejszym, jak by nie było dość stresującym
ślubem.
Oikawa podrapał się po głowie i jeszcze raz sprawdził sms. Prychnął coś pod nosem przesuwając wiadomości. Iwaizumi nie miał dla niego serca, ani litości. Jakby nie dość, że nie pozwolił mu celebrować jednego z ostatnich dni wolności w luźnych dresach przed telewizorem w którym nadawaliby krajowe rozgrywki siatkarskie zajadając się miętowymi lodami z kawałkami czekolady z pudełka na którym namalowany był kosmita. To było drugie najbardziej wymarzone miejsce w jakim Oikawa chciał się teraz znaleźć! Ale pozbawione emocji sms jego przyjaciela skutecznie popsuły mu plany.
"Przyjdź o .... na ...."
Zero finezji, a kiedy Tooru odpisał, że
ma co robić i nawet grzecznie zaprosił Iwaizumi'ego do wspólnego
oglądania ten na niego nakrzyczał! Znaczy... Chyba nakrzyczał...
Oikawa nie był pewien przez brak wykrzyknika i małe litery, ale był
pewien, że te właśnie znaki zostały napisane z wyjątkową furią. Dlatego też ubrał się wyjściowo, dojadł lody i włączył
nagrywanie, żeby nie przegapić finałów.
Wszystko zostało dopięte na
ostatni guzik. Nie żeby bruneta to rozluźniło, jedynie odetchnął
w końcu, lustrując wzrokiem stoliki, picie, jedzenie, podwieszoną
kulę dyskotekową i światła, a w końcu ozdoby, cały wystrój
sali i przybijających sobie piątki gości. Ci, którzy początkowo
nie chcieli bądź nie mogli pomagać właśnie dołączali do
reszty. Zapowiadała się gruba impreza, a dj w jednym z rogów był
tego najlepszą zapowiedzią.
Postarał się. Tak się chyba
robi, jeśli twój najlepszy przyjaciel następnego dnia zamierza
wziąć ślub, prawda? Ostatni dzień wolności.
W końcu poleciał jakiś cichszy
kawałek, na próbę i ucichł, gdy drzwi się otworzyły. Spóźniony
gość. Wszyscy czekali w napięciu, ktoś złapał za balonik, gotów
na wystrzał, gdy Oikawa wejdzie. Dokładnie - jak wyliczył Hajime -
trzy minuty i trzydzieści osiem sekund później drzwi otworzyły
się, a w progu stanął przyszły pan młody.
- Spóźniłeś się. - Iwaizumi mimo
wszystko uniósł kącik ust, widząc, że Oikawa jednak ubrał się
odpowiednio do świętowania. Balonik huknął, rozległy się salwy
śmiechu i powitania, tłum naparł, więc brunet tylko skinął
wgłąb sali i sam zostawił innym witanie się, gotów zacząć
rozlewać drinki. A sobie zrobić pierwszego, tak po dobrej robocie.
Oikawa w pierwszej chwili, widząc to
wszystko, chciał po prostu złapać Iwaizumi'ego za nadgarstek, wyciągnąć go z sali i pociągnąć do domu... No, po drodze kazałby
mu kupić jeszcze jeden kubełek lodów. Jednak tłum, który w okół
niego gęstniał, salwy gratulacje i okrzyki, wszystko to skutecznie
odcięło go od jego pragnień. Widząc, że jego przyjaciel zniknął
gdzieś w tłumie Oikawa uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju
uśmiechać się do świata zaczynając dziękować. Przybijał z
ludźmi piątki, witał się i żartował licząc, że zaraz wróci do
domu. Nie chciał tego świętować.
Wreszcie na dobre rozbrzmiały
pierwsze piosenki, najpierw dość przyciszone, by można było
porozmawiać. Choć jako, że był to wieczór kawalerski i impreza
typowo męska, raczej nie było tyle do przegadania, co do upicia
się. To też Iwaizumi postawił sobie za punkt honoru zrobić, choć
rzecz jasna musiał poprowadzić resztę imprezy... Ale nigdy nie
uważał się za człowieka ze słabą głową, jaki więc był to
problem, by poprowadzić po paru kieliszkach?
Rozdając drinki, pomagając w tym
równie odpowiedzialnym znajomym, w międzyczasie wychylił drinka i
nalał sobie drugiego. Poczuł się po tym znacznie lepiej, na tyle,
by wreszcie wyminąć cisnący się tłumek i podać szklankę
również człowiekowi, dla którego ta impreza została stworzona.
Nareszcie udało się przepchnąć.
- Jak się nie mylę, twój ulubiony. -
dodał, kiwając głową na szklankę, po czym skinął na stoliki. -
Masz ochotę na ciasto? - Nie zorganizował co prawda tortu z którego
wyskakiwałaby striptizerka, ale na pewno był smaczny. I zapewne
pasował do tych jego lodów, z którymi planował się zaszyć. Tak
jak Iwaizumi miał ochotę sprawdzić, czy oświetlenie na pewno
działa. Jednak klepnięty przez jednego ze znajomych musiał udać
się raczej do telefonu. - Przepraszam. - rzucił więc i odszedł,
by móc dosłyszeć, o co chodzi i co mogło nie wyjść.
- Każdy będzie ulubiony jeśli zrobi
go dla mnie Iwa-chan. - zapewnił z czarującym uśmiechem swojego
przyjaciela. Nareszcie mięli chwilę, żeby pogadać. Tooru
otworzył usta zaczynając neutralny temat. Musiał się rozgadać. Iwaizumi raczej nie uderzy go w takich okolicznościach, a Oikawa
naprawdę chciał zatrzymać go teraz przy sobie. To była reakcja
obronna przy zbyt dużej ilości ludzi z którymi powinien być
zaprzyjaźniony, a mógł wejść na drogę wojenną. Nie wiedział jak
konkretnie, po prostu ulegał impulsom i pozwalał swoim myślom
wypłynąć podczas wypowiedzi. W takich chwilach zawsze pomagał mu
Iwaizumi. Tym razem też miał pomóc... jednak odszedł. Szatyn
spojrzał za nim smętnie, po czym skierował wzrok na swój
kieliszek.
- Beznadziejna impreza. - mruknął i
wypił połowę jednym haustem.
- Dobra, dobra! Po prostu niech będą.
Jeśli się spóźnią przyrzekam, że nie zapłacę, więc oby to
był koniec złych nowin, ok? - warknął do telefonu. Co mógł
poradzić, że był zirytowany. Hajime odetchnął ciężej przez
nos, po czym oddał telefon Takahiro. Widząc jego pytający wzrok
wzruszył ramionami. - Ich gwiazdy nie będzie. Miała przypominać
przyszłą żonę Oikawy, ale coś sobie zrobiła. - Wzruszył
ramionami, odruchowo, mając wrażenie, że jest mu dziwnie. Mógł
nie rozgryzać tych kostek lodu z drinka. - Spokojnie, będzie
reszta. - dodał, kierując się do dj'a. Wreszcie muzyka stała się
trochę głośniejsza, choć dalej dało się rozmawiać. Na potem
było zaplanowanych trochę zabaw, ale póki co wszyscy musieli
obgadać, co ich i zalać się na tyle, by nie czuć zażenowania.
Skoro o tym pomyślał, znów
zajął się drinkami. Widząc Oikawę, bez słowa zabrał od niego
kieliszek i napełnił go znowu. Stuknął się z nim szkłem. Szkoda, że po tym całym organizowaniu musiał się jeszcze bawić.
No ale widać taki obowiązek najlepszego przyjaciela.
- Już załatwione. - zapewnił, mając
na myśli, dlaczego tu jest. Choć tłumaczyć się nie musiał. - I
jak ci się podoba? - zagadnął, zataczając półokrąg dłonią z
drinkiem, po czym upił łyk. - To pewnie nie to samo co kanapa, ale
powinieneś mieć porządny wieczór kawalerski. Ma się go przecież
raz w życiu. - A więc ten był pierwszy i ostatni. Nie zamierzał
mu też mówić, że to dobrze, bo drugi raz by tego wysiłku nie
podjął.
Gdy Iwaizumi do niego podszedł Oikawa
natychmiastowo się rozpromienił.
- Iwa-chan~! - Zaczął, ale przerwał
słuchając wyjaśnień chłopaka. - Co wyjaśnione? - Zamrugał z
niezrozumieniem. Gdy Hajime podał mu kieliszek wziął go do rąk. -
Jest świetnie~... Iwa-chan powinien robić w organizacji takich
imprez. Chyba twoja pedantyczna strona zmuszająca cię do pilnowania
ludzi mojego pokroju się tutaj przydaje. - Zaśmiał się. Na
reszcie zaczął się pomału rozluźniać. Był pewien, że brunet
powstrzyma go od głupot a jednocześnie wiedział też, że
przypadkiem go nie obrazi. Oikawa nie wiedział czemu, ale Iwaizumi
nigdy nie był zły o jego uwagi... no nie bardziej zły niż gdy
rzucał w niego piłką i go przezywał. Ale dla Tooru to było
raczej przyjacielski zagranie... mimo wielu siniaków.
- Mhm... Nie, dzięki. Uzgadnianie tych
wszystkich ludzi, sali i usług sprawia, że można się pochorować.
- przyznał, i pociągnął kolejny łyk. Zaskakująco łatwo
wchodziło. Nie przyznał mu się, że nie podoba mu się generalnie
sama okazja. Wieczory kawalerskie to nie była jego bajka. Ale ten
Oikawy... to już był obowiązek. Przynajmniej ten ostatni dzień
jego kawalerstwa mógł mu towarzyszyć. W końcu potem to już nie
przyjaciel, a jego żona będzie najważniejsza. A potem pewnie
gromadka dzieci... I tak dalej. Na samą tę myśl łyknął
porządniej. - A załatwione zostały... niespodzianki. - dodał
zagadkowo, rozluźniając się trochę. - Wiesz, to trochę jak druga
osiemnastka, tylko można sobie na więcej pozwolić i nie zmuszają
cię do tego koledzy... - dodał, po czym uśmiechnął się
delikatnie na to wspomnienie. - Bardziej okoliczności. Przygotuj się
na sporo niespodzianek. - zapowiedział. Jednocześnie jego myśli
zeszły na tor alkoholu. Zapewne będzie go po nim widać, jak już
zrobi się czerwony... To musiał kontrolować.
- Niespodzianki? Usługi!? Iwa-chan boję
się ciebie gdy używasz takich słów. - Tooru fuknął i puknął
swojego przyjaciela w pierś. Zaśmiał się widząc jego dziwną
minę i złapał go za nadgarstek. Pociągnął chłopaka przez tłum
gości aż do kanap, gdzie zmusił go by ten usiadł. - No dobra
Iwa-chan teraz mi dokładnie wyjaśnisz jakie to "usługi"
masz zamiar mi zaproponować. - rzucił swobodnie, stając przed
chłopakiem. Jego głos był jednak nad wyraz poważny. - Bo jeśli
to nie jest ufoludek to...
- To co? - przerwał mu, rozbawiony.
Coś mu się zdawało, że jednak niemożliwym jest, by Oikawa z dnia
na dzień wyrósł z tego dzieciaka, którym był. Mimo jednoczesnego
bycia dorosłym mężczyzną. - No, siadaj. - Poklepał miejsce obok
siebie. - Usługi jak widzisz są tam, tam i tam. - Wskazał mu
kolejno dj'a, alkohole i oświetlenie z kulą dyskotekową. -
Wynajęcie lokalu też się liczy do ustalania. - Uniósł lekko i
opuścił nogę, na kolanie której trzymał szklankę. Bursztynowy
płyn zafalował lekko, gdy Iwaizumi zaśmiał się cicho na
podejrzliwą minę przyjaciela. - No a niespodzianka to
niespodzianka. Ale wpadnie przez drzwi, żebyś zawału z zaskoczenia
nie dostał. Nie ja ją oferuję. - zastrzegł jeszcze. - To prezent
od wszystkich. I pewnie wszyscy się ucieszą. - Wzruszył ledwo
widocznie ramionami. Zresztą to nie był przecież koniec atrakcji.
Grunt, żeby Tooru się nie znudził brakiem ufoludków.
- To będę potrzebował męskiego
ramienia, żeby się wypłakać. - Pokazał Hajime język i szybko
usiadł obok niego na kanapie. - Już nawet sobie odpowiednie
znalazłem, tylko muszę się postarać, żeby mi nie uciekło. -
zapowiedział, klepiąc Iwaizumi'ego po bicepsie. Uśmiechnął się
wesoło. - Pograjmy w zgadywanki. - zaproponował szatyn klaszcząc w
ręce. - Ta niespodzianka... Powinienem być szczęśliwy, że to nie
ty ją oferujesz czy raczej patrzeć na to tęsknym wzrokiem~?
- Jasne, jasne. Uważaj bo pomyślę,
że nie pogodziłeś się z tym, że kosmitów nie ma. A masz pewnie
niedługo wychowywać swoje dzieci. - parsknął i poczochrał mu
nieznacznie włosy. Jednocześnie widział i nie widział go w tej
roli. Opuścił rękę, by jakoś się zastanowić nad tymi jego
zgadywankami. - Nie masz co patrzeć tęsknym wzrokiem, to i tak
głównie niespodzianka dla ciebie. - skonstatował już poważnie.
Więcej nie zamierzał mu ujawniać, dopóki nie pytał. Co by to
była za niespodzianka... - Sam bym ci tego nie zafundował. - odparł
jeszcze na drugą część. Nie dlatego, że nie chciał trzymać się
tradycji, choć pałał do niej ograniczoną sympatią. Za drogo na
jego własną kieszeń.
Oikawa skrzywił się nieznacznie
słysząc o dzieciach, zaraz jednak wyprostował się i uśmiechnął
dumnie.
- Moje dzieci będą zachwycone, że
mają takiego zajebistego tatusia. - Puknął się w pierś z
głupawym uśmiechem. Co jak co, ale z niewiarą w kosmitów nigdy
się nie pogodzi! - Dobra, a co do niespodzianki to podsumowuję, że
to coś co wejdzie przez drzwi, ma mi się podobać, ma się podobać
wszystkim na sali i nie jest kosmitą, tak? - upewnił się jeszcze. W
sumie... Iwaizumi na pewno się postarał, nie wypadało okazywać
niechęci, choć podejrzewał co się święci.
- Aha. - Dopił drinka. Nie było co
zaprzeczać. Choć siebie by z grona tych co to im się podoba
wykluczył. Nie lubił się raczej ze striptizerkami. Chociaż one
pewnie za pieniądze gotowe go były polubić. Pokręcił głową,
patrząc na zegarek. Parę minut. Miały się nie spóźnić, bo mimo
wszystko chyba by się wściekł. - Jakieś pomysły, Oikawa? -
rzucił, kiwając głową ich dawnemu koledze z drużyny, który
poszedł do dj'a i do drzwi.
- Podejrzewa, że wiem. Iwa-chan jest w
kwestii wieczorów kawalerskich raczej tradycjonalistą. - zapewnił
popijając sobie drinka. Potrzebował czegoś mocniejszego skoro miał
dalej być taki szczęśliwy... choć wiedział, że nie może
przesadzić. Z westchnieniem wstał z kanapy i rozprostował kości.
- Chcesz jeszcze? - zapytał machając swoim pustym kieliszkiem.
Widział jak Iwaizumi kurczowo zaciska dłonie na swoim. Nie miał
jednak pomysłu co mogło do tego skłonić chłopaka... Chyba nic
się nie stało?
- Właściwie to plany były wspólne.
- przypomniał, na moment zagryzając wargę, po czym wstał z nim. -
Pójdę z tobą. - rzucił, kierując się po alkohol. Urządzona
przez niego samego impreza jak zakładał nudziła go, ale że
nudziła też jutrzejszego pana młodego, to już było złe. No ale
cóż, minęło jakieś pół godziny, jeszcze się nie rozkręciło...
Przy stole z alkoholem Oikawa
postanowił w końcu rozpocząć nurtujący go temat.
- Iwa-chan wydaje się dzisiaj dość
smutny. - zauważył, na razie niby od niechcenia odkręcając
butelkę. - Powiesz mi co się stało? - zapytał, kątem oka
obserwując co Hajime ma zamiar mieszać.
- Smutny? - powtórzył jakby
zdziwiony, odkręcając whiskey. To miało spowolnić jego picie.
Przynajmniej w teorii, bo osoby nie przystosowane do tego trunku
raczej nie były w stanie pić go szybko bez krztuszenia się. -
Dlaczego miałbym być smutny na twoim wieczorze kawalerskim? -
spytał jak o kompletny absurd. Dlaczego miałby być smutny na
imprezie najlepszego przyjaciela? To raczej miejsce na zabawę. - Po
prostu jeszcze się nie rozkręciłem. - zapewnił i upił łyk na
spróbowanie. Tak jak myślał, ohydne... - Też nie wyglądasz
jeszcze jak przystało na takiego farciarza. - zmienił temat. W
końcu miał mieć ładną żonę, aprobatę rodziców, dobrą pracę
i ułożone życie. A na tryskającego szczęściem nie wyglądał.
Wątpliwości przed ślubem?
Już miał zadać to pytanie, gdy
drzwi otworzyły się i z mechanicznym cichym piskiem w sali
zahamowało pięć segwayów. Na każdym stała umalowana dziewczyna,
w krótkiej spódniczce i bluzce zakrawającej na stanik. Niektóre
miały też czepek czy czapkę. W komplecie były policjantki i
pielęgniarki. Iwaizumi nie przypominał sobie proszenia o takie
przebieranki. Wpatrzył się po prostu w zsiadające dziewczyny, przy
czym jedna skinęła obecnym, dotykając brzegu czapki.
- Słyszałyśmy, że potrzebna tu
interwencja?! - odezwała się, rozglądając się, na co rozległy
się gwizdy i oklaski, muzyka zmieniła się na wziętą z jakiegoś
filmu akcji - do tej pory brunet tego nie odnotował - a Tooru został
przez kogoś wypchnięty na środek. Do zaaresztowania rzecz jasna.
- Iwa-chan no~... - jęknął. Nie
podobało mu się, że jego przyjaciel tak wymija odpowiedź. Musiało
się coś stać! - Jeśli chodzi o to, że nie poprosiłem cię na
drużbę to... to nie moja wina! - jęknął gestykulując żywo
rękoma. - Haruka się uparła na swojego kuzyna. - wyjaśnił
zatajając przed Iwaizumim fakt, że chętnie na to przystał. W
końcu... co było przyjemnego w odbieraniu obrączek od Iwaizumi'ego,
odwracaniu się od niego i wkładaniu pierścionka na palec jakiejś
dziewczyny?
Wywód Tooru przerwał głośny dźwięk
syren i przedstawienie, które prawdopodobnie przygotowali dla niego
znajomi. Myślał o czymś podobnym, myślał, że będzie musiał
udawać radość, ale gdy to zobaczył...
Szatyn został wyciągnięty na środek
nie za bardzo widząc co takiego ma zrobić. Cóż, oddał się w
ręce władzy skoro taka była wola ludu. Gdyby uciekał wyglądałby
dziwnie... zwłaszcza on Oikawa.
Z okrzykami aprobaty zebranych
"policjantka" wyćwiczonymi ruchami zaczęła swój
"taniec" polegający głównie na uśmiechaniu się i wiciu
wokół Oikawy, co w zamierzeniu miało mu się podobać. Nastawiła
się nawet do klepnięcia w tyłek, tak jak być powinno, nie
naciskając jednak i kontynuując bez dłuższego zatrzymywania się
- nie każdy lubił takie akcje, nie każdy w końcu był na to
przygotowany. Dwie jej koleżanki rozeszły się, wybierając sobie
innych uprzywilejowanych prywatnym tańcem, z kolei ostatnie dwie
przeszły na miejsce pod ścianą, by rozstawić zasłonięte dotąd
rury do tańca.
Iwaizumi nie przyglądał się
tańcom. Łyknąwszy trunku odstawił szklankę na stół, żeby nie
przesadzić i wpatrzył się naturalnie w policjantki rozstawiające
oprzyrządowanie do tańca. Nie można mu było tym samym zarzucić
braku zainteresowania.
Obok niego przejechało kilku
chłopaków goniących się na segwayach w kółko. Nie było dla
nich atrakcji w postaci dziewczyn, więc widocznie zajęli się
powrotem do bardziej wypasionej młodości.
Oikawa tęsknym wzrokiem otaksował
maszyny które ktoś podebrał. Sam miał ochotę, ale jeszcze nie
wypadało. Zaśmiał się więc, puścił oczko do dziewczyny i
udawał, że świetnie się bawi. W końcu miał w tym wprawę. Po
chwili jednak, gdy domyślił się, że zaraz będzie miał się
dobierać do tancerki szybko acz taktycznie ewakuował się. Złapał
za segway'a i tłumacząc się, że skradł sobie trochę
przyjemności, a teraz musi uciekać zanim go zapuszkują odpalił
maszynę. Podjechał do Iwaizumiego i poruszył zabawnie brwiami
niewerbalnie przekazując chłopakowi, że też ma wsiadać.
- Zrobimy sobie rundkę Iwa-chan~... -
zaproponował wyciągając rękę.
- Mówisz? A na pewno masz prawko? -
parsknął z własnego, zapewne niezbyt śmiesznego żartu, po czym
przystanął za nim, średnio potrafiąc utrzymać przy tym
równowagę, więc po namyśle złapał go za ramię jedną ręką.
Lepsze takie zabezpieczenie, niż żadne. Rzucił jeszcze spojrzenie
dziewczynie, która wcześniej zajmowała się Oikawą, a teraz
natychmiastowo znalazła innego chętnego. Czy raczej on znalazł ją.
Muzyka dudniła już jak na dyskotece z prawdziwego zdarzenia, ale
wciąż dało się nawzajem usłyszeć z odpowiednio dużej
odległości. Wjechały kolejne pojazdy dla chętnych, tym razem bez
kolejnych dziewczyn. - Ruszaj. - rzucił do szatyna, licząc na
przejażdżkę po całej sali. Najlepiej bez wywrotki. - Bo mrówki
nas wyprzedzają...
- Iwa-chan ma prawo jazdy na takie
wynalazki? - zdziwił się Oikawa. Raczej nie spodziewał się, że
coś więcej niż karta rowerowa jest potrzebne. - Już, już
przyspieszam, chciałem tylko żebyś grzecznie i bezpiecznie wsiadł.
Trzymaj się~...
- Żartowałem. Trzymam się. - Na
potwierdzenie swoich słów ścisnął lekko jego ramię,
podwyższając trochę głowę, żeby móc normalnie widzieć zza
jego ramienia. Cholerne pięć centymetrów miało mu chyba dokuczać
całe życie... Albo i nie? - Czemu miałbym wsiadać "grzecznie"?
- dopytał trochę rozbawionym głosem niedaleko jego ucha, tak żeby
go było słychać bez zdzierania gardła. - Dzisiaj nie ma
grzeczności, Bakakawa. Tylko szaleństwa. - Ten raz nawet on mógł
trochę poluzować niektóre więzy. W końcu to specjalny wieczór.
Oikawa przełknął cicho ślinę
słysząc szept przy swoim uchu. Co prawda zdarzały się już im
takie sytuacje na drodze ich przyjaźni, jednak... to zwykle Tooru
szeptał i z reguły później dostawał z łokcia.
- Szaleństwa? - Uśmiechnął się
nieco niebezpiecznie. - W takim razie~... Spróbujemy przeskoczyć
kanapę! - zadecydował w końcu przyspieszając jeszcze mocniej i
nakierowując pojazd na wybrany mebel. Przed nim leżała
odpowiednia kładka, widać... ktoś już próbował.
- Cholera, już się upiłeś? -
warknął Iwaizumi, nagle zmieniając ton. Jednak kanapa była spora,
a Hajime nie wyobrażał sobie w tej chwili umrzeć idiotyczniej, niż
w świetle kuli dyskotekowej po skoku przez kanapę. Odruchowo
przytrzymał się Oikawy w pasie, starając się jednak, by się nie
udusił i nie zwymiotował. Może i ktoś próbował tego wcześniej,
ale zapewne skakał sam. - Nie chcę z tobą umierać, więc na pewno
to przeskocz! - zażądał, skupiony na celu. Zabić się o kanapę?
Na pewno poderwało mu na moment żołądek, ale jednocześnie
zachciało mu się śmiać na ten dopływ adrenaliny. Nie przypominał
sobie, kiedy ostatni raz szalał w taki sposób z przyjacielem.
- Spokojnie Iwa-chan, jadę tym
pierwszy raz w życiu na pewno damy radę. - pocieszył go wesoło i
przesunął stabilizator bardziej w przód, żeby jeszcze nieco
przyspieszyć.- Bruuuuuuuuuum~ - Zadowolony z pomysłu jak i
akceptacji go przez Iwaizumiego Oikawa wydał z siebie odgłos
dzieciaka bawiącego się wyścigówką i wjechał na wyskoczenie.
- Pier... - Nim skończył
niedowierzające pytanie zamknął usta i z pewnym przerażeniem
wpatrzył się w zbliżającą się kanapę, a potem ludzi i podłogę.
Żołądek mocniej podszedł mu do gardła, a w końcu świat zwolnił
i poczuł szarpnięcie. Gdy wreszcie się zatrzymali oparł czoło o
jego ramię, powoli wypuszczając wstrzymywane powietrze. Nawet jeśli
zaraz uniósł głowę, jeszcze go nie puszczał. - Soku. -
wymamrotał, licząc, że Oikawa go podwiezie. Skoro już podjął
się przewózki...
Mimo wciąż utrzymujących się
wrażeń, czy może właśnie przez nie, jadąc już wolniej
znienacka wybuchnął śmiechem. Najpierw cicho, potem trząsł się
cały, niezwykle rozbawiony komizmem tej sytuacji. No cóż, chyba
już nie musiał pilnować towarzystwa... Miało być jeszcze parę
atrakcji, ale wszystko po kolei.
Oikawa zaczął się śmiać i nawet
zrobił kilka kółeczek w ramach triumfu nim usłyszał o soku.
Grzecznie więc przestał nimi kręcić i ruszył w stronę stołu z
przekąskami... w sumie jeszcze nie sprawdził co tam mieli. Słysząc
śmiech również serdecznie się zaśmiał. To w jakiś sposób
sprawiło, że było mu lżej. Iwaizumi widać nie był już taki jak
przed przejażdżką. Gdy podjechali do stołu Oikawa zatrzymał się
i zasalutował odwracając się wcześniej do Iwaizumiego.
- Dostarczony na miejsce bez zadrapań czy obić. - powiadomił go, wypinając dumnie pierś.
- Dostarczony na miejsce bez zadrapań czy obić. - powiadomił go, wypinając dumnie pierś.
- A może mam uraz psychiczny, durniu?
- Trzepnął go po przyjacielsku w ramię i zeskoczył, żeby wziąć
im soku. Złapał jeszcze za paczkę chipsów (kto je tu położył?)
i wsiadł z powrotem, półobejmując go tak, by tylko podać mu
miskę, żeby mógł się poczęstować. - Ścigamy się z kimś? -
zarzucił pomysłem dość wesoły, zaraz wsuwając sobie pieczone
plasterki ziemniaków do ust. - Na co masz ochotę? - W końcu to
była jego impreza, mógł równie dobrze decydować.
- Uraz psychiczny? Daj spokój
Iwa-chan. - prychnął rozbawiony. - Moja obecność daje ci +5 do
siły psychicznej. - powiadomił go jakby to było coś oczywistego.
Też zszedł z pojazdu rozglądając się z zaciekawieniem po stole.
- O żelki! - krzyknął, zaraz łapiąc za miseczkę. Gdy Iwaizumi się
znów do niego odezwał a Oikawa odwrócił by zobaczyć o co chodzi
miał w buzi mnóstwo żelko-robaków. - Juf! Fykamy fę!
- Kto to tu położył... - parsknął
brunet, oglądając jego minę. Gdy ustawił się na podeście i
zabrał mu miskę chipsów sprzed twarzy, złośliwie wcisnął
palcem jeden z jego napompowanych policzków. - Gdzieś dalej stoi
pieczony kurczak i krewetki, a nawet twoje ciasto... - poinformował
go jeszcze, ledwie ruszyli. Może przynajmniej będzie wiedział,
zanim to zniknie...
- Moje ciasto? Moje ulubione? - Spojrzał
wesoło na Iwaizumiego, niespecjalnie przejmując się tym, ze
prowadzi i może na kogoś wpaść. - Jedziemy tam! - zarządził
robiąc szybki obrót i włączył tryb turbo. Po drodze zmusił
Matsukawę do odskoczenia na bok, przez co chłopak oblał się
piciem z dwóch kubków. - Sorki Matsu-chan~... - wykrzyknął Tooru. -
Nie martw się, jestem pewien, że Hanamaki bardzo chętnie to z ciebie
zli... cię wyczyści!
- No twoje, twoje. A czyje? - zaśmiał
się, widząc jego entuzjazm. Musiał się przytrzymać, przy okazji
gubiąc kilka chipsów, mimo to nie narzekał, tylko wskazywał mu
drogę. - Obrót! Dziewiędziesiąt stopni w prawo! - zarządził,
widząc zbliżanie się do stolików. Szkoda, że ludzi tak nie
wyłapywał... Kawałek musieli przejechać, ale ciasto stało,
jeszcze nietknięte. Uroczyście, równie co ostrożnie, wręczył
mężczyźnie nóż, zaraz podkładając talerzyk. - No to czyń
honory. - Ukłonił się teatralnie, z przezorności trochę się
odsuwając. Tak o jeden krok.
- Jesteś kochany Iwa-chan~... -
zapewnił go odkrawając słuszny kawał ciasta. - W nagrodę
dostaniesz pierwszy. - Wetknął w ciasto plastikowy widelczyk i podał
je przyjacielowi. - No a teraz reszta dla mnie~! - Zaśmiał się
zabierając całą tacę. Oblizał się chętny by to spałaszować.
- Gdzie, głupku... Brzuch cię
rozboli. - zauważył, kręcąc głową jak do dziecka i podając mu
talerzyk z dużym kawałem ciasta. Z jego tacy odkrawał sobie
mniejszy. Nie miał takiej ochoty na słodycze. Raczej... Czuł, że
trzeźwieje, więc wolałby się napić. - Może konkurs picia? -
zasugerował, kiwając głową w stronę ustawionego mnóstwa małych
kieliszków. - Na czas. - zaznaczył. Na ilość prędzej by pewnie
pomarli, niż któryś by się poddał.
Oikawa nadął policzki, ale pozwolił
sobie zabrać ciasto. Gdy dostał większy kawałek uśmiechnął się
i zaczął zajadać krem. Uwielbiał go i Hajime bardzo dobrze o tym
wiedział.
- A nie chciałeś się ścigać? -
Zapytał między mlaśnięciami. Spojrzał na Iwaizumiego poszukując
jakiegoś wyjaśnienia. Jego ręka jakby mimowolnie przesunęła się
i podwędziła kęs ciasta z talerza przyjaciela. Tego nigdy dość!
- Po konkursie przynajmniej będziemy
tak wiotcy, że się nie połamiemy. - zaśmiał się. Słaba
wymówka, ale na razie faktycznie robił się spięty. Choć
jednocześnie nie chciał, żeby Oikawa myślał, że nie umie się z
nim bawić bez alkoholu. No i... wolał pamiętać, co się działo.
Też racja, musiał być dość trzeźwy, by nad sobą panować. -
Zresztą może być potem. - uznał i puknął go po nosie łyżeczką
w kremie, po czym pokazał nią ścigające się segwaye nad jego
ramieniem. - Nie potrafią się ścigać. - skomentował. -
Zapomnieli, że z nami nie mają szans, nie uważasz? - To mówiąc
też podebrał mu kawałek ciasta. Bardziej dla złośliwości niż z
faktycznego apetytu, uśmiechając się jakby nigdy nic.
Oikawa zaprzestał zezowania na swój
nos i prób zdjęcia z jego czubka kremu za pomocą języka. Trochę
zlizać mu się udało!
- Hm? - spojrzał na chłopaka nadal z
językiem pod nosem. Zaciekawiony odwrócił się. Co prawda to
prawda "zawodnicy" nie dorastali Tooru do pięt. A przynajmniej tego
pewien był szatyn. - To byłaby nierówna walka. - Zacmokał z
niejaką dezaprobatą. - Masz rację, powinniśmy się najpierw napić,
może wtedy będą mieć cień szansy. - zaproponował uśmiechając
się szczerze.
- Dobra. Limit? Może sześć shot'ów?
- zaproponował, łapiąc za serwetkę i ocierając zasychającą
piankę z jego nosa. - Dzieciak. - dorzucił złośliwie, odkładając
talerzyk. Przystanął za to na platformie i złapał za kierownicę.
- Teraz ja prowadzę. Od kogoś musisz nauczyć się porządnej
techniki. - wyjaśnił, widząc jego spojrzenie i odwzajemniając je
z pewnym rozbawieniem. Fakt, że był to wieczór szatyna, ale
przecież też coś mu się należało za to całe urządzenie, nie?
Coś z zabawy tej nocy musiało spłynąć na niego. Poza tym, że w
końcu mógł wyciągnąć Oikawę i przywłaszczyć sobie jego
towarzystwo, gdy inni zajęli się gwizdaniem do tancerek, tańcem z
nimi czy ściganiem się albo gadaniem. A przyszła panna młoda
zapewne swoim wieczorem panieńskim.
- Może jak dzieciak, ale Iwa-chan
niezmiennie już od gimnazjum zachowuje się jak moja mama. W takiej
sytuacji nie mogę go zawieść i wydorośleć, prawda? - zapytał
uśmiechając się do chłopaka. Zasady picia zaakceptował bez
słowa. W końcu... Co mu dzisiaj szkodziło? - Czyli Iwa-chan umie
jeździć na tym ustrojstwie? - Oikawa zaciekawiony podniósł brew.
Kto by pomyślał, że tylko on jest niedoświadczony. Szybko
wskoczył za bruneta łapiąc go w pasie i przylegając do niego. Ot
tak, żeby zmniejszyć opór powietrza.
- No, umiem. Przynajmniej próbowałem.
...I jaka mama? Chociaż ojciec, Bakakawa! - zbeształ go, chcąc się
odwrócić i pstryknąć go w czoło. Ten udaremnił jednak jego
plany, przytulając się do niego w pasie. Zaskoczony brunet zamilkł,
po czym zmarszczył brwi i włączył pierwszy bieg, stopniowo
przyspieszając do wściekłego mknięcia do odpowiedniego stolika.
Potrzebował picia. I potrzebował go puścić. Czy raczej być
puszczonym. Tak być nie mogło. Zrobił efektowne kółeczko,
parkując i poklepał go po oplatającej go ręce. Wyższe ciało
obok było dość przytłaczające. - No złaź. I wybieraj którą
butelkę.
- Całe życie byłeś mamą, nie
zmienię ci nagle płci w żartach. - Zrobił dzióbek, postanawiając
wyjaśnić tę kwestię podczas jazdy. Odpowiedziało mu jednak tylko
mruknięcie, więc zniechęcony położył głowę na ramieniu
Iwaizumiego. - Niebieską~... - strzelił nie patrząc nawet na
stolik. Może była tam jakaś niebieska, nie wiedział.
- Okk... - mruknął przeciągle, rzecz
jasna oczekując wciąż, że zejdzie. Gdy ta chwila się
przedłużyła, uśmiechnął się mimowolnie krzywo. - Co jest, masz
niedobór przytulania? Od tego masz jutrzejszą noc poślubną! -
parsknął cicho. Naprawdę, wytężył całą siłę woli, by nie
zabrzmiało to szyderczo, a jedynie jak rozbawione przypomnienie, że
trochę musi poczekać aż poprzytula się z ukochaną. W końcu nie
takie były jego intencje, by zakpić z tego, że się na nim
uwiesił. W szkole był jeszcze do tego przyzwyczajony, trochę
później też. Jedynie przypominał mu teraz, żeby go przypadkiem
nie pomylił z Haruką. Byłoby niezłe... pośmiewisko. Tak, to
wcale nie tak, że po prostu nie chciał, żeby go tak trzymał... w
dodatku zamiast pójść się napić. Chodziło o to, by nie
wyskakiwał z czymś dziwnym przy wszystkich swoich kolegach. Po tylu
latach byłoby to dziwne... prawda?
- Dobrze, dobrze... - Oikawa westchnął
grzecznie odsuwając się. Uniósł dłonie na wysokość twarzy
chcąc pokazać, że wcale nic nie kombinuje. - Pamiętam, że
Iwa-chan nie lubi kontaktu. Po prostu... zwykle mi się za to
dostawało, więc pomyślałem, że skoro dziś jest ważny dzień to
chociaż sobie poużywam... - mruknął z pewnym żalem. - Dobra
dawaj te szoty. - mruknął rozluźniony kołysząc się na stopach.
Powinien się uspokoić, ale wcale nie chciał.
- Jutro jest ważny dzień, głupku. -
poprawił go poważniej, schodząc z pojazdu i dość niedelikatnie
rozstawił po sześć kieliszków dla każdego, po czym rozlał do
nich niebieską wódkę. Zerknął na niego spokojniej i skinął na
stół. - Potrzebujemy sędziego. - zauważył i rozejrzał się po
sali. - Wybierzesz kogoś, czy ja mam...? - rzucił pewien, że
domyśla się, o co chodzi. Przez myśl przemknęła mu bezsensowna
myśl, że bez sędziego w razie wątpliwości można by to
powtórzyć, ale miał świadomość idiotyczności tej myśli. Fakt,
że Oikawa postanowił się znów na nim wieszać nie była powodem
do zalania się w trupa! Też se wymyślił, używanie... Skąd, to
nie tak, że go to ruszało... Zwyczajnie było upierdliwe.
Cholera...
- Sam kogoś wybierz... Tylko nie
Matsukawę... Pewnie jest na mnie zły o rozlanie tych soczków. -
przypomniał sobie. Rozejrzał się po sali mimo wszystko próbując
go znaleźć. Nie potrafił. Zniknął zarówno on jak i Hanamaki.
Cóż, Oikawa miał pewne podejrzenia, ale się nimi na razie nie miał
zamiaru podzielić.
- Dobra... To niech będzie...
Kindaichi! - zawołał go, bo ten akurat był blisko i miał
przynajmniej szansę go usłyszeć. Skinął głową, przywołując
go. - Odpowiada ci? - zapytał Oikawę, zaraz zwracając się do
Yuutarou, wskazując drinki. - Zakładamy się, kto pierwszy to
wypije. Będziesz sędzią. - oznajmił, jakby to akurat nie zależało
od niego. No bo zależało od nich, jak by nie było.
- Jakby nawet mi nie odpowiadało to
nie miałbym co zrobić. - wytknął Iwaizumi'emu, jednak uważnie
przysłuchał się jego rozmowie ze starym kolegą z drużyny. -
Zaraz! Zakładamy? O co~...?
- No dobra, tu mnie masz... Nie wiem. -
Wzruszył ramionami. O co? A co on dziś mógł od niego chcieć? No
dobra, inaczej... Czego mógł właściwie od niego żądać? Nic
takiego nie przychodziło mu na myśl. Chociaż... Mimowolnie
uśmiechnął się na swoją myśl. Ten wieczór rządził się
swoimi prawami. - Wykonasz taniec na rurze. Spokojnie, któraś z
dziewczyn na pewno na chwilę odstąpi ci pole do popisu. - zapewnił.
No cóż... Jeśli wygra, będzie miał co wspominać. Być może
nawet do końca życia. - Co jak ty wygrasz?
- Okrutny! Jak wygram będę mógł się
do ciebie przykleić na cały wieczór bez uwag o tym, że ci
niewygodnie albo że mam przestać. - mruknął uśmiechając się
jakby to była prawdziwa kara. Spojrzał na drugiego bruneta i jego
dziwną minę. - Albo nie, zmieniam zdanie! Jak cię pokonam zrobisz
ze mną to co przerwałem, żeby tu przyjść. - zaproponował
uśmiechając się dwuznacznie i poruszając brwiami. Spojrzał na
Kindachiego... Nadal zerowa reakcja. Czyżby już przywykł do takich
uwag? - To... kiedy startujemy?
- Powiedzmy... Jak nie będziesz zbyt
spity. - Pokiwał głową, zastrzegając ten fragment. Nadal wynik
zakładów ograniczał się dla niego do dziś. Zresztą... Potem
Tooru odwoła swoją wygraną, był tego pewien na tyle, że nie
szkodziło mu się zgodzić. Zwłaszcza, że była to opcja lepsza od
tej pierwszej, na którą by nie pozwolił. - Kindachi, daj znak na
start. - zarządził i ustawił się nad kieliszkami. Cóż,
potrzebował tego. Zamierzał po prostu to w siebie wlać bez
niepotrzebnych myśli. Dlatego też na znak uniósł trzymany
kieliszek i po wlaniu go w siebie już uniósł kolejny, metodycznie
wlewając w siebie jeden po drugim. Szybko zeszło. Prawie nie czuł
smaku. Otarł usta językiem, patrząc na sędziego.
-... Oikawa wygrał. - mruknął
chłopak przypatrując się znajomym. Nie rozumiał ich relacji,
zwłaszcza od kiedy Matsukawa i Hanamaki nakładli mu do głowy
głupot.
Na dźwięk jego głosu szatyn
podskoczył i śmiejąc się złapał Iwaizumi'ego za ramię. W tym
momencie Kindaichi był pewien ciosu, ten jednak nie nadszedł i to
skłoniło go do przemyślenia czy jego znajomi aby przypadkiem nie
mówili prawdy.
- Rozumiem, że teraz jesteś mój,
tak? - zapytał Tooru z uśmiechem. - A teraz... Możemy się już
pościągać, co nie~?
- O ile się dziś nie upijesz. -
przypomniał, szturchając go lekko pod żebra pięścią. Skinął
do Yuutarou. - Dzięki. - Choć mógł w sumie powiedzieć, że on
wygrał... Nie chciał wydurniającego się Oikawy, nie miał
poczucia humoru, czy tak bardzo życzył mu niewypełnionej
obietnicy? Cholera... No trudno. Przynajmniej czuł, że zbliża się
porządny rausz. Zapomnienie? - Wsiadaj. - Skinął na wóz. - Dam ci
poprowadzić. Młokosie. - Uniósł kąciki ust do góry, jakby
zabawne były jego własne słowa. Zaraz wsiadł za nim, łapiąc
jego ramiona. Tym razem oba, przynajmniej miał nie upaść, choć
słabo się tak widziało.
- Młokosie? Zaraz zobaczysz jak jedzie
mistrz! - wykrzyknął, wskakując na maszynę i dumny odpalił ją.
Iwaizumi jednak chyba nie chciał się przybliżyć. Oikawa przez
chwilę poburczał coś pod nosem niezadowolony by w końcu
wyartykułować wyraźnie jakiś logiczny powód. - Przysuń się,
zwiększasz nasz opór a mamy się ścigać~! - fuknął na niego.
- Nie migaj się fizyką tylko jedź! -
poprawił go i przysunął się jak się dało bez włażenia między
jego stopy, jednocześnie dalej trzymając się jego ramion. Po paru
sekundach nagle jakby zmienił zdanie i jedną z rąk objął go w
pasie bez słowa. - No, teraz ruszaj! - zadecydował, dźgając go
lekko w brzuch. Musieli jechać prędko, mieli jeszcze inne
niespodzianki a na pewno nie chciał by ich zastały w trakcie jazdy
żeby się rozbili...
~~~~~~~~
Oikawa postanowił zrobić kilka
zwycięskich kółeczek a następnie obrotów jako triumf po wygranym
wyścigu. Jednak chyba nie przemyślał tego tak dobrze jak myślał.
Od alkoholu kręciło mu się w głowie a brzuch zaczynał
protestować. Może zjadł za dużo ciasta z wcześniej?
- Iwa-chan. Niedobrze mi... -
wymamrotał, puszczając jedną ręką kierownicę podczas którejś
już z kolei ósemki.
- Bo powinieneś w drugą stronę. -
Lekko zarumieniony od alkoholu Iwaizumi czuł się jak po biegu.
Złapał za kierownicę od strony, z której nie trzymał Oikawa i
pokierował nimi, by kręcić ósemki w drugą stronę.
- Wszystkich wyścigowców prosimy o
stanięcie na parkiecie! - odezwał się komunikat dj'a. Hajime
zmarszczył brwi, po czym coś sobie uświadomił. - Oi, Oikawa! -
Szarpnął go lekko za bluzkę na boku. - Schodzimy. - dodał
jeszcze, gdy salę dość szybko zalał dym z czterech stron. Nie był
to zwykły dym, tylko ze specjalnych dymiarek koncertowych, więc nie
mieli się udusić. - Niespodzianka. - dodał, ściągając go z
pojazdu siłą i podpierając, żeby nie stracił równowagi. Światło
zgasło całkowicie, po czym włączyły się tylko zielone światła.
W zasadzie nie było jeszcze za wiele widać, jedynie zieleń i
zamglone powietrze. Brunet rozglądał się, jakby czegoś szukał.
- Waaa~... - Oikawa zarumieniony od
alkoholu próbował złapać lecący koło niego zielony dym. Widział
taki na filmach o kosmitach. Pamiętał, że jako dziecko potrafił
się godzinami rozwodzić nad tym fenomenem i mimo, że z biegiem
czasu zrozumiał jak powstawał ten efekt to mimo wszystko... to był
jego ulubiony dym zakrywający niedoskonałości kostiumów czy
scenografii na statkach kosmitów!
- Patrz tam! - Złapawszy policzki
Oikawy między dłonie, obrócił jego twarz w stronę bardzo
ciekawego fenomenu - dokładniej mówiąc ich byłej drużyny
świecącej na zielono. Fluorescencyjnie zielono, na twarzach,
dłoniach i rozebranych torsach, poza spodniami. Każdy wydawał
głupie, pseudo ufoludzkie dźwięki, podczas gdy dj puścił ścieżkę
dźwiękową a'la statek kosmiczny. Iwaizumi parskał pod nosem,
starając się to stłumić o rękaw. Farba fluorescencyjna dała mu
dużo więcej zabawy swoim efektem, niż się spodziewał.
Oikawa parsknął omal nie pokładając
się ze śmiechu na Iwaizumim. Tego się kompletnie nie spodziewał.
- Jak tyś ich na to namówił? -
wydyszał między spazmami śmiechu. Nie mógł się zdecydować czy
zakrywać oczy dłonią czy jednak spoglądać na tę głupotę przez
dziurę między palcami. Ostatecznie, domyślając się, że
prawdopodobnie nie zobaczy teraz wszystkiego, drżącą dłonią
wyjął swój telefon z kieszeni i podał go brunetowi. - W-weź mi to
nagraj!
- Nie ma nagrywania ani fotografowania
na wieczorach ka... Dobra, mgła jest. - przyznał, gdy zdjęcie
wyszło w zasadzie mleczne. Niestety musiało być bez flesh'a, nie
mogli się domyślić, że próbowali ich uwiecznić! Chyba by go
skopali. Jego samego dręczyły wybuchy śmiechu. Oni wszyscy już
nie byli pierwszej młodości, a drugiej, a mimo to na tę okazję
mogli się powydurniać jak w gimnazjum czy liceum i z tego
skorzystali. Przynajmniej Oikawa miał tego nie zapomnieć... jeszcze
długo potem. Poklepał go po plecach, oddając mu telefon. -
Zadowolony z ufoludków? - parsknął, gdy tamci z wybuchami śmiechu
przybijali piątki sobie i nie pomalowanym, mażąc ich okazyjnie po
policzkach czy rękach... a niektórych też po koszulach farbą.
Cóż, lud im się upił, to też mógł być powód zatrważającej
liczebności tej inwazji.
- Wspaniałe. - Przyznał przytulając
się do ramienia Iwaizumi'ego. Była mgła, nikt nie mógł ich
zobaczyć. - Ne, ne Iwa-chan a dlaczego ty się nie przebrałeś?
Masz zamiar później zrobić dla mnie jakiś specjalny pokaz?
- Chciałbyś. - parsknął, tym razem
jednak nieco wymuszenie. Ani pokazu. Ani przytulania... Co on sobie,
do cholery... Zakołysał się lekko na palcach, podgryzając wargę.
Zerknął na godzinę. Późno już było...
- Złapać za drinki! - ryknął ktoś
przez mikrofon. Oszołomiony umysł Hajime sprawił, że odruchowo
trzepnął szatyna po głowie.
- Do toastu baczność! - warknął na
niego, mając głównie na myśli, żeby się tak w niego nie wtulał.
Poważny mężczyzna mający założyć rodzinę... A przynajmniej
teoretycznie tak to pewnie widziała rodzina Tooru i tej jego
narzeczonej... A ten się wtulał w przyjaciela. No i co, że po
alkoholu! Cholera by go...
Rozległy się kolejne
wykrzyknienia, każdy po jednym życzeniu na nową drogę życia do
Oikawy. Po każdym następował łyk toastu. Iwaizumi tylko pokiwał
do siebie głową, trochę nieobecny myślami.
Oikawa odruchowo się wyprostował.
Przywykł podświadomie do wykonywania rozkazów Iwaizumi'ego, więc
teraz jego psychika reagowała mimo otępienia.
- Za co ten toast? - szepnął jeszcze
do przyjaciela nim z wielkim uśmiechem uniósł szklankę.
- Ee... Za ciebie, głupku... -
mruknął, wyrwany z otępienia. Spojrzał na chłopaka i uśmiechnął
się krótko, łapiąc jakąś szklankę z resztką jakiegoś napoju
i dopił. - Szczęścia na nowej drodze życia. - dodał, nie wiadomo
czy od siebie, czy powtarzając z jakiej to okazji. Wreszcie spojrzał
tylko poważnie na resztę towarzystwa i odchrząknął. - Możemy
porozmawiać? - spytał, trochę formalnie, ciągnąc już Oikawę za
nadgarstek. Przez dym i tak nie było widać, gdzie znikali.
Oikawę zakuło coś na słowa o nowej
drodze życia. On najchętniej zostałby na swojej. Tej którą już
sobie wyznaczył, ale widać to było niemożliwe...
- Hę? Jasne Iwa-chan~~... - zapewnił
pozwalając się ciągnąć za nadgarstek. Korzystając z tego, że
ktoś obok nich przechodził wcisnął mu w dłonie szklankę w
której jeszcze do niedawna był alkohol. - Do~kąd mnie zabierasz? -
zapytał śpiewnie widząc, ze wychodzą z sali.
- Pogadać. - rzucił tylko i wyszedł
na zaciemniony korytarz, zaraz otwierając drzwi i wciągając go do
jakiegoś pomieszczenia dla personelu, który aktualnie nie pracował.
Przystanął przodem do drzwi i przetarł twarz dłonią, zmęczonym
gestem. - Co ja robię... - Musiał nie myśleć zbyt trzeźwo w
tamtym momencie... Ale ten moment był zaplanowany. Przemyślany...
Musiał go tylko zacząć. Obrócił się do Oikawy, zaczerwieniony
od nadmiaru buzujących w nim emocji. A przede wszystkim zażenowania
i stresu. Dobrze, że nie było zbyt jasno... Jedyny poblask dawała
jakaś lampka świecąca się nad wyjściem.
Tylko... zacząć.
- Oi, wszystko gra? - Zmartwiony szatyn
wstał z jakiegoś kartonu na który usiadł chwilę wcześniej, chcąc
nie stracić równowagi. W końcu sporo wypił. Teraz podszedł
blisko Hajime i położył mu ręce na policzkach. - Źle się
czujesz?
- G... Nie, nie gra. - przyznał,
wypuszczając powoli powietrze. Pokręcił głową, odsuwając od
siebie jego ręce. To wbrew pozorom wcale nie pomagało, ani w
skupieniu, ani w znalezieniu właściwych słów. Te wcześniej
układane chyba całe dziesiątki razy całkiem gdzieś uleciały mu
z głowy. - Jutro się nie zobaczymy. - zaczął wreszcie, odwracając
wzrok. Nie dość, że było mu głupio, to jeszcze nie mógł
spojrzeć mu w oczy. Policzki go paliły, jakby miał gorączkę.
Zmarszczył brwi, nerwowo zaciskając dłonie. Nie opanował tego
wciąż do końca, nawet jeśli tłumił to przez tyle lat. Tym
trudniej było się wysłowić teraz. Ale właśnie teraz
definitywnie musiał to wreszcie zrobić. Najwyższa pora usunąć
się w cień, a to znaczyło, że nic mu już nie zaszkodzi. Może
jutro będzie żałował... Jeśli nie dziś. - Słuchaj Oikawa...
Jutro zaczniesz nowe życie. Wiesz, żona, dom, potem gromadka dzieci
i tak dalej... - Chyba po raz pierwszy wyrwał mu się krótki,
nerwowy śmiech. Szło się skichać przez takie utrudnianie sobie
życia. - Czekaj. - przerwał mu nim ten zaczął. - Nie będę w
stanie obserwować tego z boku. - oznajmił wyraźnie bardziej
zgorzkniałym tonem. Nie był w stanie ukryć zdenerwowania. W
dodatku czuł się jak największy idiota świata, ale przecież
winien mu był wyjaśnienia zanim zniknie. - Nie będę patrzył, jak
budujesz sobie życie z kimś innym, więc zapewne nigdy się już
nie zobaczymy, to wszystko. Wybacz, że tak kończę naszą przyjaźń
i twoją imprezę, ale pomyślałem, że zamknę to w ostatni dzień
twojego starego życia. Najlepiej będzie, jak w ogóle o tym
zapomnisz. - dodał i zerknął na niego nerwowo. Widząc zszokowaną
minę szatyna kiwnął tylko głową jakby tego się spodziewał i
znów obrócił ją w bok. - Będę się zbierał. - rzucił tylko i
czym prędzej obrócił się do wyjścia.
- Stój! Czekaj! - Oikawa złapał
szybko przyjaciela za rękę zmuszając go do przysunięcia się
bliżej w i tak niewielkiej przestrzeni składziku. - Co ty
wygadujesz? - zapytał poważnie. Przyjrzał się dokładnie oczom
przyjaciela. Był zaszklone, prawdopodobnie od alkoholu, ale nadal
trzeźwe. - Jak to się nie zobaczymy, przecież jutro się
spotykamy, prawda? - Uśmiechnął się jakby wszystko co powiedział
brunet było dobrym żartem i klepnął go przyjacielsko w ramię,
nie puszczając jednak mimo to nadgarstka chłopaka przytrzymywanego
drugą ręką. Tak na wszelki wypadek.
- Zrozum, durniu, że to koniec! -
wybuchnął na niego. Po co się głupawo uśmiechał?! Nie miał
zamiaru udawać, że nic się nie stało i dalej stać z boku!
Starczyło już, że nacierpiał się przez te cholerne wszystkie
lata, nie mogąc go zostawić. Miał dość! W dodatku te cholerne
łzy zbierały mu się w oczach... Kompletnie niemęsko. Jakby dość
miał odarcia ze spokoju. - Kocham cię i nie będę udawał, że nic
nie czuję patrząc, jak stoisz koło żony, jasne?! ...Nie spotkamy
się. - powtórzył z pewnym trudem i wstrzymał powietrze,
wyszarpując rękę, żeby tym szybciej móc się wreszcie ewakuować.
Pod wpływem tej desperackiej siły Oikawa musiał go uwolnić.
Przynajmniej nie chciał widzieć u niego obrzydzenia na ostatek. Może nie wyglądał, ale to by go złamało.
Tooru uderzył nogą w drzwi
uniemożliwiając otwarcie ich. Przysunął się przypierając do
nich Iwaizumiego.
- Powtórz to. - zażądał łapiąc
bruneta za ręce i przypierając go do drzwi. - Powiedz to jeszcze
raz. - Nalegał. Gdyby Hajime się przyjrzał prawdopodobnie bez
trudu dostrzegłby błagalną prośbę w jego oczach. - Jesteś
okrutny, wiesz? - wytknął mu i pocałował go mocno. - Jak mogłeś
mi powiedzieć dopiero teraz, co? - wyrzucił mu, gdy odsunął się by
nabrać powietrza i znów go pocałował. Nie miał zamiaru go
puszczać, już nigdy.
Brunet najpierw wpatrzył się w
niego zdezorientowany i zaskoczony, a potem stopniowo przymknął
powieki, niezdolny do stawiania się. Poniosły go emocje. Miał
właśnie stracić swojego najlepszego przyjaciela, miał prawo,
prawda? A teraz... nie rozumiał, co się właściwie działo.
Jedynie sam zachłannie odwzajemnił jego pocałunek, otrząsnąwszy
się z pierwszego otępienia. Odetchnął głęboko, z
niezrozumieniem, czując, jak ten się odsuwa. To już? Koniec? Tak
chciał go pożegnać? I to on był okrutny...?
- Mmnnn... - jęknął, czując znów
jego usta na swoich. Czując oswobodzone ręce ułożył je na jego
policzkach, nie przerywając, dopóki nie zabrakło mu oddechu. -
Kocham cię. - powtórzył ciszej i nieco bardziej ochryple,
wpatrując się w niego poważnie lekko zaczerwienionymi z wysiłku i
od alkoholu oczami. Zresztą cały już chyba był czerwony, od
policzków po czubki uszu. Chciał dopatrzyć się jego odpowiedzi.
Nie oczekiwał, że zostawi dla niego narzeczoną, chciał się tylko
upewnić, że się go nie brzydzi. Nawet, jeśli go pocałował, miał
przecież prawo być na niego zły. Albo i nawet wściekły. - Ale
nie musisz robić takich rzeczy żeby ratować naszą przyjaźń. ...Schrzaniłem, co? - mruknął. Teraz, na dzień przed ślubem, to
było niepotrzebne...
- Jak cholera. - zaśmiał się
przytulając chłopaka. Położył mu głowę na ramieniu i
wymruczał: - Przez ciebie puściły mi wszystkie granice. - przyznał, ostatecznie gryząc go lekko w ucho. Nie chciał się dowiedzieć
czegoś takiego przed ślubem, jednak... był o wiele szczęśliwszy,
że w ogóle to usłyszał. Przewidywał, że Iwaizumi nie jest typem
osoby, która wstanie w kościele i po wiekopomnych słowach "kto
zna powód... lub niech zamilknie na wieki" wykrzyknie "Nie
zgadzam się!". Choć wiele razy przeżywał ten scenariusz w
swoich dziecinnych fantazjach.
Odsunął się od przyjaciela chcąc
sprawić, czy wszystko gra. Iwaizumi drgnął chwilę temu. Widząc
jednak jego zarumienioną twarz Oikawa nie mógł się powstrzymać.
- Waa~ jesteś tak słodki Iwa-chan! -
wykrzyknął łapiąc jego twarz w dłonie i zaczął cmokać go po
policzkach, czole i nosie. Musiał się nacieszyć możliwością
robienia czegoś takiego bez groźby oberwania piłką lekarską.
- Przepraszam. - mruknął, wzdrygając
się krótko na dotyk jego ucha. Pobudzał go bardziej, niż myślał.
Ten głupek pewnie nawet nie był tego świadom... - Nie mów tak. -
Przymkąwszy znów powieki rozchylił lekko usta. Zupełnie, jakby
docierało do niego za mało tlenu. Już wyobrażał sobie swoje
samopoczucie dnia jutrzejszego... Choć tak naprawdę było mu teraz
tak dalekie, że nie potrafił w pełni zdać sobie z niego sprawy.
Puścił jego poliki na rzecz objęcia go w pasie, mimo wszystko
nawet nie próbując go uderzyć za takie zachowanie. Nie musiał go
już odtrącać. Nawet jeśli powinien. - Jeszcze raz. - wymruczał,
przesuwając jego głowę tak, żeby go pocałował. Ostatni raz.
Teraz to już miał być ostatni raz, w końcu to nie były pocałunki
dla niego. On je tylko kradł pewnej dziewczynie, bo miał taką
okazję.
- O nie, nie. - Tooru pokręcił głową
blokując usta Iwaizumiemego swoją dłonią. - Jeden raz mi nie
wystarczy - mruknął puszczając go. Przybliżył się do niego i
wyszeptał mu w usta - chyba rozumiesz? - Nim znów go pocałował.
Hajime nawet nie zdążył
odpowiedzieć, więc tylko cicho wypuścił powietrze nosem, łapiąc
za jego opuszczoną dłoń. Przesunął ją na swoje plecy w
okolicach talii, podczas gdy ich usta ocierały się o siebie już
wolniej, choć w dalszym ciągu równie namiętnie. Powoli, nie
odrywając się od niego ani tym bardziej nie otwierając oczu,
zsunął jego dłoń ze swoich pleców na pośladek, niezbyt pewny,
czy nie przegina. Ale jeśli dziś mieli już się od siebie nie
odsuwać, chciał przynajmniej móc zapamiętać go w taki sposób. O
ile nie miał go odtrącić.
Oikawa powoli przesunął się z
pocałunkami na policzek, by później zacząć całować chłopaka
wzdłuż linii szczęki. Gdy Iwaizumi z cichym jęknięciem odchylił
głowę Tooru zszedł z pocałunkami na szyję znacząc mokrym śladem
drogę, aż do zapięcia koszuli chłopaka.
Ręką ścisnął delikatnie pośladek
jakby niepewnie pytał "Mogę?"
W odpowiedzi Iwaizumi jedynie
poluzował krawat i bez patrzenia zajął się rozpinaniem guzików
jego koszuli. Czy ktoś ich teraz zobaczy czy nie, czy tak wypadało
czy nie, to były drugorzędne pytania od momentu, w którym krew
praktycznie uderzyła mu do głowy, szumiąc i rozpalając skórę.
Nie było w tym nawet miejsca na zażenowanie, skoro miał go dla
siebie tylko dziś.
Wreszcie po tak długim czasie
zsunął mu koszulę z ramion, a sam znów lekko się wzdrygnął na
dotyk niżej, od którego rósł namiot w jego spodniach. Na
pocieszenie miał fakt, że Oikawa miał tak samo.
Oikawa zsunął się niżej delikatnie
nosem i zębami odpinając kolejne guziki koszuli. Po odpięciu jej
znów ruszył w górę znacząc za sobą mokrą ścieżkę. Słony
smak potu tańczył mu na języku. Jedną ręką nadal ugniatał pośladki
Hajime, drugą przesuwając na jego przyrodzenie, umiejętnie odpinając
pasek i spodnie chłopaka.
W zęby złapał jego krawat i
uśmiechnięty spojrzał na niego z dołu.
- Zostawimy go, dobrze Iwa-chan? -
zapytał, pociągając za materiał. - Pasuje ci. - przyznał.
Iwaizumi jedynie spojrzał na
niego podnieconym wzrokiem mimo zaczerwienionej twarzy, uparcie
zaciskając usta, bo jednak bezwarunkowe zażenowanie zalało go falą
nie do powstrzymania. Wplótłszy palce we wciąż miękkie kosmyki
włosów Tooru pokiwał głową, zgadzając się, choć z rozpiętą
koszulą zsuwającą się z ramienia, krawatem i przyrodzeniem
napierającym na wystający zza rozpiętego rozporka materiał
bokserek nie czuł się już ani trochę panem sytuacji. Dlatego też,
w tej wydartej z życia chwili pozostawił kontrolę sytuacji
Oikawie.
~~~~~~~(falujący time skip, bo
falujące time skipy są dobre :3)~~~~~~~~~~
Oikawę obudził wyjątkowo
nieprzyjemny odgłos przychodzących jedna po drugiej wiadomości.
Były jak kolejne cegły spadające na jego obolałą głowę.
Niezadowolony warknął coś pod nosem i podniósł się chwytając
za telefon. Widząc od kogo są wszystkie sms'y momentalnie usiadł.
Podrapał się po głowie przeglądając je.
- Przecież to odwołałem... - mruknął
zdziwiony, z niezadowoleniem sunąc w górę listy by upewnić się, że
tak zrobił. Przescrollował do życzeń "Miłego wieczoru
kawalerskiego misiu :*" i nadal nic nie znalazł. Otworzył
szerzej oczy. Nie napisał.
Wyskoczył z łóżka jak oparzony
zaczynając w pośpiechu wrzucać ciuchy, ręczniki, ładowarki,
elektronikę i inne potrzebne mu rzeczy do torby sportowej.
Jednocześnie starał się ubrać. Na początku nawet mu to
wychodziło, ale gdy w samej bieliźnie skacząc na jednej nodze, na
drugą próbując ubrać skarpetkę potknął się o dywan musiał
nieco zmienić plany. - Po kolei. - Stwierdził gdy tylko podniósł
się z ziemi.
Łóżko Iwaizumi'ego było zimne.
Nie dość, że zimne, czuł się źle, zewnętrznie i wewnętrznie.
Otarł podpuchnięte i nie otwierające się od razu do końca oczy,
budząc się.
Czyżby wczoraj płakał? Miał
mgliste wspomnienia co do tego szczegółu.
Po paru mrugnięciach, ze
zmarszczonymi brwiami mógł spojrzeć normalnie na świat. A mimo to
tylko zamknął je znowu, olewając golenie się czy nawet przemycie
twarzy wodą. Podrapał się po podbródku i zakopał mocniej w
kołdrze, warcząc coś przez zaschnięte gardło pod nosem.
Wczoraj mógł uznać za nie taki
zły dzień, jeśli tylko mógłby przespać dzisiejszy. Gotów był
iść na naprawdę spore ustępstwa, byle móc stracić świadomość.
Stukanie do drzwi było jak seria
łupnięć.
Zapić kaca alkoholem? Kac
moralny, fizyczny, uczuciowy? To nienormalne, by czuć się jak
kluska w zaschniętym maśle tylko dlatego, że właśnie traciło
się najlepszego przyjaciela i jednocześnie ukochaną osobę. A może
właśnie normalne? Skąd miał wiedzieć. Ślady po dotyku zeszłej
nocy pamiętał tak dokładnie, że niemal boleśnie i zapewne nie
pozwoliłyby mu zapomnieć, gdyby próbował je zapić.
Znów łupanie.
Może weźmie zwolnienie z pracy
na następny dzień? Ledwo udało mu się wygrzebać i trochę tracąc
równowagę naciągnął na siebie spodnie, a potem koszulką zakrył
parę malinek na torsie. Żałował, że sam nic po sobie nie
zostawił, ale tak było lepiej.
Lepiej. Z tą myślą otworzył
drzwi.
- Yo Iwa-chan~... - W drzwiach
niewielkiego mieszkanka Iwaizumiego stał Oikawa szczerząc się
wesoło. Ubrany w luźne ciuchy, ze sportową torbą przewieszoną
przez ramię nie wyglądał kompletnie jak ktoś kto za parę godzin
miał się żenić. - Wyglądasz jak kupka nieszczęścia. - mruknął
zmartwiony i wprosił się do mieszkania. - A przecież dzisiaj jest
pierwszy dzień naszego nowego życia. - przypomniał mu radośnie. -
Trzeba się cieszyć. - dodał, wsuwając w dłonie przyjaciela dwa
bilety na pociąg. - No pakuj się, bierz to co potrzebne i całą
wolną forsę jaką masz. - stwierdził otwierając już szafę.
Zaczął wyrzucać z niej na ziemię potrzebne, jak mu się wydawało,
rzeczy.
- ...Co ty tu, do cholery, robisz? -
wykrztusił w końcu zaskoczony brunet. Zamknąwszy drzwi spojrzał
na bilety. Dwa? Wyjeżdżają? Że... co? Patrząc na nie podszedł
do Oikawy i pierwsze co trzepnął go przez głowę. - Oi, Bakakawa!
Wyjaśnij się, bo czegoś tu nie rozumiem. - zarządał, marszcząc
znów brzwi i kładąc pięści na biodrach. - I przestań wyrzucać
mi ciuchy. - dorzucił, niezadowolony z tego, że te zaczynały
wyglądać równie niechlujnie, co on sam.
Wiedział, że Oikawa to
narwaniec, ale co on nagle planował? Zwiać od swojej narzeczonej?
- Staram się ciebie zapakować. -
mruknął grzebiąc w szafie. Na dnie przecież musiała być jakaś
torba podróżna. Hajime zawsze je tam pakował. - A ty się rusz, ogarnij, umyj, ogól... i koniecznie wypij kawę, bo wyglądasz
okropnie. Pociąg odjeżdża za półtorej godziny. Nie wiem dokąd
jedziemy. Kupiłem bilety bo były tanie. Chyba gdzieś nad ocean. - dorzucił, żeby Iwaizumi wiedział jak się ubrać.
- Dzięki. - prychnął pod nosem.
Każdy z pewnością lubi słyszeć, że wygląda okropnie z samego
rana. Zresztą miał do tego prawo, to była ciężka noc... - Tylko
chyba zapomniałeś o takim małym szczególe... Żenisz się
dzisiaj. - Założył ręce na piersi. Nie żeby tego chciał. Jednak
skoro Oikawie tamta dziewczyna podobała się na tyle, by poprosić
ją o rękę, to co on do cholery robił tu? Mieli się więcej nie
widzieć. Tymczasem on... co? Urządzał sobie z nim podróż
poślubną? - Chyba mi nie powiesz, że jej się odwidziało? -
zagadnął. No bo chyba nie on uciekał sprzed ołtarza...? Panika
przedślubna?
- Zerwałem zaręczyny. - wyjaśnił, wychodząc z szafy. W dłoniach dzielnie dzierżył torbę. - Skoro
mogę być z tobą, to cała ta szopka tylko przeszkadza. - Wyjął z
kieszeni spodni komórkę i podał ją Iwaizumiemu. Odrzucił
połączenie przychodzące i kilkanaście tych, które były wyświetlone jako nieodebrane. Otworzył smsy i pokazał Iwaizumi'emu o
co chodzi.
Do: Haruhi
"Odwołuję ślub. Na zawsze.
Wiem, że pewnie zniszczę ci przez to życie, ale nie chcę go
rujnować tam obojgu"
Do: Haruhi
" Jako rekompensatę możesz
zabrać kogoś kogo naprawdę lubisz i jechać na nasz miesiąc
miodowy z nim. Wrócę za parę tygodni, wyprowadź się do tego
czasu. Klucze zostaw w skrzynce.
Oikawa"
- ... - Przeczytawszy sms'y, zaraz
zakryte przez dzwoniący numer, czarnowłosy ponownie zmarszczył
brwi i spojrzał na swojego towarzysza. - To musiało ją zaboleć. -
zauważył. Jednak jednocześnie wiedział, że to cały Oikawa, ten
prawdziwy i dobrze mu znany Oikawa, który nie był jedynie
przystojnym i zabawnym idiotą. Hajime poważnie spojrzał na
wibrujący telefon i po prostu go za niego wyłączył. - Jeśli
zamierzasz być tylko ze mną, nie musisz wiedzieć kto dzwoni. -
podsumował, po czym na jego ustach pojawił się lekki, właściwie
mimowolny uśmiech. W takim razie chyba wszystko było załatwione.
Po tym co zauważył w sms'ach i po tym, że dzwonili głównie
rodzice Oikawy rozumiał już, jak mniej-więcej wygląda sytuacja.
Kiedyś wypyta go dokładniej, czemu zgodził się na zaplanowane mu
małżeństwo. I co właściwie było przed wieczorem kawalerskim.
Teraz jednak powinni odpocząć razem w ciszy, a po podróży
zrelaksować się przy chłodnej lemoniadzie, lodach, czy czymś
takim. Na tyle, na ile ten plan był wykonalny. Obrócił się w
stronę łazienki. - Nie myśl sobie, że daruję ci dłuższe
wyjaśnienia, jasne? - zastrzegł jeszcze, nie ukrywając jednak, że
odzyskał swój dawny humor. - Lepiej się przygotuj, Oikawa. A teraz
daj mi paręnaście minut. - uprzedził i zamknął za sobą drzwi
łazienki. Tak gdyby ten zboczeniec stwierdził, że mało mu po
wczoraj... czy coś. Przecież sam by go nie zaprosił pod prysznic!
Poza tym nie chciał się spóźnić
na ten pociąg na nową drogę życia.
- Spokojnie, spokojnie. Zmieniam numer.
- Wyszczerzył się. - Musimy kupić tylko starter na stacji~ A na
wyjaśnienia mamy czas. - zapewnił wesoło. - Mam wolne na miesiąc,
a ty masz przerwę wakacyjną, nie? Więc o ile znajdziemy miejsce
gdzie możemy się zatrzymać i starczy nam forsy to znikamy na ten
czas, co nie? - zapytał jeszcze wrzucając wszystko do torby jak leci.
Jak dla niego nic poza kąpielówkami i bielizną nie było
Iwaizumi'emu potrzebne.
Tooru postanowił na chwilę przerwać. W sumie powinien dopytać się czy Hajime chce zabrać coś
szczególnie mocno. Szatyn przeszedł do kuchni i nastawił wodę. Do
kubków wsypał kawy i cukru. Uśmiechnął się do siebie. Tak miał
wyglądać pierwszy dzień jego nowego życia.
- Starczy. Mam całą wypłatę, a ty
na pewno jakieś resztki ze ślubnych. - odpowiedział, choć zapewne
poza łazienką nie dało się tego usłyszeć. Uśmiechając się
szeroko do lustra nasmarował się pianką do golenia i ogolił
zadziwiająco szybko. A może zleciało mu tak dlatego, że przez
głowę przechodziło mu tyle myśli? Nie odczuł upływu czasu.
Starczyło paręnaście minut, by
wyszedł z łazienki odświeżony i wciąż ze śladami rumieńców
po gorącu... a może nie tylko? Kto mógł wiedzieć?
- A rodzice? - rzucił jeszcze,
podchodząc od tyłu i kładąc mu rękę na ramieniu. Wiedział, że
Oikawa na dobrą sprawę nie chciał stracić w ich oczach
akceptacji, więc ciekaw był, co oni na tę wiadomość. Odebrał od
niego kawę, po czym jakby nigdy nic poszedł siąść przy stole.
...No przecież to nie tak, że dziś już faktycznie głupio mu było
się w niego wtulić... Po tylu latach odpychania go zresztą... Miał
być przylepą? A w życiu.
- Nie ważne. - Wyszczerzył się
wesoło do Iwaizumiego. Teraz chłopak wyglądał o niebo lepiej. -
Chcieli, żebym wydoroślał, więc podjąłem dorosłą decyzję,
prawda? - Uśmiechnął się i napił ciepłej kawy. - Właśnie, a
propos tej decyzji nie wiem co masz ochotę zabrać poza ciuchami,
więc musisz się dopakować. - przypomniał mu. Czas do pociągu
bardzo szybko się im skracał. - Ale chyba nie będą mieć mi tego
za złe... Nie wykosztowali się za bardzo, cały ślub, organizacja
i finanse były po stronie rodziców Haruhi, na ich własne życzenie,
więc... no wiesz. - Uśmiechnął się znów. - Nie mogę się
nacieszyć widokiem ciebie popijającego poranną kawę.
- Wiesz, że gadasz nieskładnie? -
Wyszczerzył się krótko, nim wziął kolejny łyk kawy.
Pobudzające. Choć po dzisiejszym szoku mało co mogłoby go
pobudzić jeszcze bardziej. Jedynie powoli docierało do niego, że
to realne. I że chyba nie doceniał jego impulsywnych decyzji... -
Twoi rodzice pewnie czują się odpowiedzialni. Jak już wrócimy i
emocje opadną załatwisz to jak należy. - zaznaczył, rzucając mu
spojrzenie mówiące, że tego dopilnuje. - A co do kawy, jak
będziesz ją robił z rana przyzwyczaisz się do tego widoku. Przez
cały... Całe. - poprawił się, uświadamiając sobie przy tym
żenującą prawdę - teraz zapewne faktycznie zmieni się to w jakiś
ich miesiąc miodowy. Choć pierścionka nie dostał.
- Jak sobie życzysz Iwa-chan. Po
powrocie grzecznie przedstawię cię moim rodzicom. - Obiecał mu
naprawdę szczerze. - I kawę ci będę robił. Obiecuję. - Pokiwał
głową. - Będzie ci ze mną dobrze, naprawdę. - Widząc, że oboje
już dopili kawę zabrał puste kubki i odniósł je do zlewu. -
Dokończ pakowanie i się ubierz zaraz musimy jechać. - Przypomniał
mu jeszcze nim mrucząc sobie coś wesoło pod nosem odkręcił wodę
by umyć szklanki.
- Nie obiecuj za dużo, bo będę
trzymał cię za słowo. - rzucił brunet, zabierając torbę i w
przelocie niszcząc mu fryzurę krótkim czochraniem. Ten raz mógł
go zdziwić. A właściwie ten któryś, zapewne nie ostatni raz. Jak
wspominał... trzymał go za słowo, a więc też zgadzał się na
to, żeby starał się spełnić swoje obietnice.
Czując permanentny skurcz
policzków i kącików ust znany jako uśmiech, przejrzał zawartość
torby i dopakował parę rzeczy, w tym dokumenty i kasę jaką miał
w domu. Wreszcie upewnił się, że ma bilety, założył kurtkę i
zawrócił z przedpokoju po Oikawę.
- Gotowy? - rzucił, opierając się o
próg z torbą na ramieniu. Mieli się chyba spieszyć... Do tego ich
odpoczynku.
Oikawa zaburczał coś dziecinnie
czując jak jego fryzura jest psuta. Postanowił skorzystać z
chwili, gdy Iwaizumi się dopakowuje i ją poprawić. Przeglądał
się właśnie w łyżeczce po herbacie gdy chłopak do niego wrócił.
Tooru odłożył więc sztuciec i wyszczerzył się do chłopaka.
- Jasne~!- Oikawa podszedł do framugi
i z wesołym uśmiechem objął bruneta. Pocałował go w policzek
nie mogąc się dłużej powstrzymać... zwłaszcza, ze teraz mógł
tak robić bez problemów. - A ty Iwa-chan?- Zapytał zaciekawiony
odsuwając się nieco od chłopaka. Przekręcił pytająco głowę w
bok - Gotów na pierwszy dzień reszty swojego życia?
Iii~ Tym akcentem optymistycznie zaczniemy pierwszy dzień naszego nowego życia, co~? :3
Chociaż właściwie trudno uznać, kiedy się kończy, a kiedy zaczyna. Każda nowa następna sekunda może być pierwszą.
Jestem strasznie dumna z tego shot'a, jako że osobiście wymyśliłam fabułę... po raz pierwszy od... Nie mam pojęcia od kiedy x3 I z miejsca ją pokochałam.
Oby i wam uświetniło to wieczór, tymczasem do zobaczenia w następnym rozdziale hq questa, który powinien pojawić się jakoś za tydzień~ Gia na!
Yo. Właściwie nie mam co wam tu mówić. Więc tylko wypomnę Inu-chan, że pod ostatnią notką pisała, że "kopniak" sprawi, że będzie robić pewne rzeczy szybciej. No cóż.... jak widać niekoniecznie :P Nie mniej jednak mam nadzieję, że czytanie upłynęło wam miło.
Supcio!!!! Huhuhu oni są dla siebie stworzeni <3
OdpowiedzUsuń