poniedziałek, 27 czerwca 2016

Haikyuu drama quest - rozdział 7


     Czarnowłosy chłopak siedział na drzewie. Obserwował z góry cały otaczający go obszar, jednocześnie zrywając liście z drzewa. Rzecz jasna musiały to być te najzdrowsze i najbardziej zielone, więc i im poświęcał sporo czasu i obserwacji. Widząc zbliżającego się chłopaka o blond włosach zeskoczył na dół i skinął mu, chowając drugą dłonią "składniki" do woreczka zawieszonego na szyi.
     On i jego nauczyciel nie musieli porozumiewać się za pomocą słów, więc zaraz po tym odwrócił się i poszedł w swoją stronę, a dokładniej w stronę pobliskich drzew. Stały tu, co do jednego te same co sześć lat temu, kiedy się zgubił. Nie tylko jemu o ciepłej porze roku dostarczały cienia i lekkiej wilgoci, musiał więc w końcu znaleźć pod którymś grzyb, którego szukał. Miał za zadanie stworzyć maść nawilżającą. Zadanie proste i banalne? Nie do końca, jeśli nie wolno przy tym wykorzystać z żadnego znanego mu przepisu a jedynie ze składników, które same mu się nasuną. I po co akurat nawilżającą? Nie rozumiał tego... Jednak zadanie to zadanie, zamierzał się wykazać. A do tego potrzebował pełnego skupienia.
     Oikawa i Kuroo naburmuszeni siedzieli nieopodal i przypatrywali się Iwaizumi'emu. I choć każdy z nich był zły z innego powodu miny obu były straszne. Tooru był zły, że przez głupie zaliczenie nie może wyciągnąć nigdzie bruneta, który ostatnimi czasy, ku niepocieszeniu króla, coraz mniej chętnie się z nim bawił. Kuroo natomiast był zły bo musiał czekać. Dobrze wiedział, że Kenma ma spory zapas maści nawilżającej! Widział to na własne oczy i to nie raz! A mimo to musiał czekać aż ukochany pupilek jego pana skończy... Nie żeby narzekał na to, że ma w nocy pomóc z oceną maści, ale... czekać? Prawdopodobnie robił to tylko przez wzgląd na fanaberie blondyna.
     Starając się nie zauważać niepotrzebnie wbijających się w jego znikające plecy spojrzeń Iwaizumi zagłębił się w las. Tam znalazłszy odpowiedniego grzyba odłożył od razu swój niezbędnik, wyciągnął produkty i zaczął wszystko ucierać, ważyć, i upłynniać. Tu, pod drzewem, miał właściwie ciszę i spokój... Do tego stopnia, że wręcz stawał się senny. Mimo to na pomoc nie miał co liczyć, więc starał się utrzymywać przytomność umysłu, powoli dodając gęste krople z jednej z wcześniej przygotowanych fiolek, które zawsze miał przy sobie.
     Tymczasem jego nauczyciel zatrzymał się nad oczkiem wodnym obok zamku, po czym zniknął, rozpłynął się, a dokładniej stał się niewidzialny. W ten sposób bezszelestnie przeszedł się, obserwując wszystko i wszystkich. Choć zdawał sobie sprawę, że wszyscy byli już na poziomie, na którym byliby w stanie go zauważyć.
- Nie cierpię gdy wciągacie mojego słodkiego Iwa-chana w wasze chore gierki. - burknął król podciągając nogi pod siebie i z wyrzutem spojrzał się na swojego podwładnego.
- To nie moja wina! - bronił się Kuroo. - Poza tym to był pomysł Kenmy... - burknął, uśmiechając się jednak na imię ukochanego. - Nie uwierzyłbyś jak perwersyjny może być gdy się rozkręci~... - Głos Tetsuro przybrał bardziej rozmarzoną barwę a oczy skierowały się w niebo, najprawdopodobniej coś rozpamiętując. Bezwiednie na usta bruneta wpłynął ten specyficzny rodzaj uśmiechu, który towarzyszył myślom o blondynie. - Poza tym powinieneś być mu wdzięczny. - mruknął powracając do rzeczywistości po dłuższej chwili milczenia. Spojrzał na swojego króla licząc na to, że ten spojrzy na niego z zainteresowaniem. Przeliczył się jednak... Wielki i wspaniały król demonów na czworakach właśnie śledził powrót mrówek do mrowiska dokładając czasem owadom jakąś jagódkę czy kwiatek by te nie wracały z pustki rękoma. Na słowa bruneta zareagował tylko mruknięciem, jednak postanowił podjąć temat.
- Niby dlaczego mam być wdzięczny? Zabieracie mi czas zabawy z moim Iwa-chan... - poskarżył się smutniejąc i zostawił mrówki w spokoju.
- A jak myślisz, do czego w przyszłości przyda się "twojemu Iwa-chan" maść nawilżająca? - Kuroo zabawnie poruszył brwiami obserwując z zadowoleniem jak jego król nabiera powietrza chcąc prawdopodobnie go ochrzanić, jednak z jego ust nie wychodzą słowa, w zamian za to jego pliczki robią się lekko różowawe, a sam szatyn odwraca lekko wzrok.
- Obaj jesteście zboczeńcami. - oznajmił spokojnie głos Kenmy, gdy ten przystanął obok. Zaraz po głosie zmaterializował się sam czarodziej i wpatrzył się spokojnym wzrokiem w Kuroo. Nie dało się odczytać w jego oczach żadnej złości czy nagany, jedynie to samo zwyczajne znużenie, jakie zawsze ukazywały jego oczy. - Krem nawilżający ma więcej właściwości. Przypomnij sobie Kuroo, że sięgasz po niego, bo stoi bliżej na półce. - Fakt, że gdyby mu bardzo zależało przełożyłby miejscami olejki z emulsjami nawilżającymi przemilczał. W końcu na mało czym mu zależało, ponadto tak było wygodniej. Kuroo dawał się łatwiej prowokować w pewnych sytuacjach. Nie sądził też, by Iwaizumi zamierzał to kiedykolwiek stosować w ten sam sposób co on. Wszystko to jednak nadal pozostawało niejasną przyszłością zależną od jego decyzji.
     Uświadomiwszy już tamtą dwójkę, że wszystko słyszał, wyciągnął z kieszeni swój nieśmiertelny kryształ i wywoławszy na jego powierzchnię obrazy niemal całkowicie odciął się od rzeczywistości. Niedawno w zimniejszych rejonach świata wynaleziono broń, która miała znacznie większe pole rażenia, a z którą nie wypróbował prawie żadnego scenariusza wojny.
     Kuroo przewrócił oczyma i z wesołym uśmiechem podciął Kenmie nogi, na tyle delikatnie jednak by nic mu nie zrobić. Złapał go pewnie i usadził na sobie pozwalając blondynowi grać. Z biegiem czasu już pogodził się z tym, że kryształ jest nieodłącznym elementem tego czarodzieja, choć gdyby przez niego Kenma nie chciał się nim zainteresować pewnie wyrzuciłby go przez okno... Póki co jednak on i urządzenie żyli we względnej symbiozie.
     Oikawa widząc tę scenkę z niezadowoleniem przewrócił oczyma i odwrócił wzrok z zacięciem zaczynając się przypatrywać liściom.
- Jeszcze dwa lata. - burknął do siebie.
     Kenma nic sobie nie robił z podcięcia mu nóg, nie przestał wpatrywać się w bitwę nawet wówczas, gdy pewny uścisk doprowadził go na kolana bruneta. Oparł się jedynie o niego dla własnej wygody i wskazał ludziom miejsce, gdzie powinni przenieść oddziały. Bo widocznie wiatr był ważnym czynnikiem. Zwrócił jednak większą uwagę na słowa króla.
- Za dwa lata z dnia na dzień nie będzie miało sensu. Spadną szanse powodzenia. - Nie uniósł nawet wzroku znad prowizorycznego ekranu. - Teraz jest najlepszy moment. - dodał z delikatnym naciskiem na "teraz". Znów ignorując, a może raczej biernie akceptując nos Kuroo zanużony w jego kosmykach, przez wszystkie te lata przypominających budyń, machnął palcem, wyczarowując małego, mieniącego się kolorowo owada, który zaraz poleciał przed Oikawą. - Iwaizumi pracuje tam. - dodał, jakby ponaglając, by król nie przeszkadzał. Choć jego głos się nie zmienił.
     Oikawa popatrzył za owadem. Burknął i zaczął podnosić się z ziemi.
- Wyganiać króla i kazać mu ganiać za jakimś robalem... Oboje staliście się bezczelni. - fuknął mimo wszystko odchodząc. Nie miał ochoty patrzeć na ich przekomarzanki i niestety musiał przyznać, że Kenma ma rację. Powinien coś zrobić... Tylko, że nie za bardzo wiedział co.
     Drugi demon uśmiechnął się widząc odchodzącego króla. Sam powinien przemówić mu do rozsądku, ale widać Kenma okazał się w tym lepszy. Cmoknął blondyna w policzek niemo stwierdzając, że jest cudowny i znów ułożył głowę na jego włosach pozwalając mu w spokoju zająć się swoją bitwą.
     Szesnastoletni chłopak siedział oparty o drzewo. Wytrwale, wprawną już i dość umięśnioną ręką ucierał okrężnymi ruchami zioła z olejkami w moździerzu. Mimo, że znał zaklęcia na rozpalenie małego ognia i wytrwale je przećwiczył kilka lat temu, miał już przygotowane zarówno krzemienie jak i rozpałkę. Ziewnął krótko, rozglądając się za mrówkami. Nie było trudno je znaleźć. Obserwował ich równy chód, chcąc umilić sobie czas.
     Wszystkie szły monotonnie, w tym samym czasie, rytmie, kierunku. Pochylone nad swoją robotą, nie czuły chyba jeszcze ogłupiającej słodyczy zapachu jego maści.
     Odprężony własnym naparem postawił go na swojej stopie, siedząc po turecku. Sięgnął po trociny z zasuszonego drzewa i krzemienie. Ręce mu jednak opadły, więc darował sobie na ten moment. Tylko chwila. Odpocznie, ten krem to nic wielkiego. Może trochę za dużo powtarzał tej nocy, żeby zabić inne myśli, które i tak nie pozwalały mu zasnąć.
     Zerknął na tańczące na kępkach trawy promienie słońca i przymknął oczy, gdy jeden z nich padł na jego twarz, ocieplając ją. Parę oddechów i chwil później przysnął, z krzemieniami zaciśniętymi w dłoniach.
     Oikawa z pewnym zawstydzeniem szukał bruneta między drzewami. Nigdy nie obiecał mu, że nie będzie przeszkadzać, ale wydawało mu się, że tego oczekuje Iwa-chan. Jego wątpliwości rozwiały się dopiero, gdy zauważył śpiącego pod drzewem bruneta. Podszedł do niego i rozczulony przeczesał mu włosy.
- Tyle lat, a śpiąc nadal wyglądasz niemożliwie uroczo. - mruknął przysiadając się obok. Pozwolił głowie młodego rycerza oprzeć się o swoje ramię, a sam przyłożył policzek do jego włosów. - Za dużo się uczysz Iwa-chan, a potem śpisz na testach~...
     Bruneta wybudził jego własny, nagły dreszcz. Z zaskoczeniem odkrył, że poza nieco obolałą szyją jego ciało znajdowało się nadal w tej samej pozycji. Nawet moździerz nie ucierpiał przez jego nieuwagę. Wszystko więc było w porządku. Oprócz...
     Czy on się w kogoś wtulał?
     Serce podskoczyło mu w piersi, kiedy gwałtownie uniósł głowę i odsunął się nieco. Zaskoczony przyjrzał się Oikawie.
- A, to ty. - burknął, natychmast starając się ukryć zażenowanie całą tą sytuacją. I jeszcze zasnął robiąc maść... Ile czasu mogło minąć? Czym prędzej, nerwowym ruchem zebrał trociny na misternie ułożone patyczki i zaczął szukać krzemieni. Minęła chwila nim zorientował się, że trzyma je w rękach, co tylko zwiększyło jego podenerwowanie. Na policzki wystąpiły mu rumieńce, kamienie trochę krzywo krzesały iskry. - Co, Kenma cię przysłał? - upewnił się, zerkając na niego ukradkiem i marszcząc brwi. - Wcale nie byłem zmęczony. To przez to głupie słońce... Trzeba mnie było obudzić. - burknął znów i nachylił się, by osłonić rozpałkę dłońmi, a potem lekko na nią podmuchać, by się rozpaliła.
- Właściwie to chciałem się spytać czy z czymś ci nie pomóc Iwa-chan. - Demon podrapał się po głowie i zaśmiał głupawo. - Widzę, że mnie nie potrzebujesz i całkiem dobrze sobie radzisz. Nie przeszkadza ci, że spędzę tu z tobą chwilkę? Myślę, że Kenma nie będzie miał nic przeciwko. - dodał żeby brunet nie wygonił go ze względu na chęć zdania.
     Król demonów westchnął wyrywając z ziemi ździebełko trawy i wsunął je sobie pomiędzy wargi. Nie wiedział jak rozmawiać z Iwaizumim na takie tematy. On chciał po prostu spędzać z nim czas. To by go usatysfakcjonowało.
- No... Możesz zostać. - Brunet złagodniał trochę, choć nadal wpatrywał się z pozostałościami rumieńców w rozniecane ognisko, zamiast w niego. Zabrał liźnięte płomieniem ręce i jakby nigdy nic się nie stało podmuchał na różowy ślad na poduszce dłoni. - Raczej to nie jest nic skomplikowanego. Tylko mnie więcej nie... zaskakuj. - dodał, w ostatniej chwili zmieniając słowo "strasz". Nie wystraszył się go! Co więcej, Oikawa był chyba ostatnią osobą, której mógłby się wystraszyć... Z tą myślą Iwaizumi wyciągnął wygiętą nieco przy końcach, okrągłą płytkę i podparł ją mokrymi patykami tak by stała nad ogniem. Po tym zsunął na nią zawartość kamiennego naczynia, a je włożył z powrotem do lnianej torby, którą nosił przy pasie. Za to z woreczka na szyi wysypał na dłoń trochę malin i podsunął Oikawie. - Chcesz trochę? - mruknął, spoglądając na niego. Nie do końca wiedział, jaki nawiązać temat... Więc postanowił posiedzieć razem z nim w ciszy.
     Oikawa uśmiechnął się i przyjrzał nieco już pogniecionym malinkom. Widząc jednak zaróżowione, wcale nie od soku a od poparzenia palce mimowolnie złapał za nadgarstek chłopaka i przyciągnął jego rękę bliżej, prawie że odruchowo wsuwając opuszki jego palców do ust. Iwaizumi prawdopodobnie nie złagodziłby bólu sam nie chcąc wyjść na mięczaka, a Oikawa zbyt się martwił, by mu na to pozwolić.
- C-cco ty...? - bąknął brunet, odruchowo próbując odsunąć dłoń. Czuł jak coś uderza mu do głowy i jego ciało jakby instynktownie nagrzewa się do niemożliwych temperatur. Parę malin upadło na ziemię, ale tego w tej chwili w ogóle nie zauważył. - Co robisz głupku...! - burknął, patrząc na niego z niedowierzaniem, mimo spojrzenia szatyna. Ta dawka zażenowania była wręcz niemożliwa do wytrzymania. Gdzieś tam zdawał sobie sprawę, że poparzona skóra palców pulsuje jakby z ulgą, z drugiej strony czuł ciepło i wilgoć jego miękkiego języka i całkiem na moment przestał rozumieć, co się z nim dzieje. No co ten idiota wyprawiał?! - Puść, tak się nie robi... - burknął poważniej, chcąc nagle za wszelką cenę uwolnić się od tej dziwnej sytuacji.
- Ale Iwa-chan nic by nie zrobił i mogłoby mu się coś stać. - mruknął, wyjmując palce z ust, mimo to wciąż przytrzymywał nadgarstek bruneta. Przejechał zmartwiony kciukiem po jeszcze mokrej skórze sprawdzając czy było choć trochę lepiej. - Piecze?- Zapytał patrząc poważnie w oczy bruneta.
- Zrobiłbym... potem. - burknął, patrząc na niego, ale zaraz odwracając wzrok. Na pewno zrobiłby jakąś maść i na to, nie trzeba było ich ślinić... Jego palce delikatnie drgnęły na jego dotyk. Jak on nienawidził tych idiotycznych odruchów... - Nie piecze. - zapewnił stanowczo, czując natrętne pieczenie w obu palcach, jakby coś wewnątrz pękało. - Nie jestem mięczakiem, żeby mnie miały boleć takie głupoty. - prychnął, czekając, aż stanowczy uścisk zmaleje. Czując lekki swąd od strony swojego naczynia z maścią syknął i od razu złapał za ostrugany kijek, którym lekko pomieszał gotującą się papkę. Jedną ręką wyjął fiolkę z czystą wodą, wyciągnął korek zębami i zawartość wlał na wygięty talerzyk. - Nfe jeftem dzieckiem... Nie ma co się martwić... - mruknął buntowniczo, wsadziwszy na nowo korek w pustą fiolkę. - Na pewno o ciebie bardziej trzeba dbać niż o mnie. - dodał pod nosem, znów mieszając w skupieniu.
- Ale... ja nadal bardziej się martwię Iwa-chanem niż sobą. - wyjaśnił. Spojrzał na bruneta z miną zbitego psa przytrzymując wciąż jednak jego rękę. - Iwa-chan nie musi się martwić o "takie głupoty", bo od tego ma mnie. - dodał z pewnym rozczuleniem delikatnie przesuwając opuszkami palców po nadgarstku. Od tak dawna nie miał kontaktu fizycznego z Iwaizumim, że ten teraz był niesamowicie przyjemny. - Poza tym czuć Iwa-chana jest przyjemnie. - dorzucił. - Od tak dawna nie chciałeś się do mnie przytulać, że muszę sobie czymś to zastąpić.
- A powinieneś martwić się sobą. - burknął na jego ignorancję. On sobie da radę! Jasne, że da radę. Był w końcu rycerzem! Jego życie nie było aż takie ważne, ale na pewno nie pozwoliłby sobie nic trwale uszkodzić. Musiał w końcu żyć i dbać, żeby innym nic się nie stało. - Bo jeszcze martwiąc się o mnie coś ci się stanie... - Nie wybaczyłby mu wtedy. Oikawie nic się nie mogło stać. A z tą jego dziecięcą stroną... Czasem martwił się o niego, jakby był słabszy od niego. Co z tego, że miał świadomość jego mocy? Prychnął pod nosem i pstryknął go wolną dłonią w jeden z rogów. - No puść. Potrzebuję tej ręki do mieszania. To tobie ostatnio ręce wysychały nie mi. - przypomniał. Wiedział czemu akurat to zadanie zostało jego testem. I tak by to zrobił...
- Więc to prezent dla mnie? - spytał zdziwiony i dał za wygraną puszczając rękę. - Yay, dziękuję, że się o mnie troszczysz Iwa-chan~... - dodał z uśmiechem przytulając się od tylu do rycerza. Cóż, miał zamiar tak zostać tak długo jak mu na to pozwoli. - Uśmiechnął się do siebie. Iwaizumi był naprawdę ciepły, poza tym Oikawa czuł jak przez treningi Hajime nabrał mięśni co też było w jakiś sposób przyjemne i podobało się Oikawie.
- ...Nie ma sprawy. - mruknął, spoglądając na swoją dłoń, gdy ten go puścił. Maliny odłożył na giętką trawę, zaraz powoli mieszając pulchniejącą masę. Rozluźnił się na ile mógł, tak by jednak podtrzymywać szatyna na swoich plecach. Trochę zażenowany, odetchnął i chrząknął, po czym złożył dwa patyki, którymi zdjął talerzyk znad ognia i jego też ułożył na trawie. - Oi, Oikawa... - mruknął i obejrzał się za siebie. - Muszę wstać... - dodał ciszej, ale ucichł, widząc jego zamknięte oczy. Jeśli spał... To można było odłożyć na potem.
- Prepraaaa~ szam. - Szatyn ziewnął, nie otwierając jednak oczu. Poruszył lekko głową nie podnosząc jej jednak ostatecznie z ramienia bruneta. - Iwa-chan jest świetną poduszeczką. - wyjaśnił przytulając chłopaka mocniej. W ten ciepły letni dzień, wśród odgłosów owadów i tak blisko swojego Iwa-chana jak tylko mógł po prostu nie mógł się powstrzymać od małej drzemki.
- Bakakawa. - prychnął pod nosem, widząc jego śpiącą minę. Nie miał pojęcia, czym on się tak zmęczył, jednak lepiej, żeby nie robił znów nic niepotrzebnego. Tak, to zapewne mu powie jak wstanie...
     Po chwili zastanawiania się, czy nie lepiej na coś go położyć, dał sobie spokój. Ani Oikawa nie mógł tak leżeć, ani on siedzieć w takim zgarbieniu. Popatrzył z podenerwowaniem na ugotowaną aromatyczną masę.
     Będzie musiał zacząć jeszcze raz. No trudno, jako rycerz miał ważniejsze obowiązki...
     Westchnąwszy z irytacją złączył nogi gotów wstać. Jednocześnie sięgnął do tyłu i oparł o siebie bardziej dogodnie szatyna. Po tym podniósł się, zarzuciwszy go sobie na plecy. Nachylił się, byle tylko nie nieść go jakoś na rękach, jak jakąś pannę młodą. To by było... dziwne. Tak. I na pewno głupie.
- Lepiej dla ciebie, żebyś się nie budził przed dotarciem. - burknął do niego na tyle cicho, by się nie rozbudził, i skierował się do zamku.
_______________________________________



Heeej. x3"""
Tak się cieszyłam na notę dodawaną od Kiasarin-san... Ale jej laptop mnie nienawidzi i piszę wstęp czwarty raz! ^^"""" Przy okazji kasując całą notę...
Nie kupujcie laptopów z klawiszem paska opcji obok alta, serio...
Koniec porad na dziś, mam nadzieję że rozdział się podobał i do następnego~... ;p

 Yo. 
To nie moja wina :x Sama nie umiesz na nim pisać i się wyżywa na moim lapku :< Biedny. 
Cóż... od siebie w sumie nie mam co dodawać, w sumie chcę tylko obrazek. Um...
Z resztą i tak nikt tego nie czyta :P Miłego~
 
Moja aktualna tapeta. .////. Urocze!

2 komentarze:

  1. Duży Iwa-chan, duży Iwa-chan *nosebleed mode on*
    Ten rozdział był taki... wciągający. To chyba dobre słowo, bo pochłonęłam go w trybie ekspresowym :D Jak zwykle odwaliłyście kawał dobrej roboty!
    Nie mogę się doczekać ciągu dalszego, tym bardziej, że Iwaizumi nie jest już małym chłopcem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Ruu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten tajm skip *-* Ah, coś czuję, że akcja się rozkręci ~
    I ten KuroKen affffff~
    Weny ~

    OdpowiedzUsuń