poniedziałek, 13 czerwca 2016

Haikyuu drama quest - rozdział 6

Fandom: Haikyuu!!
Para: Iwaizumi x Oikawa
Uwagi: Chyba brak.



     Po korytarzu rozchodziły się ciche, przytłumione odgłosy kroków. W końcu drzwi od biblioteki otworzyły się jakby same, a Kenma, z głową pochyloną nad kolejną bitwą, wszedł do biblioteki. Spojrzawszy na rozpędzonego Iwaizumi'ego odłożył swój kryształ do przepastnej kieszeni i odsunął się na bok.
- Powtórzyłem, muszę iść do Oikawy! - wyjaśnił chłopiec, przystając na chwilę, po czym ruszył znowu. Zanim drzwi się zamknęły przystanął jeszcze raz. - Kenma-san! Umiesz przywołać gorącą czekoladę i rogaliki z kuchni?! - dopytał brunet z autentyczną prośbą w głosie. W obliczu tak pełnego nadziei wzroku czarodziej postanowił zrobić wyjątek. Odłożył znów grę.
- Wyciągnij ręce.
     Gdy już Iwaizumi wyciągnął dłonie i przedramiona jakby coś niósł, pojawiła się na nich taca z dwoma parującymi kubkami i świeże rogaliki z deseru.
- Dziękuję. - Uradowany uśmiech malucha, a zaraz potem jego zaaferowana postać znikająca za załomem korytarza świadczyły wyraźnie o tym, że chwilowo zapomniał o nagrodzie za powtórkę.
Co się dziwić, w końcu musiał przeprosić Oikawę za takie kazanie mu czekać! Może nawet pozwoli mu się ściskać jak będzie chciał... Choć to było głupie! To wcale nie tak, że on lubił takie głupie rzeczy! Ale jeśli miał się odobrazić...
     Tymczasem blondyn zamknął za sobą drzwi i zniknął między regałami, żeby wyszukać parę interesujących go książek za ten czas, gdy nie miał widać żadnych obowiązków.

     Kuroo niepocieszony tym, że przegapił moment gdy Kenma wchodził do biblioteki sam zapuścił się między regały. Przez blondyna przebywał w tym pomieszczeniu stanowczo zbyt wiele, co stwierdził gdy już po chwili potrafił się zorientować w którym jest dziale i gdzie szukać Kenmy.
- Dzień dobry. - wymruczał gardłowo podchodząc sprężyście od tyłu. Zamruczał mu przy tym tuż przy uchu. Potem ustawił głowę tak jak trzymał ją czarodziej starając się zrozumieć na co ten patrzył.
- Dzień dobry. - odmruknął Kenma, wpatrzony w pewną półkę, mimo tego, że na jego ramieniu osiadł przed momentem oddychający głośno obiekt. Nie przejmując się nim, wyciągnął dłoń po jedną z książek na samej górze. ,,Olejki relaksacyjne, rozluźniające i usypiające", głosił napis. Mała książeczka niemal sama wleciała mu do ręki. W milczeniu przewertował strony, po czym zatrzymawszy się na przepisie na miksturze uspokajającej dzikie zwierzęta zerknął na bok. Od dłuższej chwili czuł na sobie uporczywe, nieco perwersyjne spojrzenie, które odbierało mu zdolność skupienia i zapamiętywania. - Mi też miło cię widzieć, Kuroo-san. - zapewnił z niewykrywalną dla większości rozbawioną nutą, po czym sięgnął do jego głowy, by spomiędzy czarnych kosmyków wyciągnąć białe, puszyste piórko. Przypatrzył mu się w skupieniu, starając się odgadnąć, do jakiego gatunku należy. Wiedział już, że Kuroo potrafi zmieniać się w kota. Ale czyżby w tej formie polował?
     Brunet uśmiechnął się z pewnym zażenowaniem i zabrał piórko z ręki blondyna zgniatając je. Sprawił, że zniknęło, choć może lepszym określeniem było, że spaliło się.
- Ciągle je na sobie znajduję od walki z tym głupim puchaczem. - fuknął i popatrzył na blondyna tak jakby oczekiwał od niego współczucia.
- Więc to był puchacz? - upewnił się. Nie miał już okazji spojrzeć na piórko i dopasować informacji, co wywołało pewne jego niezadowolenie. - Więc atakujesz bezbronne zwierzęta, Kuroo-san? - zapytał tym samym, stoickim tonem. Wydawać się mogło, że w jego tonie słychać naganę, jednak naprawdę w pewien sposób ciekaw był jego przyzwyczajeń. Poza tym jednak przestał odwzajemniać jego spojrzenie. Znów skupił uwagę na przepisie w książce, całkiem ignorując jakiekolwiek prośby, jakie czaiłyby się w oczach demona.
- A gdzie tam. - Prychnął Kuroo. - To on mnie pierwszy dziobnął. - pufnął wprawiając tym w ruch jeden z blond kosmyków przy uchu Kenmy. - Przylecieli w odwiedziny a atakują gospodarza. Bokuto nie ma ani trochę manier. - fuknął raz jeszcze. Nie był zbyt zadowolony, że temat ich rozmowy zbiegł na tego idiotę.
- Mhm. Zasłaniasz mi światło, Kuroo-san. - mruknął, odsuwając się i kierując w stronę okna. Spodziewał się, że brunet i tak za nim pójdzie. Usiadł na szerokim parapecie, po kolei powtarzając w myślach ingrediencje do olejku. Znalazł ostatnio bezdomnego kota, jednak ten był zbyt dziki, po zbyt wielu przeżyciach, by tak po prostu wyciągnąć go z kryjówki bez stresu dla zwierzaka. Chciał go więc uspokoić... W pewnym momencie jednak zwrócił szybko wzrok za okno, słysząc cichy szelest. - Chyba twoi przyjaciele cię odwiedzili, Kuroo-san. - mruknął, zerkając na demona.
-Ha? - Zdziwiony Kuroo odkleił się od blondyna i spojrzał za okno. - Przeklęty stalker. - prychnął pokazując język białemu puchaczowi siedzącemu na gałęzi tuż za oknem. Obok niego siedziała druga nieco mniejsza i spokojniejsza sowa. - Chodź Kenma przedstawię cię~! - zaproponował wesoło. Złapał czarodzieja za ramiona i odwrócił go w stronę okna. - Ten biały z wielkimi zdziwionymi oczyma... o a teraz puszący się do ciebie to Bokuto. A ten siedzący obok, który za parę sekund zdzieli go skrzydłem, to Akaashi. - Ledwie parę sekund później niezainteresowana jeszcze niedawno czarna sowa o spokojnym lekko znudzonym spojrzeniu odwróciła się i przekazała coś swojemu napuszonemu towarzyszowi. Jak można było zauważyć sentencja była bardzo skuteczna, bo biała sowa "oklapła" widocznie i na chwilę straciła rezon, zaraz jednak wybuchając nową energią i pohukując głośno i z determinacją machając skrzydłami próbowała coś przekazać Akaashiemu. Druga sowa przypatrywała się temu spokojnie i bez słowa sprzeciwu licząc prawdopodobnie w duchu, że szybciej wtedy wszystko się skończy. - Dziwni są. - mruknął brunet chwytając za sznurek i zaciągając zasłonę, przez co w pomieszczeniu zrobiło się relatywnie ciemniej. Oczywiście jeszcze 2 spore okna zapewniały dostęp promieni słonecznych, jednak jedna zasłona sprawiała, że Kuroo jak i Kenma stali teraz w półmroku. - Porozmawiajmy o czymś o wiele przyjemniejszym. - wymruczał propozycję Tetsuro.
- Przywitałbym się, ale raczej nie są zainteresowani. - zauważył Kenma, jednak obserwując uważnie relację dwóch sów. Zachowywały się nadzwyczaj ludzko, a nawet w pewien sposób interesująco... Przestał zwracać uwagę na swojego towarzysza, zamyślony, aż ten zaciągnął zasłonę. Dopiero wtedy odwrócił się w jego stronę i wpatrzył się w niego z zapewne niedostrzegalnym niezadowoleniem. - Znów przysłoniłeś mi światło, Kuroo-san. - zauważył i spojrzał prosto w, wydawałoby się, świecące tęczówki demona. - Próbujesz jakichś sztuczek?
- Raczej sprawdzam. - doprecyzował podchodząc kilka kroków, zmuszając tym samym Kenmę do delikatnego cofnięcia się i oparcia o parapet okna. - Twoje oczy wyglądają jak u kota, jestem ciekaw czy równie dobrze widzisz w ciemnościach. - mruknął kładąc dłoń na ramieniu blondyna. Przesunął ją delikatnie wzdłuż jego szyi a później pogładził go po policzku.
- Nie ma potrzeby. Gdybym chciał, mógłbyś cały się świecić. - zapewnił, co rzecz jasna miało przypomnieć Kuroo, że za posunięcie się za daleko mógłby odczuć poważne konsekwencje. Jednak jednocześnie blondyn odchylił minimalnie głowę, jak kot, który domaga się więcej pieszczot. Dłoń mężczyzny była niesamowicie ciepła i miękka, ponadto on sam był wyjątkowo intrygujący. Na tyle więc mógł mu pozwolić sprawiać sobie przyjemność. Ostrożnie. - Rozwiałem twoje wątpliwości, Kuroo-san?
- Właściwie to jest jeszcze kilka kocich aspektów które mnie u ciebie intryguje, jednak rozwieję je z czasem... i twoją pomocą. - wymruczał czując delikatne przyzwolenie. Przesunął jeszcze raz ciepłą dłonią po jego policzku i szyi. Jeśli dobrze myślał Kenma lubił ciepło. - Ale nie po to tu teraz przyszedłem. - uspokoił chłopaka, który mógł już zacząć sądzić, że zaczynają posuwać się za daleko.

     Zdziwiona zasłoniętymi szybami biała sowa ohukała porządnie bruneta, który ów okno zasłonił. Nie była zbyt zadowolona z tego, że nie mogła się dowiedzieć pewnych rzeczy, zwłaszcza, że pewien mały kształt o wyjątkowo ludzkich kształtach opierał się tyłem o okno rozbudzając sowią wyobraźnię.
- Spokojnie Bokuto-san. - upomniała go spokojnie stojąca obok druga sowa.

- Sądzisz, że mamy dość czasu? - mruknął czarownik zagadkowo, tak naprawdę jedynie się przekomarzając. Miał zamiar zatrzymać się przy zamku na dłużej. Poza tym z pewnością nie opuściłby tak ciekawego, a w dodatku ciekawskiego demona. Coś go do niego przyciągało, mimo że normalnie nie dogadywałby się zapewne z tym typem osoby. Zapewne gdyby postanowił go teraz opuścić jedynie by żałował, a to nie miałoby sensu. Stojąc więc dość biernie przyglądał mu się, odwzajemniając natrętne, ciekawskie spojrzenie swoim opanowanym. - Więc, czego chciałeś Kuroo-san? - spytał po chwili, zainteresowany tym jego innym motywem. Co chodziło brunetowi po głowie w tej chwili? Czym go tak odciągał od jego własnych myśli?
- Oczywiście. Jeśli dobrze myślę to mamy całą wieczność. - zapewnił go, uśmiechając się wesoło. Przecież Kenma był nieśmiertelny i on też. To niesamowicie ułatwiało sprawę. Słysząc jednak drugie pytanie odsunął się nieco od czarodzieja. Spojrzał mu w oczy i choć w półmroku niewiele było widać on był pewien, że w tych kocich tęczówkach odbijało się zainteresowanie jego osobą. Mimo to zawahał się. Zaśmiał się nerwowo unosząc jedną rękę i podrapał się nią po włosach. - Bo widzisz Kenma. - zaczął, nie do końca odnajdując się w takiej sytuacji. - Pamiętasz jak mówiłeś, że nie pójdziemy dalej bez choćby malutkiego randez-vous? - Jakkolwiek by się starał, nie chciał wypowiedzieć słowa "randka" bo w jednym niestety musiał Oikawie przyznać rację. Nie był taki do końca pewien czy to o to chodziło blondynowi. Widząc lekko rozbawiony jego nieporadnością wzrok Kuroo jęknął. - No pomóż mi trochę. Jeszcze nigdy nie grałem w tak otwarte karty.
     Blondyn nie spuszczał wzroku z bruneta, trochę zaskoczony, a trochę rozbawiony jego podchodami. A więc na swój sposób potrafił być nieśmiały... To było ciekawe odkrycie i nie miał ochoty od razu mu tego ułatwiać. W końcu Kuroo mógł się odważyć sam. To na pewno nie było takie trudne.
- Więc mając całą wieczność, jeszcze nigdy tego nie robiłeś? - dopytał, tym też dość mile zaskoczony. Choć nie było po nim widać tak wielu emocji, jak zwykle jedynie ciekawie mu się przyglądał. - Kuroo-san, teraz powinno paść pytanie. - podpowiedział, niemal się uśmiechając. Powstrzymał się jednak i zrobił jakby nieco zawiedzioną minę odwracając wzrok od jego oczu. - Jeśli się wahasz, mamy jeszcze całą wieczność. - mruknął, jednak nie wyciągnął kryształu ani nie otworzył książki. Po prostu czekał na moment, w którym ten zareaguje.
     Paradoksalnie Kuroo został nieco ośmielony tymi słowami i z dawnym uśmiechem podszedł do blondyna.
- W całej mojej wieczności do niedawna nie spotkałem nikogo kto zaciekawił mnie na tyle by to zrobić. - wyjaśnił dwoma palcami unosząc nieco podbródek czarodzieja. Ich oczy dzieliło teraz ledwie kilka centymetrów. - Więc czy jedyna osoba która jest zdolna utrzymać moje zainteresowanie uczyni mi tę przyjemność?
- Zabrzmiało lepiej. - Kenma skinął lekko głową, jakby chwaląc go w ten sposób. Pozwolił sobie nawet unieść lekko kąciki ust na ten niezwykły komplement. Kuroo widocznie dobrze wiedział, jak kokietować. Trudno było uwierzyć, by miał to wrodzone i do tego nigdy nie ćwiczył. A może powtarzał przed lustrem? To była dość zabawna wizja, ale jak najbardziej by go o to podejrzewał. - Choć będziesz musiał powtórzyć jeszcze kilka razy. - Uprzedziwszy sięgnął do góry i objął niepozornie szczupłymi palcami nadgarstek ręki podtrzymującej jego brodę. Odczepił ją od siebie, za to przysunął, by ogrzewała jego policzek. To lubił znacznie bardziej, jeśli już chciał się odwdzięczać przyjemnością za przyjemność. - Nie zawsze będę zgadzał się tak łatwo jak dziś. - mruknął, jakby to było już ustalone. Po tym spokojnie, jakby nigdy nic, zasłony odsłoniły się niby same, podczas gdy on zerknął na dwór. Pogoda nie była taka zła. Wyglądało całkiem zachęcająco, nie miałby więc nic przeciwko wyjściu w takiej chwili. - Mamy problem. - oznajmił nagle od tematu, zwracając wzrok na Kuroo i z całą powagą, przetrzymawszy go w chwili napięcia oznajmił: - Nie przewidziałem stroju wyjściowego.
- Gdybyś zawsze był tak uległy byłoby nudno. - stwierdził uśmiechając się wesoło. Nie czuł potrzeby utrzymywania sztucznej powagi. Nigdy nie był w tym dobry i gdy musiał wystawać jako świta Oikawy przy różnego rodzaju uroczystościach naprawdę nie czuł się sobą. Mimo to jeśli chodzi o konwenanse i gierki towarzyskie był w tym naprawdę dobry. Dlatego też specyficzny charakter Kenmy bardzo mu odpowiadał. Spoważniał jednak gdy chwila ciszy i głos Kenmy go do tego zmusiły. Prychnął rozbawiony słysząc wyjaśnienia. - Jakbym kiedykolwiek twierdził, że ubranie jest czymś ważnym. - Po czym dodał z wesołym lekko zadziornym uśmieszkiem: - Panie czarodzieju, czy kiedykolwiek mówiłem, że zabiorę pana na zwyczajną randkę?
- Gdyby była zwyczajna byłoby nudno. - powtórzył poniekąd jego kwestię. Cały czas obserwował jego mimikę, ciekaw jego prawdziwej natury. Wiecznie rozbawiony, lecz gdy to na nim wymusił, wychodziła z niego wewnętrzna powaga. Zaintrygowany tym zjawiskiem uniósł dłoń z książką, która zaraz rozpadła się na pył, a i ten również zaraz zniknął. W tym samym miejscu książka pojawiła się gdzie indziej, choć tym raczej interesował się tylko on. Skinął na towarzysza, stojąc spokojnie i oczekując na jego decyzję. - Dokąd idziemy? - spytał wprost, wiedząc, że może się właściwie spodziewać wszystkiego. I to było najciekawszym punktem programu.
     Czarnowłosy demon uśmiechnął się zabójczo odwracając się w stronę czarodzieja. Tak łatwo mu umykał....
- Dowiesz się na miejscu. - zapewnił go czując dreszcz podniecenia przechodzący mu po plecach. - Dziś wieczorem. - dodał jeszcze. W tym momencie częściowo oddawał się samouwielbieniu z powodu swojego pomysłu, a częściowo drżał z niepewności o jego słuszność. Na szczęście drżąca część stanowiła bardzo mały procent Kuroo.
- Wieczorem przypuszczam, że król pozwoli w końcu wrócić Iwaizumi'emu-kun na lekcję ze mną. - odparł poważnie. Mimo tego, że się zgodził, nie mógł zapomnieć o tak istotnej rzeczy. Miał parę godzin, pewnie nie więcej. Chłopiec w końcu musiał wrócić, bo zapewne zależało mu na tych zaklęciach leczniczych, o których tyle poburkiwał ostatnimi czasy. Więc mimo, że uśmiech Kuroo pobudzał mocno jego wrodzoną ciekawość, nie było wyboru. Nawet zatrzymanie czasu nic by w tym momencie nie dało. I z pewnością działałoby zbyt krótko.
- Czyżbyś mnie nie doceniał Kenma-kun? - mruknął podchodząc do niego bliżej i znów ułożył mu dłoń na policzku. - Czy zapraszałbym cię uprzednio nie zadbawszy o to, byś nie miał żadnych obowiązków wieczorem? - Przesunął dłonią tak, by kciukiem mógł pogładzić blondyna po dolnej wardze. - Oikawa-dono dostał "rozkaz" by nie wypuszczać Iwaizumi'ego aż do rana. - zapewnił ze zwycięskim uśmiechem. Po czym odsunął dłoń od policzka czarodzieja i skierował się do wyjścia. - Do zobaczenia wieczorem. - rzucił jeszcze wesoło, choć tajemniczo i zniknął za drzwiami.

- Powinienem chyba martwić się o stan Iwaizumi'ego-kun. - mruknął, spoglądając na niego i spokojnie tolerując dotyk jego ust. W pewnym sensie usatysfakcjonowało go, że brunet pomyślał już o zwolnieniu go z obowiązków. Znaczyło to na pewno, że jest całkowicie zdecydowany co do zaproszenia go. A także, że musi mieć kolejnego asa w rękawie. Ktoś tak zapobiegliwy z pewnością nie pozbawiłby się ostatniego ukrytego atutu od razu. - Do wieczora. - odpowiedział ciszej, gdy drzwi były już milimetry od zatrzaśnięcia.

     Po cichym szczęknięciu zamka bezszelestnie zniknął też stamtąd pewien czarodziej. Przed wieczorem wciąż jeszcze musiał utrzeć zioła na olejek uspokajający dla zapomnianego zwierzaka. To z pewnością miało również jemu pomóc w opanowaniu ciekawości, którą pewien czarnowłosy zalotnik nadzwyczaj skutecznie u niego rozbudzał.

     Kuroo wyszedł przed przez drzwi, przemknął korytarzem, zszedł po schodach i znów przeszedł przez korytarz nadzwyczaj statecznym i spokojnym krokiem. Dotarł do drzwi i pchnął je wychodząc na zewnątrz. Odetchnął głęboko i nie mogąc się już dłużej opanować zacisnął rękę w pięść, i uśmiechnął się z dziecięcym wyrazem twarzy krzycząc do siebie "Tak!".
     Nie dane mu jednak było długo nacieszyć się tym stanem bo na jego głowie siadła biała sowa. Drapieżnik machając zawzięcie skrzydłami i drapiąc pazurami za włosy umościł się na głowie demona i dziobnął go w nią kilka razy.
- Ho ho ho! - zahuczał kilka razy rozeźlony ptak. A Kuroo nie wiedząc co zrobić z ptaszyskiem spojrzał na swoje ramię na którym przysiadła mu druga sowa. Chciał już powiedzieć coś w stylu "Akaashi ogarnij Bokuto-san" ale wzrok ptaka mówiący "Jest zły, bo zasłoniłeś zasłony nie mógł zobaczyć co się między wami stało" musiał Kuroo wystarczyć, bo sowa najwyraźniej nie miała zamiaru interweniować.
- Au! Au! Bokuto przestań! Nic mu jeszcze nie zrobiłem... - wyjaśnił co nieco zadziwiło puchacza. - Do wieczora. - rzucił zaczepnie szczerząc się do samego siebie. Słysząc to biała sowa zahukała raz jeszcze z uznaniem przestając już drapać po głowie bruneta. - Ale nie pozwolę ci za mną lecieć cholerny stalkerze! - warknął demon zmieniając formę na kocią. Nieprzygotowana na to sowa poleciała na ziemię. Jednak nim upadła zdążyła rozwinąć skrzydła i zaczęła ze złością atakować kota.
Czarna sowa przysiadła sobie na pobliskim krzaczku kręcąc z głową. Cała jej postawa zdawała się mówić "Co za idioci".

***

     Oikawa postanowił poczekać w klatce. W końcu powinien ukarać Iwaizumiego za takie zostawianie go samego. Słysząc kroki bruneta szybko czmychnął do klatki przymykając ją. Czekał i czaił się, by w końcu skoczyć na zdziwionego Hajime i złapać go szybko przytulając.
- A mam cię~! Teraz cię zjem! - zawarczał niby groźnie, choć śmiesznie do ucha bruneta.
- Oi, Oikawa! - Iwaizumi zachwiał się niebezpiecznie, zaskoczony tym nagłym "napadem". Ciecz w kubkach też się zachybotała, chlupnęła i prawie wylała. Popatrzył na szatyna jakby naburmuszony, zaraz jednak mimowolnie unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. - Nie możesz mnie zjeść, bo chciałeś się bawić. - poprawił go, po czym korzystając z tego, że Oikawa podtrzymał tacę, złapał za rogala i przytknął mu go do ust. - Ale możesz zjeść podwieczorek. - oznajmił na pocieszenie, rzecz jasna udając powagę. - Dobra? Nie zjadaj mnie, nie będziesz miał miejsca. - powtórzył, łapiąc na powrót za tackę, za którą był odpowiedzialny.
- Hmm cóż~... Przekonałeś mnie. - stwierdził lekko i ugryzł rogala. Pokiwał głową z aprobatą stwierdzając, że ciastko jest bardzo dobre. - Ale i tak cię nie puszczę. - wyjaśnił przekładając sobie zawartość ust do jednego policzka. - Musisz trochę pocierpieć skoro dałeś się podejść demonowi. - wyjaśnił przenosząc bruneta na kanapę. Usiadł na niej równocześnie tak ustawiając Hajime by brunet usiadł okrakiem na jego nogach. Na kolanach chłopca spoczęła tacka. - Nauczyłeś się już wszystkiego co było ważniejsze ode mnie? - zapytał król z pewnym rozżaleniem w oczach, jednak usta które zwinął w dzióbek skutecznie niszczyły całą powagę.
- Nie było ważniejsze, tylko zapomniałbym, jakbym teraz poszedł. - poprawił go uparcie, czując, że mimo tej miny Oikawy kują go nieco wyrzuty sumienia. - To teraz ja jestem jeńcem? - Przekręcił lekko głowę i zaraz upił łyk ciepłej czekolady. Nad jego górną wargą pozostał cienki wąs, a małe ciałko wyraźnie się rozluźniło. Odłożywszy kubek popatrzył na tacę z namysłem. W końcu odłożył ją na bok i ostrożnie obrócił się tyłem, po czym z klatki piersiowej szatyna zrobił sobie oparcie. - ...Uczyłem się leczenia. Więc jakbyś miał jakieś otarcia od sznurka, to mogę je wyleczyć, żeby nie bolało. - zaproponował, ostrożnie podnosząc jego dłoń. - Chociaż normalnie nie powinno się dbać o jeńców. - burknął, w ten dość pokrętny sposób chcąc dać mu znać, że jest ważny. No przecież nie powie mu wprost, że nie chce, żeby coś mu się stało! W końcu póki co to Oikawa dbał, żeby nic mu się nie działo.
     Póki co.
- Jeńca nie powinno się też karmić czekoladą i rogalikami, ani spuszczać z oczu. - zapewnił podnosząc rękę i kciukiem starł czekoladowego wąsa spod nosa Iwaizumi'ego. Z uśmiechem zlizał ślad ze swojego kciuka. - A ty nie jesteś moim jeńcem, uznajmy cię za bardzo ważną zdobycz wojenną. - zaproponował. - A jak wiadomo ze zdobyczami wojennymi trzeba się obnosić, więc zostajesz ze mną do samiutkiego wieczora! - wykrzyknął chcąc bardziej entuzjastycznie przedstawić swój genialny plan.
- Pobawmy się w rycerzy! - zaproponował Iwaizumi, odchylając nieco głowę i uśmiechając się lekko na widok uśmiechu Oikawy. - Znaczy... Będziemy grali rycerzy. - dodał poważniej. - Będziemy walczyć, bez zamykania w klatkach. - zapewnił i uniósł rękę, żeby chwiejnie wcelować nią w policzek Oikawy i go po nim poklepać, bo głowy nie sięgał. - Tylko zjedz. - dopowiedział, samemu z ociąganiem podając mu jeszcze kawałek swojego rogalika.
     No co?! Przecież on tyle nie zje... To dlatego się z nim dzieli...



___________

Hejo kochani!
Miało być 7 dni po publikacji poprzedniego rozdziału, jako że to jego dokończenie a nie osobna scenka, ale... nie skarżyliście się więc nie czuję się winna. x3
Cóż mogę dodać. Może to zaskakujące, ale szczeniak znalazł pracę (i macha miotłą zamiast ogonkiem, to chyba oznacza dorastanie) więc mylą mu się dni tygodnia i miesiąca, o notach nie mówiąc. Za wszelkie opóźnienia z góry przepraszam~
Do następnego. ;3
Yo.
Znów w sumie nie wiem co tu napisać. 
Ugh. Pada, zimno, mokro i jeszcze herbatka mi się skończyła T^T
Co do samego rozdziału mogę chyba stwierdzić tylko tyle, że Iwa-chan i mnie i Oikawę rozczula równie mocno. No ale jak można nie kochać takiego uroczego stworka .w.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz