niedziela, 8 lutego 2015

Vocaloid - Na planie teledysku "Szaleństwo Hrabiego Venomanii"

Witam~...
Troszku dziwnie mi z tym, że taki szczeniak rozpoczyna pierwszą notką na tym blogu~... Ale cieszę się, że jedno z moich "pierwszych" dzieci może się tu pokazać. :3 No, pierwszych udanych dzieci, może tak~.
Chyba nawet na shounen-ai to jest za lekkie, w moim mniemaniu miało nim być,(nie widać ani trochę) ale raczej wyszła z tego komedia. X3 Także mam nadzieję, że umili wam czas i w ogóle~... Że jakoś się spodoba. ;3
Przy okazji witajcie na nowym blogu~! :3
No to...
Enjoy~! :33

Perspektywa Gakupo.

Siedziałem w zamku czekając na mój sok. Nagrywałem kolejny teledysk i akurat mieliśmy przerwę. Dziewczyny poszły się ochłodzić a Kaito siedział obok wymachując dla zabawy odłożoną przeze mnie kataną.
- Mógłbyś już to odłożyć? Trochę szacunku dla moich rzeczy! - Warknąłem na niego, lekko już wkurzony.
- Heh, a gdyby tak zamienić ten "trujący" sztylet na katanę? Nie byłoby przypadkiem motto sugoi, ka? - Rzekł, przyglądając się ostrzu z zachwytem.
- Ta jasne, jakbyś miał szansę to zrobić moją kataną. - Mruknąłem i z uśmiechem odebrałem mu mój miecz.
- Eeej! - Jęknął w proteście.
- Nie czepiaj się, przebierańcu śpiewający dwa zdania! - Zaśmiałem się.
- Pfff... - Mruknął biorąc do ręki mały sztylet - atrapę. - Chyba powinienem poprosić żeby mi też dali jakiś fajny atrybut. Dlaczego akurat moim atrybutem mają być lody, co? - Użalał się na los. - A jak już mają mnie wykreować na kawaii chłopaka, to dlaczego wsadzają mnie do ról psychopaty, co? Tym sposobem niedługo nawet ty będziesz bardziej lubiany ode mnie! - Burknął, przypatrując mi się jakby naprawdę chciał mi przyłożyć tym sztyletem. - A ty nie jesteś nawet tak do końca vocaloidem! - Wybuchnął.
     Przesadził. Zeskoczyłem z tronu i przygwoździłem go, zdezorientowanego, do podłogi. Trochę głupio mi było na nim siedzieć, zwłaszcza mając w pamięci teledysk który nagrywamy, ale musiał dostać nauczkę.
- Co to ma znaczyć, co? - Wycedziłem. - Jeśli faktycznie cenisz mnie tak nisko, to może rzeczywiście powinienem cię zastąpić jako vocaloid, hę? - Przybliżyłem się do niego z jakąś sadystyczną satysfakcją i wyszeptałem mu wprost do ucha: - A wtedy to już na pewno wszyscy o tobie zapomną.
- Złaź. - Syknął. - Ważysz tyle co walec drogowy Rin. Chcesz wiedzieć jak to ciężko przeżyć po takim ataku?
     Zszedłem z niego, zanosząc się śmiechem, i już po chwili oberwałem kopniaka prosto w brzuch. Syknąłem i chwyciłem Kaito tak, że się przewrócił. Po chwili oboje zanosiliśmy się śmiechem jak dwóch idiotów.
- No proszę... - Nad nami ze złowieszczym uśmiechem stała Meiko. - Więc to tak bawią się chłopcy, kiedy dziewczyn nie ma? Mam zawołać wasze dziewczyny?
     Natychmiast podnieśliśmy się z podłogi, stając na baczność. Szturchnąłem Kaito dwa razy na znak, że chcę by mi pomógł w realizacji naszego tajnego programu obronnego. Odszturchnął mnie na znak, że rozumie. Odliczałem piętnaście sekund.
- No tak, tak lepiej. A teraz bądźcie dobrymi chłopcami i może... - Zastanowiła się chwile, złośliwie się uśmiechając. - Powachluj mnie, Kaito, mój kawaii chłopcze, a ty, Szalony Książe, przynieś mi kieliszek...
     Nie dokończyła, bo w tej chwili błyskawicznie stanąłem za nią i zatkałem jej usta dłonią, przy okazji unieruchamiając ręce. W rękach Kaito zmaterializowała się lina, którą okręcił Meiko dookoła i mocno związał. Ja poświęciłem swoją chustkę, by ją zakneblować. Pochyliliśmy się nad nią z niemal identycznymi złośliwymi uśmiechami na ustach.
- A więc... - Zaczął niebieskowłosy.
- ... teraz zobaczysz, jak bawią się chłopcy, kiedy dziewczyn nie ma. - Dokończyłem, podnosząc ją i przerzucając sobie przez ramię.
     Próbowała mi się wyrwać, ale była opleciona tak szczelnie jak tylko się dało, więc musiała zrozumieć, że jeśli spadnie, rozpłaszczy się na podłodze. Parę chwil później już się nie szarpała. Zadowolony z siebie, z eskortą w postaci przyjaciela, doniosłem ją do komnaty z wielkim łożem i tam położyłem.
- No. - Otrzepałem ręce. - To ty sobie poleż, a my pójdziemy na obiad z Miku i Luką. Dobranoc, pani Conchito!
     Kaito zaniósł się gwałtownym śmiechem na widok czerwonej ze złości, wijącej się jak robak Meiko.
- To za napisanie, że całego mnie zjadłaś, wiedźmo! - Puścił jej oko i wyszedł, tłumiąc nieustający chichot.
- I za zatrudnianie mnie do organizowania ci całego teledysku. - Dopowiedziałem uprzejmie, jak na księcia przystało, po czym również wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi.
     Cicho prześlizgnęliśmy się przez kilka korytarzy, po czym rozpoczęliśmy wyścig do tronu. Oczywiście wygrałem. Kiedy Kaito dotarł, zasapany, oboje zaczęliśmy się śmiać na bezdechu. Pewnie byśmy się podusili, gdyby nie przybycie dziewczyn, które przyniosły jedzenie. Przyszli nawet Rin z Lenem, mówiąc że właśnie skończyli nagrywanie swojej piosenki. Kaito odważył się poprosić Rin, żeby przejechała po mnie choć raz swoim walcem. Na jego nieszczęście to usłyszałem i przyłożyłem mu mocno rękojeścią miecza.
- W przeciwieństwie do ciebie zdążyłbym uciec. Z taką kondycją nie dziw się, że musisz się przebierać za dziewczynę! - Roześmiałem się, przez co znów oberwałem kopniaka.
     Teraz śmiali się już wszyscy, prócz nieobecnej Meiko. Byłem ciekawy, kto i kiedy w końcu zorientuje się, że jej z nami nie ma.
- A gdzie wsadziliście czerwoną? - Z konspiracyjnym uśmiechem szepnął mi na ucho Len kilka chwil później.
- Tam gdzie nikt jej nie znajdzie, oczywiście. - Odszepnąłem i puściłem mu oko.
     Jak ja uwielbiam te nasze wspólne przerwy w nagrywaniu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz