niedziela, 11 października 2015

[Sh-a] [RP] - K-project - Test Odwagi

I tu coś się pojawia~...
Dziwnie tak pisać dwa wstępy pod rząd. x3 Ale~! W pozytywnym znaczeniu. Etto~... To tak w ramach wstępu, mamy tu opko pisane w wakacje, w bardzo przyjemnej atmosferze i w ogóle bardzo fajnie się pisze za Misaki'ego powiem wam~... Lubię tsunderzące postacie. x3 A wy~?
Um~... Tak, to chyba tyle. Zapraszam, bo fajne, nawet jak ktoś nie oglądał ,,K project". ;3
Enjoy~...
Hejo~...
Nawet nie wiecie jak to przyjemnie kiedy pomysł wypływa z ciebie pod wpływem impulsu~... pamiętam, że jak to pisałyśmy (po nocach) to Polskę nawiedzała fala potwornych upałów, a z opku zima to było takie przyjemnie odświeżające.
Enjoy~...

Fandom: K/K-project
Para: Saruhiko Fushimi x Misaki Yata
Uwagi: Kiasarin jako Fushimi; Inu-chan jako Yata


Test Odwagi


     Fushimi półleżał znudzony, opierając się plecami o ścianę, a jedną ręką o stolik kotatsu pod którym siedział Yata. Okularnik co chwila przełączał coś na swoim palmtopie spoglądając na niego i znów odwracając wzrok do malutkiego telewizorka ustawionego na stercie encyklopedii i innych książek tak, żeby ekran znajdował się na wysokości oczu. Na ekranie co rusz przemykały zakrwawione postacie, słychać było krzyki i głośne trzaski piorunów przez które obraz rozjaśniał się na kilka chwil, zaraz znów tonąc w mroku. Po godzinie akcji filmu trzęsąca się kamera przestała wydawać się Saruhiko elementem, dzięki któremu film miał wydać się wiarygodniejszy, zaczęła go po prostu denerwować. Odwróciwszy po raz ostatni wzrok na palmtopa wyłączył go i położył głowę bokiem na stole tak, by widzieć ekran przekrzywiony 90 stopni. Nie pomogło - wciąż trzęsło. Saruhiko westchnął i w tym momencie coś zanim gwałtownie się poruszyło, a później zamarło. Przekonany, że to Yata Saruhiko nawet nie odwrócił się od ekranu oglądając, jak jakaś kobieta patrzy się przez okno na przerażonego dzieciaka który ukrył się pod stołem kuchennym.
     "Nudy" pomyślał Saruhiko.
- A-ano... Zrobię nam jakichś przekąsek, czy coś. - zapowiedział Yata, wstając. Żeby nie wyglądało to na ucieczkę wolał to zapowiedzieć. Tak... jakby coś. Bo przecież wcale się nie bał. I wcale nie potrzebował uciekać. To nie tak, że najchętniej nie zdążyłby na końcówkę. A Suruhiko wyglądał na znudzonego, więc może nawet w którejś chwili wyłączy... Ale nie miał nic przeciwko, jeśli aż tak nie podobało się to jego przyjacielowi. Zacisnął lekko dłonie w pięści, czując, jak drżą. Na pewno z zimna. W końcu wyszedł spod kotatsu. Skierował się do kuchni, ale widząc jakiś cień szybko cofnął się o krok. Paliły go końcówki uszu, jednocześnie czuł, że czoło na chłodne. To pod stołem, na pewno pod stołem. - Saru... Może pokażesz mi co chciałbyś przekąsić, co? - spytał przyjaciela, starając się z całych sił ukryć drżenie głosu. W tym celu dodał nieco głośniej. - Ostatnio przestawiałeś coś w szafkach, a nie chcę przegapić całego filmu! Pomóż znaleźć. - dodał prawie z wyrzutem.
- ... - Fushimi już chciał zaprotestować, że on nic nie ma zamiaru jeść, jednak słysząc drżenie głosu Misaki'ego, a także czując jak chybocze się kotatsu gdy Yata dotykał go rękoma wpadł na o wiele lepszy pomysł. - Weź chipsy i chodź szybko... Są w górnej szafce, pierwszej z lewej. - mruknął nadal beznamiętnie, choć jego umysł znacznie się rozbudził. Takiego obrotu sytuacji Fushimi się nie spodziewał. Jego głowa przestała powtarzać monotonne "nudy, nudy, nudy" a zaczęła zastanawiać się jak można by wykorzystać i potwierdzić dopiero co zdobyte informacje. - Misaki~ Pospiesz się, zaraz będzie najlepsze. - dorzucił, a chwilę później usłyszał jak z głośnym "Ik!" na ziemię upada coś metalowego. Widocznie Yata przestraszony widokiem finezyjnie powyginanego ciała z którego brzucha wychodziła siekiera wraz z otaczającym ją szalem ludzkich wnętrzności upuścił miskę na chrupki.
- Misa~ki czyżbyś się przestraszył? - Fushimi z uśmiechem, wciąż oparty głową o rękę, obrócił się chcąc spojrzeć na rudzielca. - Niepotrzebnie zgadzałem się, żebyś obejrzał ze mną film dla dorosłych. - rzucił kąśliwie, pokazując tym samym Yatcie jakim jest dzieckiem. A przynajmniej liczył, że jego przyjaciel tak to zrozumie. To mogło prowadzić do ciekawych konsekwencji.
- J-ja? - Oczy Misaki'ego rozszerzyły się na chwilę, a potem wróciły do normalnych rozmiarów wraz z buntowniczo ściągniętymi brwiami. Nie patrzeć na telewizor, nie patrzeć na telewizor... - Masz mnie za jakiegoś dzieciaka?! - rzucił z wyrzutem, patrząc na Saru. - Nie boję się, nie wyobrażaj sobie! Pf! Nie bałbym się nawet gdybym był tam z nimi... - Wskazał na telewizor, zaraz jednak opuścił palec, który trochę się trząsł. To z zimna! Widząc wciąż uśmiech na twarzy swojego przyjaciela podniósł miskę i postawił ją przed nim gwałtownie. - Jestem pewien, że ty się boisz, chociaż tego nie pokazujesz! Pewnie wewnątrz trzęsiesz się ze strachu, co?! - Znów zmarszczył brwi, wpatrując się w niego i starając się nie patrzyć na ekran, który wciąż kątem oka widział. Mimo to na głośniejszy pisk schylił się nieco i zaraz usiadł, okrywając nogi kotatsu. - Zimno tu... - mruknął, żeby sobie nie myślał, że szuka potencjalnego schowka.
     Fushimi przerwał słuchanie Misaki'ego, gdy tylko ten rzucił swoje groźne oświadczenie.
- "Gdybym był tam z nimi" - Oczy Saruhiko rozbłysły lekko chorym blaskiem, który można było jednak równie dobrze odczytać jako refleks światła telewizora tańczący na jego okularach. - A to ciekawa propozycja. - rzucił sięgając leniwie po pilota. Chciał jeszcze, by Misaki zobaczył pewną zabawną rzecz. Udał, że wyłącza DVD i przez chwilę ekran był czarny, choć nie wyłączony. Okularnik przesunął się tak, by klęczeć naprzeciw Misaki'ego, a za nim widoczny był nadal czarny telewizor. - Sprawdzimy to. - rzucił i właśnie w tym momencie poczerniały telewizor wykrzywiła upiorna blada twarz nienaturalnie powyginana i pofałdowana, której jasne, prawie białe oczy błyszczały czymś upiornym w czarnej burzy poplątanych na wichrze włosów. Okularnik dokładnie obserwował twarz swojego współlokatora udając, że wcale nie widzi, że telewizor znów świeci. Ukrytą pod kotatsu ręką z pilotem wyłączył go po kilku sekundach tak by Yata myślał, że wizja była skierowana tylko do niego.
- O... - Rudzielec zastygł, niezdolny wykonać ruchu, z twarzą wykrzywioną przerażeniem. Po chwili uważnego obserwowania wyłączonego telewizora przeniósł spojrzenie szeroko otwartych oczu na Saruhiko. Przez jego plecy przebiegł potężny dreszcz i najpierw odwrócił się, by popatrzeć za siebie, potem znów na telewizor i przyjaciela. - O-on... Saru... On... - Potrząsnął kilka razy głową i znów spojrzał na telewizor z mniej przekonującym, jednak wciąż niby to buntowniczym wyrazem twarzy wyrażonym za pomocą ściągniętych brwi. - Tam coś było... - wybąkał pod nosem. Nie chciał przyznawać się, że widział jakieś dziwne zjawy... Z drugiej strony... A co jeśli to teraz ich miały dopaść?! Jeśli faktycznie... Musiał chronić Saru! Jako jedyny, który to widział... Musieli... Ale... Jak...? - Saru... Coś było w telewizorze! - Uderzył ręką o stół, w zasadzie w nerwowym odruchu, można to było jednak uznać za gest stanowczości.
- Co? Nie wyłączyłem? - Fushimi wciąż perfekcyjnie odgrywając swoją rolę odwrócił się, ale telewizor pozostawał czarny. - Misaki~... Nie nabieraj mnie, przecież wyłączone. Chyba nie chcesz się wymigać od małego spacerku, co? - Okularnik przekrzywił głowę wpatrzony w ledwie widoczną z powodu otaczającej ich ciemności ekspresję na twarzy rudzielca. W jego głowie coś krzyczało "ciekawe, ciekawe, ciągnij to" więc postanowił tak zrobić. - Sam przecież zaproponowałeś, że mógłbyś znaleźć się w jakiejś strasznej sytuacji, więc co powiesz na wyzwanie odwagi? - W mroku pokoju nie było widać chytrego i pełnego satysfakcji uśmieszku Fushimi'ego, a łagodny, lekko zaczepny głos nie budził strachu, a bardziej mobilizował Yatę do działania.
- Spacerku? - powtórzył po nim głucho, z początku nie dowierzając, że ten mu nie wierzy. Jednak... Fakt, dlaczego by miał? Sam by uważał, że go straszy, gdyby to on to powiedział! Jednak... Spacer... Czy spacer był bezpieczny? Gdzie się ukryją w razie czego? Czym będą walczyć? Jednak w domu tym bardziej nie mieliby jak się schronić, a w zamkniętej przestrzeni... - Jestem odważny! - zapewnił głośno, w zasadzie odruchowo, podnosząc się i opierając rękoma o stół. Pewnie, że się nie bał! Był tylko przezorny! Ale jeśli szatyn tak chciał go testować, to wyjdzie! Pewnie, że wyjdzie, nic się w końcu nie stanie... Nic nie może się stać! - Nawet nie potrzeba tego potwierdzać. - prychnął i wyprostował się, jednak wciąż spięty, oczekując choćby i niewidocznego ataku. - Jasne, że przejdę to całe wyzwanie... I to na pewno ty popuścisz w gacie pierwszy! - Wycelował w niego oskarżycielsko palec.
- Jeszcze nikt tego nie kwestionuje. - rzucił słysząc zapewnienie Misaki'ego o jego odwadze. Przewrócił też oczyma, choć w ciemności nie było to widoczne. Wziął miskę leżącą na stoliku i ruszył odłożyć ją do kuchni. Przechodząc cicho obok Misaki'ego rzucił jeszcze nienaturalnie niskim gardłowym głosem. - Buu~... - dmuchając w jasnobrązowe włosy* na karku Yaty. (*Włosy Misaki'ego są albo rude albo jasnobrązowe, różne źródła różnie podają.)
     Misaki cały się zjeżył, ponownie sparaliżowany. Orientując się jednak, że to tylko głupia zaczepka ruszył za szatynem, zdenerwowany.
- Saru głupku... Myślałeś, że się tego wystraszę?! - prychnął za jego plecami, choć tak naprawdę nerwy miał napięte jak postronki. Miał już tego wszystkiego dosyć... Zerknął jeszcze na telewizor, ale zaraz szybko wszedł za Fushimi'm do kuchni. Rzecz jasna dla bezpieczeństwa! Żeby nie spuszczać go z oka. To coś mogło się tu cały czas czaić! - Więc? Kiedy to całe wyzwanie? - spytał możliwie obojętne, opierając się o ścianę. Tak miał lepszy widok żeby się rozglądać dookoła... I nikt nie mógł go straszyć od tyłu...
- Jak to kiedy? - Saruhiko odłożył miskę na stół i odwrócił się, pstrykając niższego od siebie chłopaka w czoło. - Teraz, na testy odwagi najlepsza jest noc. Ubieraj się, bo zmarzniesz. - rzucił jeszcze omijając go i podchodząc do szafy. Wyjął z niej ciepłą zgniłozieloną kurtkę ocieplaną białą imitacją futra. Narzucił ją sobie na ramiona cały czas pozostając w kompletnej ciemności i zakładając but nasłuchiwał gdzie jest Misaki. Między nimi najwyraźniej toczyła się jakaś niema wojna o to który pierwszy zapali światło. Jednak to Fushimi był na wygranej pozycji. Na swoim poddaszu potrafił przesiadywać całe noce grając na palmtopie, potrafił też poruszać się w ciemności, w końcu musiał schodzić w kompletnej czerni na dół choćby do toalety.
- Jasne... - burknął, kierując się odruchowo za nim. Widząc jednak, że Saru idzie do swojej szafy zatrzymał się i niezdecydowany rozejrzał wokół. Cóż... Nie pozostawało mu nic innego, jak iść do siebie... Skierował się więc do swojej szafy, zdecydowany nie przegrywać z Fushimi'm. Jednak od razu słysząc jakieś stukanie, prawdopodobnie w rurach, klepnął najbliższy włącznik światła. Przystanął, rozglądając się z łomoczącym sercem. - Saru! Lepiej włącz światło, zabijesz się przed wyjściem! - niby zagroził, tak naprawdę nie chcąc widzieć jego pobłażliwego uśmiechu. Zdenerwowany na siebie ubrał się do wyjścia i przystanął przed drzwiami, tym razem zapalając światło także na korytarzu. Rzecz jasna też dla przyjaciela! - Już... Dokąd idziemy? - zapytał orientując się, że jeszcze tego nie wie. Bo chyba nie będą po prostu szli ulicą... nie? I gdzie się ukrywała ta zjawa...?
- Nie krzycz tak, jest pierwsza w nocy... - Pouczył go krzywiąc się od nadmiaru decybeli. Misaki gdy się bał podnosił głos, co było dość dziwne, ale troszkę nieprzyjemne. Podszedł do przyjaciela, po drodze zgarniając z szafki czapkę, którą Yata rzucił na nią niedbale kilka godzin temu. - Mówiłem, że zimno jest. - mruknął, naciągając mu ją na głowę z obojętną miną. Naciągnął ją aż na nos chcąc sprawdzić, jak szybko Misaki rzuci się, by ją poprawić. Sam ubrał nauszniki i wymacał w kieszeni kurtki klucze. Zabrzęczał nimi kilka razy i wyszedł czekając, aż rudzielec także to zrobi i będzie mógł zamknąć dom.
- N-no i co... - Szybko uniósł ręce, by podnieść czapkę z oczu, rozejrzał się i skupił na nim zdenerwowany wzrok. - Co ty wyprawiasz... - burknął, zaraz za nim wychodząc. Przeszedł za jego plecy, rzecz jasna by mu nie przeszkadzać w zamykaniu i wraz z nim skierował się zaraz w drogę na dół. - Saru... Dokąd idziemy? Jeśli prowadzisz mnie tylko do jakiegoś sklepu albo ślepego zaułka to ten żart nie jest śmieszny... - napomknął licząc, że rzucając jakimiś przypuszczeniami sprowokuje go do wyjaśnień. - Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
- Pamiętaj, że wychodzimy do ludzi więc przestań nazywać mnie po imieniu. - zwrócił mu uwagę, zaglądając do wciąż jasnego wnętrza mieszkania.
Saruhiko cmoknął niezadowolony i cofnął się do mieszkania żeby pogasić światła, po czym wrócił i już bez przeszkód zamknął drzwi.
- Oczywiście, że nie, to byłoby zbyt proste, prawda? - mruknął wkładając ręce do kieszeni i kierując się w stronę schodów, a później wyjścia z budynku.
- Znowu to samo... - mruknął, zwracając mu uwagę, jednak tak sądził, że nie mógł nic na to poradzić. Saru po prostu nie pozwoliłby mówić mu tak na siebie na zewnątrz... Ciekawe dlaczego... - Byłoby proste. - przyznał, kiwając lekko głową i kontynuując to jeszcze przez chwilę jak piesek kiwaczek w jednym z aut na drogach. W końcu wyrwał się z zamyślenia i czujnie rozejrzał po ulicy. - Saru...hiko... Naprawdę nie widziałeś, że ten telewizor się włączył? - spytał jakby nie chciał być dosłyszanym, łapiąc go lekko za rękaw, żeby zwrócić na siebie tylko jego uwagę. Wciąż łudził się, że może on też wie i dlatego chciał wyjść z domu... Przecież nie mógł widzieć tego sam...
     Okularnik cmoknął niezadowolony, łapiąc Misaki'ego za podbródek. Stali już przed blokiem a on nadal zwracał się do niego po imieniu.
- Fu-shi-mi. - przesylabizował poruszając jego ustami i zaraz puszczając jego twarz. Dziecinnego wczepienia w swoją rękę nie skomentował. Spojrzał przed siebie. Niebo było na tyle czyste by móc obserwować co jaśniejsze gwiazdy nawet mimo bladej poświaty ulicznych lamp. Nie było śniegu, jednak jasny sierp księżyca malujący się na poczerniałym niebie dostarczał dostatecznie dużo światła. Zbyt jasno jak na test odwagi... Fushimi odetchnął, a jego usta opuścił mały biały obłoczek pary. I zbyt zimno jak na test odwagi. Będą musieli go skrócić jeśli nie chce by Yata zachorował. A nie chciał tego z oczywistych względów. Gdyby rudzielec zaległ na kanapie pod toną chusteczek nie miałby kto ugotować mu kleiku na zdrowie, gdyż Fushimi i kuchnia nie lubili się. - Oczywiście, że był włączony. - mruknął słysząc pytanie o telewizor. - Przez ponad godzinę gdy trząsłeś się ze strachu oglądając ten nudny horror. - mruknął idąc spokojnie przed siebie. Wciąż uczepiony jego ramienia Misaki nie ciążył mu jakoś szczególnie.
- No weź... Pełne imię ci nie starczy...? - burknął niechętnie, mimo to zaraz dodając, już bez zwykłego zaangażowania: - Fushimi. - Po tym ruszył za nim, cały czas bacznie obserwując to jego, to patrolując ulice. - Ale... Jak już go wyłączyłeś, to tam pojawiło się... coś. - mruknął, z pewną niechęcią drążąc temat. Chociaż już wiedział, że nic tym nie uzyska. Wsadził ręce do kieszeni, zaciskając je w pięści, żeby się opanować. Więc tylko on widział zjawę... Naprawdę tylko on wiedział, że coś im grozi. - Nieważne. - przerwał, kręcąc głową. - Nie boję się, więc to żadna różnica. - stwierdził pozornie stanowczo, w rzeczywistości jednak bardziej zaciskając pięści. Da radę. Gdyby tylko mogli wynająć dziś hotel...
- Nie wystarczy. - mruknął niezadowolony z tego, że wypłynął temat jego imienia. Nienawidził go, tak samo jak człowieka który mu je wybrał, ale Misaki nie musiał o tym wiedzieć.
- Strzelam, że owym "czymś" był czarny ekran. - prychnął Fushimi uśmiechając się kpiąco. Yata musiał być naprawdę przerażony twarzą którą zobaczył po "wyłączeniu" filmu. Okularnik pociągnął swojego towarzysza na drugą stronę ulicy. - Przez park będzie szybciej. - mruknął beznamiętnie wciskając ręce do kieszeni bluzy. Naprawdę było dziś zimno.
- Czarny ekran by tak nie... - zaczął, zaraz się jednak przymykając. Wcale się nie bał, wcale się nie bał, wcale się nie bał... Wcale... - Nieważne. - powtórzył i skinął głową na nowy kierunek. Chociaż te drzewa mu się nie podobały. Jednak co miał zrobić... Wyjść na tchórza? Co to to nie. Wszedł z nim między pnie, jednak widząc ciemną postać za jednym z nich automatycznie zbliżył się do Saru, tak trochę, jedynie jakby miał go odciągnąć gdzieś na bok... W razie czego.
- Skoro nie czarny to jaki miał być wyłączony telewizor. - Saruhiko westchnął z irytacją, choć tak naprawdę dobrze wiedział, dlaczego Yata drąży temat. Straszna twarz jaką zobaczył na "wyłączonym" ekranie nie dawała mu spokoju.
     Szli obok siebie po nierównym bruku jednej z mniej uczęszczanych uliczek. Ciemna sceneria rozświetlona przez uliczne latarnie pojawiające się w coraz większych odstępach nie napawały go strachem. Dobrze wiedział dokąd powinni iść. Mijając drzewo obwiązane grubym sznurem spojrzał na Misakiego ciekaw, czy nie zacznie czegoś podejrzewać, jednak tonące w mroku drzewo mogło po prostu zostać niezauważonym. Saruhiko zignorował je więc ukrywając swoje niezadowolenie w tej kwestii i ruszył dalej.
     Misaki zbyt zajęty był obserwowaniem poruszającego się cienia, żeby tak po prostu przyglądać się drzewom. Dopiero kawałek dalej widząc, jak postać przechodzi na drogę zauważył, że pochyliła się, by pod czymś przejść. Ponad to szła w tę samą stronę co oni i szybciej, jakby sama się bała.
     W końcu sam zaczął się rozglądać, a uświadamiając sobie, że ten dziwaczny park ma ścieżkę całkiem odgrodzoną sznurem od reszty jego terenu otworzył szerzej oczy, mimowolnie nieco szybciej stawiając kroki. Nagły cichy szelest jakiejś przelatującej na wietrze jednorazówki sprawił, że tym bardziej zaczął się rozglądać w głuchej ciszy. I choć tak dobrze znał oddech swój i Saruhiko przyłapywał się na tym, że wciąż przez ten odgłos przebiegają go dreszcze, a płuca coraz częściej zamierają w swej pracy.
- Fushimi... - Zerknął na Saru, starając się hamować niepewne drżenie głosu. - Co to za... Który to park?
- To nie jest park. - mruknął tylko okularnik. - Przecież to byłoby strasznie nudne gdybym na test odwagi przyprowadził cię do zwykłego parku, prawda? Zaplanowałem coś o wiele straszniejszego. - zapewnił uśmiechając się po swojemu. Yata naprawdę tak bał się zwykłego sznurka? To co się stanie gdy zobaczy to, co jest dla niego przygotowane.
- Może zanim dotrzemy do miejsca testu coś ci opowiem, żebyś tak nie trząsł portkami? - zaproponował rozbawiony.
- Nie trzęsę portkami! - zaprotestował gwałtownie, przystając i patrząc na niego ze złością. Zaraz jednak ściszył głos w obawie przed usłyszeniem. Te ciche szumy gdzieś w oddali... Czy one szeptały słowa...? Dlaczego słyszał jakby cichą muzykę? Czy to mu się zdawało? To tylko sugestia... Tylko wytwór wyobraźni! - Poza tym mówiłeś, że tylko przechodzimy przez park! - burknął zirytowany, idąc za szatynem, bo ten postawił kolejny krok naprzód. A wolał nie zostawać w tyle. - ...O czym ta historia? - spytał w końcu, odwracając głowę i wciskając na powrót zmarznięte dłonie do niewiele cieplejszych kieszeni. - To nie tak, że się boję! - dodał szybko wiedząc, co mu przyszło do głowy. - Na pewno chcesz coś opowiedzieć bo sam boisz się ciszy... Poza tym jestem ciekawy na jaką historię cię naszło, to wszystko!
- Historia o pewnej kobiecie która mieszkała niedaleko stąd. - odpowiedział niewinnie licząc, że tym zainteresuje Misakiego do wysłuchania ciągu dalszego. - Choć może historia to za słabe słowo. Myślę, że miejska legenda byłaby odpowiedniejsza do tego co mam na myśli. Zaciekawiony? - upewnił się, spoglądając na szatyna z dobrodusznym uśmiechem. Na oczach przysłoniętych przez grube szkła tańczyła ekscytacja. To o wiele ciekawsze od jakiegoś horroru.
- Hmmm? A więc to tylko legenda? - spytał, grając lekceważenie. Pomijając fakt, że dłonie zaczęły mu się chyba lekko pocić, nie wyglądał na szczególnie wystraszonego. No, i może tak trochę jeszcze miał dreszcze... Ale to z zimna, z zimna! - Nie widzę w tym nic strasznego... - Odchylił nieco głowę w tył, przy tym kontrolując stan górnych gałęzi drzew. Ale to nadal był tylko poświstujący wiatr. Melodia przetaczających się szumów i świstów... Jakby każdy z nich był jedną z dusz, przy czym każda chciała opowiedzieć coś od siebie, ale ich głosy mieszały się... Spojrzał przed siebie. Tam na pewno nic nie było, więc nie zamierzał więcej na nie patrzeć. - Mów dalej.
- Oi Misa~ki nie wiesz czym charakteryzują się miejskie legendy? Tym, że od czasu do czasu się je jeszcze widuje. Status umarłej legendy zdecydowanie obraża te miejskie... - mruknął kręcąc teatralnie głową z politowaniem.
- Pf... Nie prawda... - zaoponował, choć może z połowicznym przekonaniem. - Zresztą! Opowiadaj w końcu, zamiast przekonywać mnie, że mógłbym... - Miał zamiar dopowiedzieć "zobaczyć ducha", jednak natychmiast przypomniała mu się tamta twarz. Kopnął niewidzialny kamyk i nie trafił, jednak nie pomogło mu to nijak na dreszcze wciąż nawiedzające jego ciało. - Że to prawda. - poprawił się.
     Fushimi westchnął i nabrał powietrza szykując się na dłuższą opowieść.
- Niedaleko naszego domu mieszkała kiedyś pewna dziewczyna. Skryta nastolatka, która nigdy nie ulegała emocjom. Nie wyróżniała się niczym szczególnym i nic po sobie nie pokazywała. Prawdopodobnie żyłaby i umarła bez znaczenia jak wszyscy inni równie nieciekawi ludzie. Coś się jednak wydarzyło. Gdy dziewczyna umówiła się ze swoim chłopakiem w parku niedaleko jej domu a on się nie zjawił, była załamana. Czekała na niego i czekała przez kilka godzin. - Spokojny, miarowy stukot dwóch par butów nadawał opowieści odpowiedni, lekko powolny, ale nie rozwlekły styl. - By wieczorem tego samego dnia zobaczyć jak jej ukochany całuje się z inną dziewczyną. Zrozpaczona dziewczyna załamała się i poprzysięgła sobie, że zniszczy ten związek. Pałając chęcią zemsty chciała zepsuć życie osobie którą wcześniej kochała. - Fushimi na chwilę zatrzymał się, by spojrzeć pomiędzy drzewa. Powoli uniósł rękę wskazując coś palcem. - Biegła tą drogą, zbyt pogrążona w żalu i złości, by zauważyć nadjeżdżający samochód. - Okularnik na chwilę zatrzymał swoją opowieść chcąc by do Yaty doszedł pełen sens tych słów. - Zginęła na miejscu, a pochowano ją... - Saruhiko wyszczerzył się po swojemu i skierował palce przed siebie w ciemność drogi którą szli już od dłuższego czasu. - ...na cmentarzu który znajduje się tuż przed nami.
     Misaki słuchał go w ciszy i skupieniu, spuszczając nieco głowę, tak że patrzył jedynie na drogę, zamiast dalej patrolować teren. Nasłuchiwał za to tak uważnie, jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Ich powolny krok uspokajał go, a jednocześnie dodawał scenerii jakiegoś przerażającego pogłosu. Uniósł głowę, żeby o coś zapytać, ale język ugrzązł mu w gardle, gdy powiódł wzorkiem za palcem Sarumi'ego.
- Cmentarzu przed nami...? - powtórzył w końcu głucho i popatrzył na twarz swojego przyjaciela. Nagle zdrętwiał do tego stopnia, że nie czuł już nawet dreszczy. A więc zginęła gdzieś tu... I tu ją pochowali...? Czy Saru się uśmiechał, czy to była jedynie kolejna jego iluzja...? Sam wyglądał przerażająco. A może i w niego wniknął już jakiś duch? ...Nie, nie! To wszystko tylko bzdury, legendy, na pewno to nie to! Przecież Saru często uśmiechał się podobnie...
- Ale to jeszcze nic szczególnego. - Rozłożył ręce uśmiechając się kpiąco by na chwilę uspokoić roztrzęsionego przyjaciela. - Takie rzeczy zdarzają się codziennie. I wypadki i zraniona miłość nie są niczym szczególnym... - mruknął schodząc ze ścieżki. Przeszedł przez wystający korzeń jednego z większych, także owiniętych sznurem drzew. Strażnicy świątynni mieli naprawdę dziwne metody powstrzymywania duchów zmarłych. - Bo widzisz... - Saruhiko z westchnieniem przejechał po korze drzewa wpatrując się w ciemność. - Ta historia jest wyjątkowa z dwóch powodów. Dziewczyna była bardzo skryta, więc w przeciwieństwie do ciebie nie wyrzucała z siebie złych emocji. Po śmierci jej emocje przybrały materialną formę jako uwięziony w tym świecie poszukujący zemsty duch. Kierowca auta który ją potrącił widział jak jej przezroczysta upiorna wersja wstaje i powolnym, chwiejnym krokiem odchodzi w stronę parku. - mruknął złowieszczo i pokazał ręką, żeby Misaki podszedł do niego.
- Saru! - wyrwało mu się, gdy ten podszedł tak blisko drzewa. Duchy go wołały?! Po co on tam lazł?! Sam został na ścieżce, nie spiesząc się, żeby podejść bliżej. Chociaż chciał, żeby jego przyjaciel zawrócił, rzecz jasna, ale nie pociągnął go na czas, a temu widać się nie spieszyło. Na zakończenie jego historii czuł już, jak jego czoło robi się gorące, a trochę wyziębione ciało pod kurtką oblewa zimny pot. Mimo to... Nie mógł powiedzieć, że się boi. Gdyby to okazało się jakimś cudem tylko legendą Fushimi nie dałby mu spokoju... Byłby największym tchórzem! Jednak wolał się tam nie zbliżać. Naprawdę wolał. - Nie ma jej tu już nie? - wpadł na coś, więc zbliżył się i przystanął obok szatyna. - Chciała tylko zemsty za zdradę, więc wystarczyło zemścić się na jej chłopaku i tamtej dziewczynie, nie? - zauważył, po czym nawet zaimprowizował rozbawiony tym wszystkim uśmiech. - Co, więc chciałeś mnie przestraszyć taką słabą historyjką...? - prychnął, odwracając od niego wzrok z niemal przemądrzałą miną. Cichy pisk wszechobecnej ciszy zdawał się donosić do jego uszu stłumiony piskliwy śmiech, od którego miał gęsią skórkę. Jednak nie miał zamiaru okazywać tchórzostwa! Przetrwał, mogli już iść... Jak najszybciej iść. - To nie ma z nami nic wspólnego, czego miałbym się bać...?
     Saruhiko spojrzał zdziwiony na przyjaciela, dopiero po chwili zaczynając rozumieć z jakim idiotą ma do czynienia.
- Rozumiem, że nie jesteś zbyt dobry w nauce, ale żeby nawet nie znać folkloru? - zadrwił z niego jak to miał w zwyczaju. Yata się o to nie obrażał i właśnie za to go lubił. Jego uwagi nie był brane za chamską odzywkę, a analizowane i możliwe, że nawet od czasu do czasu wprowadzane w życie. - Ta dziewczyna zmieniła się w mściwego ducha. Ducha którym kierują emocje. Ducha który nie ma wspomnień, a wypełniające go przez wieczność szczere pragnienie zemsty. Nie pamięta tego chłopaka, tej dziewczyny. Pamięta, że go zdradzono, że para miała z tym coś wspólnego i że ten park się do tego przyczynił. Duch wyczuwa silnie naładowane emocjonalnie za życia miejsca i ludzi którzy pasują do opisu zemsty. - podkreślił licząc, że w ten sposób Misaki prędzej to zrozumie, jednak widząc jego mętne spojrzenie i zacięty wyraz twarzy który raczej nie wróżył szybkiego przetrawienia informacji dodał. - Reasumując duch żyje, i będzie żył w tym parku atakując napotkane pary. - wyjaśnił przystając na drodze i wskazując wprost na rozpościerające się przed nimi groby. Niektóre zwykłe, proste tabliczki z inskrypcjami, czasem obeliski lub rzeźby buddy, a czasem zwykłe płaskie sztachetki na których magiczne inskrypcje wypisane czarnym tuszem zatarły się wraz z biegiem lat.
     Niższy chłopak przez chwilę jeszcze przypatrywał mu się, a w końcu spojrzał, choć bardzo niechętnie, także na nagrobki. Dlaczego jeszcze stąd nie poszli? To miejsce przecież wprost krzyczało "zabierajcie się stąd"! Teraz tym bardziej... Czuł, jak nogi trochę mu miękną, dalej jednak starał się zachować względny spokój na zewnątrz. Czy był gotowy zemdleć...? Czy przed zemdleniem czuje się zimno? Czy może przenikała go właśnie zimna dusza czyhającej na nich dziewczyny...? Widziała w nich parę?! To wystarczyło, żeby ich nękać? A co jeśli najpierw skrzywdzi Saru...? Nie odciągnie go od niej przecież...
- A drugi powód? - spytał dość twardo, co można było uznać za objaw zniecierpliwienia. Naprawdę jednak tylko chciał do domu. Nawet jeśli był tam inny duch. Przynajmniej nie miał powodu ich nękać nie...? Nie miał, nie? Zresztą to lepsze niż ta dziewczyna tutaj, która na pewno chciałaby im coś zrobić... Zmęczony tym wszystkim pochylił głowę, starając się ukryć, jak bardzo ma tego wszystkiego dosyć. - Czemu to takie wyjątkowe...?
- Nie sądzisz, że stanie kilka metrów nad gnijącym ciałem potwora o którym rozmawiamy raczej nie jest czymś normalnym? - Spojrzał na niego rozbawiony. Naprawdę nie domyślał się, że przystanęli nad jej grobem? Niby to od niechcenia kopnął kilka razy butem w kamienną płytę przed nimi.- O popatrz zmarła w te wakacje, pewnie jeszcze gnije, nie uważasz? - zagadnął, wpatrzony w wyrytą w kamieniu datę 21 sierpnia.
- ...Gnije?! - podniósł głos, cofając się o krok w jakimś pierwotnym odruchu. Od razu uniósł głowę, spoglądając szeroko otwartymi oczami na nagrobek.* Coś chyba podchodziło mu do gardła, przez co miał wrażenie, że przez moment nie może oddychać. Dopiero po paru sekundach zorientował się, że mimo to oddycha cały ten czas. - O-oi Saru, szanuj cudze groby! - syknął na niego. Jednak widząc jego wzrok od razu zmarszczył brwi ze złością. - Nie boję się! NA PEWNO się nie boję! - zapewnił nie tyle jego, co właściwie siebie i tego ducha, który ewentualnie chciałby właśnie wyskoczyć. Zza tego drzewa...? A może tamtego? Wszystkie zdawały się takie same. I zza którego by nie wyszła pewnie dostałby zawału.
- Hooo? Nie boisz? - Saruhiko przekrzywił głowę dość mocno i spojrzał na Yatę powątpiewająco. - W takim razie udowodnij, że wcale nie cofnąłeś się o kilka kroków z powodu strachu czy obrzydzenia. Pokaż mi To Mi~sa~ki. Jeśli zrobisz coś co mogłoby tu przyzwać tego ducha wtedy uwierzę, że kolana trzęsą ci się z zimna.
- Nie trzęsą! - warknął, chwilę się wahając, jednak pod wpływem działającej już od pewnego czasu adrenaliny podszedł znów o tych kilkadziesiąt centymetrów. Miał jeszcze przyzywać ducha?! Jeszcze?! Nie dość mu było, że skopał jej grób i nazwał ją potworem, choć dziewczyna prawdopodobnie ich obserwowała, czając się na nową parę, którą mogłaby zabić??? Właśnie... Parę! Skoro tak, wystarczy, że szybko zrobi coś, co by ją rozjuszyło. Miał tylko nadzieję, że po tym Saru odpuści i czym prędzej z nim pójdzie...
     Pociągnął go gwałtownie za rękaw, żeby się schylił, samemu wspinając się przy tym na palce i nieco drżącymi ustami dotknął jego równie chłodnych w dotyku warg. Przymknął przy tym oczy, czując jednocześnie jak chwilowo się uspokaja przed następną falą, falą paniki. Moment później zachybotał się na palcach i opadł na pięty, po czym rozejrzał się szybko ukradkiem dookoła.
- Widzisz?! Nie ma jej! - wytknął mu, puszczając jego ramię, za to spoglądając mu w oczy. A tak strasznie się bał... Naprawdę się bał... Tylko w życiu nie zamierzał tego przyznać.
     Okularnik przyjrzał się dokładniej swojemu towarzyszowi. Był roztrzęsiony, wręcz przerażony, ale nadal uparcie zapierał się, że się nie boi. Cóż, Saruhiko też obiecał już nawet o tym nie wspominać. Dotknął delikatnie swoich ust, które jeszcze przed chwilą stykały się z wargami Yaty. Cóż... Nie tego spodziewał się tego, prędzej jakichś krzyków czy nawoływań, że chce zabić jakąś osobę bo ją zdradziła, czy coś, ale ta opcja chyba nawet podobała mu się bardziej.
- Przemarzłeś. - mruknął zmartwiony takim stanem rzeczy. W sumie jego wargi były przerażająco zimne, a zawsze wyobrażał sobie, że są gorące. - Wracamy. - mruknął, łapiąc go za przegub i ciągnąc znów na drogę.
- W końcu. - prychnął, konsekwentnie zgrywając rozdrażnionego. Naprawdę mu jednak ulżyło... Chociaż wiedział, że teraz nie powinien opuszczać gardy trochę się uspokoił, od czasu to czasu tylko omiatając otoczenie panicznym wzrokiem. Na szczęście tego już Fushimi nie widział. - Mówiłem, że to wcale nie było straszne... - dodał, choć jakaś jego część nadal drżała, skupiona na poszukiwaniu czającego się na nich potwora. Cały jego umysł tak owładnięty był tą wizją, że nie dostrzegał jeszcze nic poza tym.
- Oczywiście, że nie było. - prychnął okularnik rozkładając ręce. - Ale dzięki temu ukradłem twój pierwszy pocałunek Mi~sa~ki. - Uśmiechnął się do chłopaka przykładając mu dwa palce do ust, a po chwili przenosząc je na własne cały czas uśmiechając się po swojemu.
     Wyrwany ze swoich rozmyślań Yata spojrzał na swojego przyjaciela, powoli przyswajając sens jego słów. I wreszcie dotarł do niego, wraz z poważnym uderzeniem ciepła, rozgrzewającym jego twarz.
- Nie odzywam się do ciebie aż do domu. - obiecał i wpatrzywszy się w drogę przed sobą schował głowę między ramiona, jakby miał schować się w szalik.
     Więcej nie uwierzy mu w żadne duchy.
- O, a to jakaś nowość... - Saruhiko spojrzał na niego z zainteresowaniem. Co prawda jego odpowiedź ociekała jadem, ale była też szczerą prawdą. Yata zawsze mówił. Dużo i bez przerwy. Na dodatek przez jego specyficzny charakter zazwyczaj milczący i sarkastyczny Fushimi potrafił gadać z tym chłopakiem całymi dniami o głupotach, które przy nim wydawały się najciekawsze na świecie.






*Notka od Kisarin: W Japonii od zawsze palono zwłoki celem zaoszczędzenia miejsca, jednak czasem chowano ludzi tak jak robimy to w Europie czy Ameryce. Takie groby (nie te z prochami tylko z ciałami) powszechnie są uważne przez Japończyków za straszniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz