I tu coś się pojawia~...
Dziwnie tak pisać dwa wstępy pod rząd. x3 Ale~! W pozytywnym znaczeniu. Etto~... To tak w ramach wstępu, mamy tu opko pisane w wakacje, w bardzo przyjemnej atmosferze i w ogóle bardzo fajnie się pisze za Misaki'ego powiem wam~... Lubię tsunderzące postacie. x3 A wy~?
Um~... Tak, to chyba tyle. Zapraszam, bo fajne, nawet jak ktoś nie oglądał ,,K project". ;3
Enjoy~...
Hejo~...
Nawet nie wiecie jak to przyjemnie kiedy pomysł wypływa z ciebie pod wpływem impulsu~... pamiętam, że jak to pisałyśmy (po nocach) to Polskę nawiedzała fala potwornych upałów, a z opku zima to było takie przyjemnie odświeżające.
Enjoy~...
Fandom: K/K-project
Para: Saruhiko Fushimi x Misaki Yata
Uwagi: Kiasarin jako Fushimi; Inu-chan jako Yata
Test Odwagi
Fushimi półleżał znudzony, opierając się plecami o ścianę, a jedną ręką o
stolik kotatsu pod którym siedział Yata. Okularnik co chwila
przełączał coś na swoim palmtopie spoglądając na niego i znów
odwracając wzrok do malutkiego telewizorka ustawionego na stercie
encyklopedii i innych książek tak, żeby ekran znajdował się na
wysokości oczu. Na ekranie co rusz przemykały zakrwawione postacie,
słychać było krzyki i głośne trzaski piorunów przez które
obraz rozjaśniał się na kilka chwil, zaraz znów tonąc w mroku.
Po godzinie akcji filmu trzęsąca się kamera przestała wydawać
się Saruhiko elementem, dzięki któremu film miał wydać się
wiarygodniejszy, zaczęła go po prostu denerwować. Odwróciwszy po
raz ostatni wzrok na palmtopa wyłączył go i położył głowę
bokiem na stole tak, by widzieć ekran przekrzywiony 90 stopni. Nie
pomogło - wciąż trzęsło. Saruhiko westchnął i w tym momencie
coś zanim gwałtownie się poruszyło, a później zamarło.
Przekonany, że to Yata Saruhiko nawet nie odwrócił się od ekranu
oglądając, jak jakaś kobieta patrzy się przez okno na
przerażonego dzieciaka który ukrył się pod stołem kuchennym.
"Nudy" pomyślał Saruhiko.
- A-ano... Zrobię nam jakichś
przekąsek, czy coś. - zapowiedział Yata, wstając. Żeby nie
wyglądało to na ucieczkę wolał to zapowiedzieć. Tak... jakby
coś. Bo przecież wcale się nie bał. I wcale nie potrzebował
uciekać. To nie tak, że najchętniej nie zdążyłby na końcówkę.
A Suruhiko wyglądał na znudzonego, więc może nawet w którejś
chwili wyłączy... Ale nie miał nic przeciwko, jeśli aż tak nie
podobało się to jego przyjacielowi. Zacisnął lekko dłonie w
pięści, czując, jak drżą. Na pewno z zimna. W końcu
wyszedł spod kotatsu. Skierował się do kuchni, ale widząc jakiś
cień szybko cofnął się o krok. Paliły go końcówki uszu,
jednocześnie czuł, że czoło na chłodne. To pod stołem, na pewno
pod stołem. - Saru... Może pokażesz mi co chciałbyś przekąsić,
co? - spytał przyjaciela, starając się z całych sił ukryć
drżenie głosu. W tym celu dodał nieco głośniej. - Ostatnio
przestawiałeś coś w szafkach, a nie chcę przegapić całego
filmu! Pomóż znaleźć. - dodał prawie z wyrzutem.
- ... - Fushimi już chciał
zaprotestować, że on nic nie ma zamiaru jeść, jednak słysząc
drżenie głosu Misaki'ego, a także czując jak chybocze się kotatsu
gdy Yata dotykał go rękoma wpadł na o wiele lepszy pomysł. - Weź
chipsy i chodź szybko... Są w górnej szafce, pierwszej z lewej. -
mruknął nadal beznamiętnie, choć jego umysł znacznie się
rozbudził. Takiego obrotu sytuacji Fushimi się nie spodziewał.
Jego głowa przestała powtarzać monotonne "nudy, nudy, nudy"
a zaczęła zastanawiać się jak można by wykorzystać i
potwierdzić dopiero co zdobyte informacje. - Misaki~ Pospiesz się,
zaraz będzie najlepsze. - dorzucił, a chwilę później usłyszał
jak z głośnym "Ik!" na ziemię upada coś metalowego.
Widocznie Yata przestraszony widokiem finezyjnie powyginanego ciała
z którego brzucha wychodziła siekiera wraz z otaczającym ją
szalem ludzkich wnętrzności upuścił miskę na chrupki.
- Misa~ki czyżbyś się przestraszył? -
Fushimi z uśmiechem, wciąż oparty głową o rękę, obrócił się
chcąc spojrzeć na rudzielca. - Niepotrzebnie zgadzałem się, żebyś
obejrzał ze mną film dla dorosłych. - rzucił kąśliwie, pokazując
tym samym Yatcie jakim jest dzieckiem. A przynajmniej liczył, że
jego przyjaciel tak to zrozumie. To mogło prowadzić do ciekawych
konsekwencji.
- J-ja? - Oczy Misaki'ego rozszerzyły
się na chwilę, a potem wróciły do normalnych rozmiarów wraz z
buntowniczo ściągniętymi brwiami. Nie patrzeć na telewizor, nie
patrzeć na telewizor... - Masz mnie za jakiegoś dzieciaka?! -
rzucił z wyrzutem, patrząc na Saru. - Nie boję się, nie wyobrażaj
sobie! Pf! Nie bałbym się nawet gdybym był tam z nimi... - Wskazał
na telewizor, zaraz jednak opuścił palec, który trochę się
trząsł. To z zimna! Widząc wciąż uśmiech na twarzy swojego
przyjaciela podniósł miskę i postawił ją przed nim gwałtownie.
- Jestem pewien, że ty się boisz, chociaż tego nie pokazujesz!
Pewnie wewnątrz trzęsiesz się ze strachu, co?! - Znów zmarszczył
brwi, wpatrując się w niego i starając się nie patrzyć na ekran,
który wciąż kątem oka widział. Mimo to na głośniejszy pisk
schylił się nieco i zaraz usiadł, okrywając nogi kotatsu. - Zimno
tu... - mruknął, żeby sobie nie myślał, że szuka potencjalnego
schowka.
Fushimi przerwał słuchanie
Misaki'ego, gdy tylko ten rzucił swoje groźne oświadczenie.
- "Gdybym był tam z nimi" -
Oczy Saruhiko rozbłysły lekko chorym blaskiem, który można było
jednak równie dobrze odczytać jako refleks światła telewizora
tańczący na jego okularach. - A to ciekawa propozycja. - rzucił
sięgając leniwie po pilota. Chciał jeszcze, by Misaki zobaczył
pewną zabawną rzecz. Udał, że wyłącza DVD i przez chwilę ekran
był czarny, choć nie wyłączony. Okularnik przesunął się tak, by
klęczeć naprzeciw Misaki'ego, a za nim widoczny był nadal czarny
telewizor. - Sprawdzimy to. - rzucił i właśnie w tym momencie
poczerniały telewizor wykrzywiła upiorna blada twarz nienaturalnie
powyginana i pofałdowana, której jasne, prawie białe oczy
błyszczały czymś upiornym w czarnej burzy poplątanych na wichrze
włosów. Okularnik dokładnie obserwował twarz swojego
współlokatora udając, że wcale nie widzi, że telewizor znów
świeci. Ukrytą pod kotatsu ręką z pilotem wyłączył go po kilku
sekundach tak by Yata myślał, że wizja była skierowana tylko do
niego.
- O... - Rudzielec zastygł, niezdolny
wykonać ruchu, z twarzą wykrzywioną przerażeniem. Po chwili
uważnego obserwowania wyłączonego telewizora przeniósł
spojrzenie szeroko otwartych oczu na Saruhiko. Przez jego plecy
przebiegł potężny dreszcz i najpierw odwrócił się, by popatrzeć
za siebie, potem znów na telewizor i przyjaciela. - O-on... Saru...
On... - Potrząsnął kilka razy głową i znów spojrzał na
telewizor z mniej przekonującym, jednak wciąż niby to buntowniczym
wyrazem twarzy wyrażonym za pomocą ściągniętych brwi. - Tam coś
było... - wybąkał pod nosem. Nie chciał przyznawać się, że
widział jakieś dziwne zjawy... Z drugiej strony... A co jeśli to
teraz ich miały dopaść?! Jeśli faktycznie... Musiał chronić
Saru! Jako jedyny, który to widział... Musieli... Ale... Jak...? -
Saru... Coś było w telewizorze! - Uderzył ręką o stół, w
zasadzie w nerwowym odruchu, można to było jednak uznać za gest
stanowczości.
- Co? Nie wyłączyłem? - Fushimi
wciąż perfekcyjnie odgrywając swoją rolę odwrócił się, ale
telewizor pozostawał czarny. - Misaki~... Nie nabieraj mnie, przecież
wyłączone. Chyba nie chcesz się wymigać od małego spacerku, co?
- Okularnik przekrzywił głowę wpatrzony w ledwie widoczną z
powodu otaczającej ich ciemności ekspresję na twarzy rudzielca. W
jego głowie coś krzyczało "ciekawe, ciekawe, ciągnij to"
więc postanowił tak zrobić. - Sam przecież zaproponowałeś, że
mógłbyś znaleźć się w jakiejś strasznej sytuacji, więc co
powiesz na wyzwanie odwagi? - W mroku pokoju nie było widać chytrego
i pełnego satysfakcji uśmieszku Fushimi'ego, a łagodny, lekko
zaczepny głos nie budził strachu, a bardziej mobilizował Yatę do
działania.
- Spacerku? - powtórzył po nim
głucho, z początku nie dowierzając, że ten mu nie wierzy.
Jednak... Fakt, dlaczego by miał? Sam by uważał, że go straszy,
gdyby to on to powiedział! Jednak... Spacer... Czy spacer był
bezpieczny? Gdzie się ukryją w razie czego? Czym będą walczyć?
Jednak w domu tym bardziej nie mieliby jak się schronić, a w
zamkniętej przestrzeni... - Jestem odważny! - zapewnił głośno, w
zasadzie odruchowo, podnosząc się i opierając rękoma o stół.
Pewnie, że się nie bał! Był tylko przezorny! Ale jeśli szatyn
tak chciał go testować, to wyjdzie! Pewnie, że wyjdzie, nic się w
końcu nie stanie... Nic nie może się stać! - Nawet nie potrzeba
tego potwierdzać. - prychnął i wyprostował się, jednak wciąż
spięty, oczekując choćby i niewidocznego ataku. - Jasne, że
przejdę to całe wyzwanie... I to na pewno ty popuścisz w gacie
pierwszy! - Wycelował w niego oskarżycielsko palec.
- Jeszcze nikt tego nie kwestionuje. -
rzucił słysząc zapewnienie Misaki'ego o jego odwadze. Przewrócił
też oczyma, choć w ciemności nie było to widoczne. Wziął miskę
leżącą na stoliku i ruszył odłożyć ją do kuchni. Przechodząc
cicho obok Misaki'ego rzucił jeszcze nienaturalnie niskim gardłowym
głosem. - Buu~... - dmuchając w jasnobrązowe włosy* na karku Yaty.
(*Włosy Misaki'ego są albo rude albo jasnobrązowe, różne źródła
różnie podają.)
Misaki cały się zjeżył,
ponownie sparaliżowany. Orientując się jednak, że to tylko głupia
zaczepka ruszył za szatynem, zdenerwowany.
- Saru głupku... Myślałeś, że się
tego wystraszę?! - prychnął za jego plecami, choć tak naprawdę
nerwy miał napięte jak postronki. Miał już tego wszystkiego
dosyć... Zerknął jeszcze na telewizor, ale zaraz szybko wszedł za
Fushimi'm do kuchni. Rzecz jasna dla bezpieczeństwa! Żeby nie
spuszczać go z oka. To coś mogło się tu cały czas czaić! -
Więc? Kiedy to całe wyzwanie? - spytał możliwie obojętne,
opierając się o ścianę. Tak miał lepszy widok żeby się
rozglądać dookoła... I nikt nie mógł go straszyć od tyłu...
- Jak to kiedy? - Saruhiko odłożył
miskę na stół i odwrócił się, pstrykając niższego od siebie
chłopaka w czoło. - Teraz, na testy odwagi najlepsza jest noc.
Ubieraj się, bo zmarzniesz. - rzucił jeszcze omijając go i
podchodząc do szafy. Wyjął z niej ciepłą zgniłozieloną kurtkę
ocieplaną białą imitacją futra. Narzucił ją sobie na ramiona
cały czas pozostając w kompletnej ciemności i zakładając but
nasłuchiwał gdzie jest Misaki. Między nimi najwyraźniej toczyła
się jakaś niema wojna o to który pierwszy zapali światło. Jednak
to Fushimi był na wygranej pozycji. Na swoim poddaszu potrafił
przesiadywać całe noce grając na palmtopie, potrafił też poruszać
się w ciemności, w końcu musiał schodzić w kompletnej czerni na
dół choćby do toalety.
- Jasne... - burknął, kierując się
odruchowo za nim. Widząc jednak, że Saru idzie do swojej szafy
zatrzymał się i niezdecydowany rozejrzał wokół. Cóż... Nie
pozostawało mu nic innego, jak iść do siebie... Skierował się
więc do swojej szafy, zdecydowany nie przegrywać z Fushimi'm.
Jednak od razu słysząc jakieś stukanie, prawdopodobnie w rurach,
klepnął najbliższy włącznik światła. Przystanął, rozglądając
się z łomoczącym sercem. - Saru! Lepiej włącz światło,
zabijesz się przed wyjściem! - niby zagroził, tak naprawdę nie
chcąc widzieć jego pobłażliwego uśmiechu. Zdenerwowany na siebie
ubrał się do wyjścia i przystanął przed drzwiami, tym razem
zapalając światło także na korytarzu. Rzecz jasna też dla
przyjaciela! - Już... Dokąd idziemy? - zapytał orientując się,
że jeszcze tego nie wie. Bo chyba nie będą po prostu szli ulicą...
nie? I gdzie się ukrywała ta zjawa...?
- Nie krzycz tak, jest pierwsza w
nocy... - Pouczył go krzywiąc się od nadmiaru decybeli. Misaki gdy
się bał podnosił głos, co było dość dziwne, ale troszkę
nieprzyjemne. Podszedł do przyjaciela, po drodze zgarniając z szafki
czapkę, którą Yata rzucił na nią niedbale kilka godzin temu. -
Mówiłem, że zimno jest. - mruknął, naciągając mu ją na głowę
z obojętną miną. Naciągnął ją aż na nos chcąc sprawdzić, jak
szybko Misaki rzuci się, by ją poprawić. Sam ubrał nauszniki i
wymacał w kieszeni kurtki klucze. Zabrzęczał nimi kilka razy i
wyszedł czekając, aż rudzielec także to zrobi i będzie mógł
zamknąć dom.
- N-no i co... - Szybko uniósł ręce,
by podnieść czapkę z oczu, rozejrzał się i skupił na nim
zdenerwowany wzrok. - Co ty wyprawiasz... - burknął, zaraz za nim
wychodząc. Przeszedł za jego plecy, rzecz jasna by mu nie
przeszkadzać w zamykaniu i wraz z nim skierował się zaraz w drogę
na dół. - Saru... Dokąd idziemy? Jeśli prowadzisz mnie tylko do
jakiegoś sklepu albo ślepego zaułka to ten żart nie jest
śmieszny... - napomknął licząc, że rzucając jakimiś
przypuszczeniami sprowokuje go do wyjaśnień. - Idziemy w jakieś
konkretne miejsce?
- Pamiętaj, że wychodzimy do ludzi
więc przestań nazywać mnie po imieniu. - zwrócił mu uwagę, zaglądając do wciąż jasnego wnętrza mieszkania.
Saruhiko cmoknął niezadowolony i
cofnął się do mieszkania żeby pogasić światła, po czym wrócił
i już bez przeszkód zamknął drzwi.
- Oczywiście, że nie, to byłoby zbyt
proste, prawda? - mruknął wkładając ręce do kieszeni i kierując
się w stronę schodów, a później wyjścia z budynku.
- Znowu to samo... - mruknął,
zwracając mu uwagę, jednak tak sądził, że nie mógł nic na to
poradzić. Saru po prostu nie pozwoliłby mówić mu tak na siebie na
zewnątrz... Ciekawe dlaczego... - Byłoby proste. - przyznał,
kiwając lekko głową i kontynuując to jeszcze przez chwilę jak
piesek kiwaczek w jednym z aut na drogach. W końcu wyrwał się z
zamyślenia i czujnie rozejrzał po ulicy. - Saru...hiko... Naprawdę
nie widziałeś, że ten telewizor się włączył? - spytał jakby
nie chciał być dosłyszanym, łapiąc go lekko za rękaw, żeby
zwrócić na siebie tylko jego uwagę. Wciąż łudził się, że
może on też wie i dlatego chciał wyjść z domu... Przecież nie
mógł widzieć tego sam...
Okularnik cmoknął niezadowolony, łapiąc Misaki'ego za podbródek. Stali już przed blokiem a on nadal
zwracał się do niego po imieniu.
- Fu-shi-mi. - przesylabizował
poruszając jego ustami i zaraz puszczając jego twarz. Dziecinnego
wczepienia w swoją rękę nie skomentował. Spojrzał przed siebie.
Niebo było na tyle czyste by móc obserwować co jaśniejsze gwiazdy
nawet mimo bladej poświaty ulicznych lamp. Nie było śniegu, jednak
jasny sierp księżyca malujący się na poczerniałym niebie
dostarczał dostatecznie dużo światła. Zbyt jasno jak na test
odwagi... Fushimi odetchnął, a jego usta opuścił mały biały
obłoczek pary. I zbyt zimno jak na test odwagi. Będą musieli go
skrócić jeśli nie chce by Yata zachorował. A nie chciał tego z
oczywistych względów. Gdyby rudzielec zaległ na kanapie pod toną
chusteczek nie miałby kto ugotować mu kleiku na zdrowie, gdyż
Fushimi i kuchnia nie lubili się. - Oczywiście, że był włączony. - mruknął słysząc pytanie o telewizor. - Przez ponad godzinę gdy
trząsłeś się ze strachu oglądając ten nudny horror. - mruknął
idąc spokojnie przed siebie. Wciąż uczepiony jego ramienia Misaki
nie ciążył mu jakoś szczególnie.
- No weź... Pełne imię ci nie
starczy...? - burknął niechętnie, mimo to zaraz dodając, już bez
zwykłego zaangażowania: - Fushimi. - Po tym ruszył za nim, cały
czas bacznie obserwując to jego, to patrolując ulice. - Ale... Jak
już go wyłączyłeś, to tam pojawiło się... coś. - mruknął, z
pewną niechęcią drążąc temat. Chociaż już wiedział, że nic
tym nie uzyska. Wsadził ręce do kieszeni, zaciskając je w pięści,
żeby się opanować. Więc tylko on widział zjawę... Naprawdę
tylko on wiedział, że coś im grozi. - Nieważne. - przerwał,
kręcąc głową. - Nie boję się, więc to żadna różnica. -
stwierdził pozornie stanowczo, w rzeczywistości jednak bardziej
zaciskając pięści. Da radę. Gdyby tylko mogli wynająć dziś
hotel...
- Nie wystarczy. - mruknął
niezadowolony z tego, że wypłynął temat jego imienia. Nienawidził
go, tak samo jak człowieka który mu je wybrał, ale Misaki nie
musiał o tym wiedzieć.
- Strzelam, że owym "czymś"
był czarny ekran. - prychnął Fushimi uśmiechając się kpiąco.
Yata musiał być naprawdę przerażony twarzą którą zobaczył po
"wyłączeniu" filmu. Okularnik pociągnął swojego
towarzysza na drugą stronę ulicy. - Przez park będzie szybciej. - mruknął beznamiętnie wciskając ręce do kieszeni bluzy. Naprawdę
było dziś zimno.
- Czarny ekran by tak nie... - zaczął,
zaraz się jednak przymykając. Wcale się nie bał, wcale się nie
bał, wcale się nie bał... Wcale... - Nieważne. - powtórzył i
skinął głową na nowy kierunek. Chociaż te drzewa mu się nie
podobały. Jednak co miał zrobić... Wyjść na tchórza? Co to to
nie. Wszedł z nim między pnie, jednak widząc ciemną postać za
jednym z nich automatycznie zbliżył się do Saru, tak trochę,
jedynie jakby miał go odciągnąć gdzieś na bok... W razie czego.
- Skoro nie czarny to jaki miał być
wyłączony telewizor. - Saruhiko westchnął z irytacją, choć tak
naprawdę dobrze wiedział, dlaczego Yata drąży temat. Straszna
twarz jaką zobaczył na "wyłączonym" ekranie nie dawała mu spokoju.
Szli obok siebie po nierównym bruku
jednej z mniej uczęszczanych uliczek. Ciemna sceneria rozświetlona
przez uliczne latarnie pojawiające się w coraz większych odstępach
nie napawały go strachem. Dobrze wiedział dokąd powinni iść.
Mijając drzewo obwiązane grubym sznurem spojrzał na Misakiego
ciekaw, czy nie zacznie czegoś podejrzewać, jednak tonące w mroku
drzewo mogło po prostu zostać niezauważonym. Saruhiko zignorował
je więc ukrywając swoje niezadowolenie w tej kwestii i ruszył
dalej.
Misaki zbyt zajęty był
obserwowaniem poruszającego się cienia, żeby tak po prostu
przyglądać się drzewom. Dopiero kawałek dalej widząc, jak postać
przechodzi na drogę zauważył, że pochyliła się, by pod czymś
przejść. Ponad to szła w tę samą stronę co oni i szybciej,
jakby sama się bała.
W końcu sam zaczął się
rozglądać, a uświadamiając sobie, że ten dziwaczny park ma
ścieżkę całkiem odgrodzoną sznurem od reszty jego terenu
otworzył szerzej oczy, mimowolnie nieco szybciej stawiając kroki.
Nagły cichy szelest jakiejś przelatującej na wietrze jednorazówki sprawił, że tym
bardziej zaczął się rozglądać w głuchej ciszy. I choć tak
dobrze znał oddech swój i Saruhiko przyłapywał się na tym, że
wciąż przez ten odgłos przebiegają go dreszcze, a płuca coraz
częściej zamierają w swej pracy.
- Fushimi... - Zerknął na Saru,
starając się hamować niepewne drżenie głosu. - Co to za... Który
to park?
- To nie jest park. - mruknął tylko
okularnik. - Przecież to byłoby strasznie nudne gdybym na test
odwagi przyprowadził cię do zwykłego parku, prawda? Zaplanowałem
coś o wiele straszniejszego. - zapewnił uśmiechając się po
swojemu. Yata naprawdę tak bał się zwykłego sznurka? To co się
stanie gdy zobaczy to, co jest dla niego przygotowane.
- Może zanim dotrzemy do miejsca testu
coś ci opowiem, żebyś tak nie trząsł portkami? - zaproponował
rozbawiony.
- Nie trzęsę portkami! -
zaprotestował gwałtownie, przystając i patrząc na niego ze
złością. Zaraz jednak ściszył głos w obawie przed usłyszeniem.
Te ciche szumy gdzieś w oddali... Czy one szeptały słowa...? Dlaczego słyszał
jakby cichą muzykę? Czy to mu się zdawało? To tylko sugestia...
Tylko wytwór wyobraźni! - Poza tym mówiłeś, że tylko
przechodzimy przez park! - burknął zirytowany, idąc za szatynem,
bo ten postawił kolejny krok naprzód. A wolał nie zostawać w
tyle. - ...O czym ta historia? - spytał w końcu, odwracając głowę
i wciskając na powrót zmarznięte dłonie do niewiele cieplejszych
kieszeni. - To nie tak, że się boję! - dodał szybko wiedząc, co
mu przyszło do głowy. - Na pewno chcesz coś opowiedzieć bo sam
boisz się ciszy... Poza tym jestem ciekawy na jaką historię cię
naszło, to wszystko!
- Historia o pewnej kobiecie która
mieszkała niedaleko stąd. - odpowiedział niewinnie licząc, że tym
zainteresuje Misakiego do wysłuchania ciągu dalszego. - Choć może
historia to za słabe słowo. Myślę, że miejska legenda byłaby
odpowiedniejsza do tego co mam na myśli. Zaciekawiony? - upewnił się, spoglądając na szatyna z dobrodusznym uśmiechem. Na oczach
przysłoniętych przez grube szkła tańczyła ekscytacja. To o wiele
ciekawsze od jakiegoś horroru.
- Hmmm? A więc to tylko legenda? -
spytał, grając lekceważenie. Pomijając fakt, że dłonie zaczęły
mu się chyba lekko pocić, nie wyglądał na szczególnie
wystraszonego. No, i może tak trochę jeszcze miał dreszcze... Ale
to z zimna, z zimna! - Nie widzę w tym nic strasznego... - Odchylił
nieco głowę w tył, przy tym kontrolując stan górnych gałęzi drzew. Ale to
nadal był tylko poświstujący wiatr. Melodia przetaczających się szumów i świstów... Jakby każdy
z nich był jedną z dusz, przy czym każda chciała opowiedzieć coś
od siebie, ale ich głosy mieszały się... Spojrzał przed siebie.
Tam na pewno nic nie było, więc nie zamierzał więcej na nie
patrzeć. - Mów dalej.
- Oi Misa~ki nie wiesz czym
charakteryzują się miejskie legendy? Tym, że od czasu do czasu się
je jeszcze widuje. Status umarłej legendy zdecydowanie obraża te
miejskie... - mruknął kręcąc teatralnie głową z politowaniem.
- Pf... Nie prawda... - zaoponował,
choć może z połowicznym przekonaniem. - Zresztą! Opowiadaj w
końcu, zamiast przekonywać mnie, że mógłbym... - Miał zamiar
dopowiedzieć "zobaczyć ducha", jednak natychmiast przypomniała
mu się tamta twarz. Kopnął niewidzialny kamyk i nie trafił,
jednak nie pomogło mu to nijak na dreszcze wciąż nawiedzające
jego ciało. - Że to prawda. - poprawił się.
Fushimi westchnął i nabrał powietrza
szykując się na dłuższą opowieść.
- Niedaleko naszego domu mieszkała
kiedyś pewna dziewczyna. Skryta nastolatka, która nigdy nie ulegała
emocjom. Nie wyróżniała się niczym szczególnym i nic po sobie
nie pokazywała. Prawdopodobnie żyłaby i umarła bez znaczenia jak
wszyscy inni równie nieciekawi ludzie. Coś się jednak wydarzyło.
Gdy dziewczyna umówiła się ze swoim chłopakiem w parku niedaleko
jej domu a on się nie zjawił, była załamana. Czekała na niego i
czekała przez kilka godzin. - Spokojny, miarowy stukot dwóch par
butów nadawał opowieści odpowiedni, lekko powolny, ale nie
rozwlekły styl. - By wieczorem tego samego dnia zobaczyć jak jej
ukochany całuje się z inną dziewczyną. Zrozpaczona dziewczyna
załamała się i poprzysięgła sobie, że zniszczy ten związek.
Pałając chęcią zemsty chciała zepsuć życie osobie którą
wcześniej kochała. - Fushimi na chwilę zatrzymał się, by spojrzeć
pomiędzy drzewa. Powoli uniósł rękę wskazując coś palcem. -
Biegła tą drogą, zbyt pogrążona w żalu i złości, by zauważyć
nadjeżdżający samochód. - Okularnik na chwilę zatrzymał swoją
opowieść chcąc by do Yaty doszedł pełen sens tych słów. -
Zginęła na miejscu, a pochowano ją... - Saruhiko wyszczerzył się
po swojemu i skierował palce przed siebie w ciemność drogi którą
szli już od dłuższego czasu. - ...na cmentarzu który znajduje się
tuż przed nami.
Misaki słuchał go w ciszy i
skupieniu, spuszczając nieco głowę, tak że patrzył jedynie na
drogę, zamiast dalej patrolować teren. Nasłuchiwał za to tak
uważnie, jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Ich powolny krok uspokajał
go, a jednocześnie dodawał scenerii jakiegoś przerażającego
pogłosu. Uniósł głowę, żeby o coś zapytać, ale język ugrzązł
mu w gardle, gdy powiódł wzorkiem za palcem Sarumi'ego.
- Cmentarzu przed nami...? - powtórzył
w końcu głucho i popatrzył na twarz swojego przyjaciela. Nagle
zdrętwiał do tego stopnia, że nie czuł już nawet dreszczy. A
więc zginęła gdzieś tu... I tu ją pochowali...? Czy Saru się
uśmiechał, czy to była jedynie kolejna jego iluzja...? Sam
wyglądał przerażająco. A może i w niego wniknął już jakiś
duch? ...Nie, nie! To wszystko tylko bzdury, legendy, na pewno to nie
to! Przecież Saru często uśmiechał się podobnie...
- Ale to jeszcze nic szczególnego. -
Rozłożył ręce uśmiechając się kpiąco by na chwilę uspokoić
roztrzęsionego przyjaciela. - Takie rzeczy zdarzają się
codziennie. I wypadki i zraniona miłość nie są niczym
szczególnym... - mruknął schodząc ze ścieżki. Przeszedł przez
wystający korzeń jednego z większych, także owiniętych sznurem
drzew. Strażnicy świątynni mieli naprawdę dziwne metody
powstrzymywania duchów zmarłych. - Bo widzisz... - Saruhiko z
westchnieniem przejechał po korze drzewa wpatrując się w
ciemność. - Ta historia jest wyjątkowa z dwóch powodów.
Dziewczyna była bardzo skryta, więc w przeciwieństwie do ciebie
nie wyrzucała z siebie złych emocji. Po śmierci jej emocje
przybrały materialną formę jako uwięziony w tym świecie
poszukujący zemsty duch. Kierowca auta który ją potrącił widział
jak jej przezroczysta upiorna wersja wstaje i powolnym, chwiejnym
krokiem odchodzi w stronę parku. - mruknął złowieszczo i pokazał
ręką, żeby Misaki podszedł do niego.
- Saru! - wyrwało mu się, gdy ten
podszedł tak blisko drzewa. Duchy go wołały?! Po co on tam lazł?!
Sam został na ścieżce, nie spiesząc się, żeby podejść bliżej.
Chociaż chciał, żeby jego przyjaciel zawrócił, rzecz jasna, ale
nie pociągnął go na czas, a temu widać się nie spieszyło. Na
zakończenie jego historii czuł już, jak jego czoło robi się
gorące, a trochę wyziębione ciało pod kurtką oblewa zimny pot.
Mimo to... Nie mógł powiedzieć, że się boi. Gdyby to okazało
się jakimś cudem tylko legendą Fushimi nie dałby mu spokoju...
Byłby największym tchórzem! Jednak wolał się tam nie zbliżać.
Naprawdę wolał. - Nie ma jej tu już nie? - wpadł na coś, więc
zbliżył się i przystanął obok szatyna. - Chciała tylko zemsty
za zdradę, więc wystarczyło zemścić się na jej chłopaku i
tamtej dziewczynie, nie? - zauważył, po czym nawet zaimprowizował
rozbawiony tym wszystkim uśmiech. - Co, więc chciałeś mnie
przestraszyć taką słabą historyjką...? - prychnął, odwracając
od niego wzrok z niemal przemądrzałą miną. Cichy pisk wszechobecnej ciszy zdawał się donosić do jego uszu stłumiony piskliwy śmiech, od
którego miał gęsią skórkę. Jednak nie miał zamiaru okazywać
tchórzostwa! Przetrwał, mogli już iść... Jak najszybciej iść.
- To nie ma z nami nic wspólnego, czego miałbym się bać...?
Saruhiko spojrzał zdziwiony na
przyjaciela, dopiero po chwili zaczynając rozumieć z jakim idiotą
ma do czynienia.
- Rozumiem, że nie jesteś zbyt dobry
w nauce, ale żeby nawet nie znać folkloru? - zadrwił z niego jak to
miał w zwyczaju. Yata się o to nie obrażał i właśnie za to go
lubił. Jego uwagi nie był brane za chamską odzywkę, a analizowane
i możliwe, że nawet od czasu do czasu wprowadzane w życie. - Ta
dziewczyna zmieniła się w mściwego ducha. Ducha którym kierują
emocje. Ducha który nie ma wspomnień, a wypełniające go przez
wieczność szczere pragnienie zemsty. Nie pamięta tego chłopaka,
tej dziewczyny. Pamięta, że go zdradzono, że para miała z tym coś
wspólnego i że ten park się do tego przyczynił. Duch wyczuwa
silnie naładowane emocjonalnie za życia miejsca i ludzi którzy
pasują do opisu zemsty. - podkreślił licząc, że w ten sposób
Misaki prędzej to zrozumie, jednak widząc jego mętne spojrzenie i
zacięty wyraz twarzy który raczej nie wróżył szybkiego
przetrawienia informacji dodał. - Reasumując duch żyje, i będzie
żył w tym parku atakując napotkane pary. - wyjaśnił przystając
na drodze i wskazując wprost na rozpościerające się przed nimi
groby. Niektóre zwykłe, proste tabliczki z inskrypcjami, czasem
obeliski lub rzeźby buddy, a czasem zwykłe płaskie sztachetki na
których magiczne inskrypcje wypisane czarnym tuszem zatarły się
wraz z biegiem lat.
Niższy chłopak przez chwilę
jeszcze przypatrywał mu się, a w końcu spojrzał, choć bardzo
niechętnie, także na nagrobki. Dlaczego jeszcze stąd nie poszli?
To miejsce przecież wprost krzyczało "zabierajcie się stąd"!
Teraz tym bardziej... Czuł, jak nogi trochę mu miękną, dalej
jednak starał się zachować względny spokój na zewnątrz. Czy był
gotowy zemdleć...? Czy przed zemdleniem czuje się zimno? Czy może
przenikała go właśnie zimna dusza czyhającej na nich
dziewczyny...? Widziała w nich parę?! To wystarczyło, żeby ich
nękać? A co jeśli najpierw skrzywdzi Saru...? Nie odciągnie go od
niej przecież...
- A drugi powód? - spytał dość
twardo, co można było uznać za objaw zniecierpliwienia. Naprawdę
jednak tylko chciał do domu. Nawet jeśli był tam inny duch.
Przynajmniej nie miał powodu ich nękać nie...? Nie miał, nie?
Zresztą to lepsze niż ta dziewczyna tutaj, która na pewno
chciałaby im coś zrobić... Zmęczony tym wszystkim pochylił
głowę, starając się ukryć, jak bardzo ma tego wszystkiego dosyć.
- Czemu to takie wyjątkowe...?
- Nie sądzisz, że stanie kilka
metrów nad gnijącym ciałem potwora o którym rozmawiamy raczej nie
jest czymś normalnym? - Spojrzał na niego rozbawiony. Naprawdę nie
domyślał się, że przystanęli nad jej grobem? Niby to od
niechcenia kopnął kilka razy butem w kamienną płytę przed nimi.-
O popatrz zmarła w te wakacje, pewnie jeszcze gnije, nie uważasz? -
zagadnął, wpatrzony w wyrytą w kamieniu datę 21 sierpnia.
- ...Gnije?! - podniósł głos,
cofając się o krok w jakimś pierwotnym odruchu. Od razu uniósł
głowę, spoglądając szeroko otwartymi oczami na nagrobek.* Coś
chyba podchodziło mu do gardła, przez co miał wrażenie, że przez
moment nie może oddychać. Dopiero po paru sekundach zorientował
się, że mimo to oddycha cały ten czas. - O-oi Saru, szanuj cudze
groby! - syknął na niego. Jednak widząc jego wzrok od razu
zmarszczył brwi ze złością. - Nie boję się! NA PEWNO się nie
boję! - zapewnił nie tyle jego, co właściwie siebie i tego ducha,
który ewentualnie chciałby właśnie wyskoczyć. Zza tego
drzewa...? A może tamtego? Wszystkie zdawały się takie same. I zza
którego by nie wyszła pewnie dostałby zawału.
- Hooo? Nie boisz? - Saruhiko przekrzywił
głowę dość mocno i spojrzał na Yatę powątpiewająco. - W takim
razie udowodnij, że wcale nie cofnąłeś się o kilka kroków z
powodu strachu czy obrzydzenia. Pokaż mi To Mi~sa~ki. Jeśli zrobisz
coś co mogłoby tu przyzwać tego ducha wtedy uwierzę, że kolana
trzęsą ci się z zimna.
- Nie trzęsą! - warknął, chwilę
się wahając, jednak pod wpływem działającej już od pewnego
czasu adrenaliny podszedł znów o tych kilkadziesiąt centymetrów.
Miał jeszcze przyzywać ducha?! Jeszcze?! Nie dość mu było, że
skopał jej grób i nazwał ją potworem, choć dziewczyna
prawdopodobnie ich obserwowała, czając się na nową parę, którą
mogłaby zabić??? Właśnie... Parę! Skoro tak, wystarczy, że
szybko zrobi coś, co by ją rozjuszyło. Miał tylko nadzieję, że
po tym Saru odpuści i czym prędzej z nim pójdzie...
Pociągnął go gwałtownie za
rękaw, żeby się schylił, samemu wspinając się przy tym na palce
i nieco drżącymi ustami dotknął jego równie chłodnych w dotyku
warg. Przymknął przy tym oczy, czując jednocześnie jak chwilowo
się uspokaja przed następną falą, falą paniki. Moment później
zachybotał się na palcach i opadł na pięty, po czym rozejrzał
się szybko ukradkiem dookoła.
- Widzisz?! Nie ma jej! - wytknął mu,
puszczając jego ramię, za to spoglądając mu w oczy. A tak
strasznie się bał... Naprawdę się bał... Tylko w życiu nie
zamierzał tego przyznać.
Okularnik przyjrzał się
dokładniej swojemu towarzyszowi. Był roztrzęsiony, wręcz
przerażony, ale nadal uparcie zapierał się, że się nie boi. Cóż,
Saruhiko też obiecał już nawet o tym nie wspominać. Dotknął
delikatnie swoich ust, które jeszcze przed chwilą stykały się z
wargami Yaty. Cóż... Nie tego spodziewał się tego, prędzej jakichś
krzyków czy nawoływań, że chce zabić jakąś osobę bo ją
zdradziła, czy coś, ale ta opcja chyba nawet podobała mu się
bardziej.
- Przemarzłeś. - mruknął zmartwiony
takim stanem rzeczy. W sumie jego wargi były przerażająco zimne, a
zawsze wyobrażał sobie, że są gorące. - Wracamy. - mruknął, łapiąc go za przegub i ciągnąc znów na drogę.
- W końcu. - prychnął, konsekwentnie
zgrywając rozdrażnionego. Naprawdę mu jednak ulżyło... Chociaż
wiedział, że teraz nie powinien opuszczać gardy trochę się
uspokoił, od czasu to czasu tylko omiatając otoczenie panicznym
wzrokiem. Na szczęście tego już Fushimi nie widział. - Mówiłem,
że to wcale nie było straszne... - dodał, choć jakaś jego część
nadal drżała, skupiona na poszukiwaniu czającego się na nich
potwora. Cały jego umysł tak owładnięty był tą wizją, że nie
dostrzegał jeszcze nic poza tym.
- Oczywiście, że nie było. - prychnął
okularnik rozkładając ręce. - Ale dzięki temu ukradłem twój
pierwszy pocałunek Mi~sa~ki. - Uśmiechnął się do chłopaka
przykładając mu dwa palce do ust, a po chwili przenosząc je na
własne cały czas uśmiechając się po swojemu.
Wyrwany ze swoich rozmyślań Yata
spojrzał na swojego przyjaciela, powoli przyswajając sens jego
słów. I wreszcie dotarł do niego, wraz z poważnym uderzeniem
ciepła, rozgrzewającym jego twarz.
- Nie odzywam się do ciebie aż do
domu. - obiecał i wpatrzywszy się w drogę przed sobą schował
głowę między ramiona, jakby miał schować się w szalik.
Więcej nie uwierzy mu w żadne
duchy.
- O, a to jakaś nowość... - Saruhiko
spojrzał na niego z zainteresowaniem. Co prawda jego odpowiedź
ociekała jadem, ale była też szczerą prawdą. Yata zawsze mówił.
Dużo i bez przerwy. Na dodatek przez jego specyficzny charakter
zazwyczaj milczący i sarkastyczny Fushimi potrafił gadać z tym
chłopakiem całymi dniami o głupotach, które przy nim wydawały
się najciekawsze na świecie.
*Notka od Kisarin: W Japonii od zawsze palono zwłoki celem zaoszczędzenia miejsca, jednak czasem chowano ludzi tak jak robimy to w Europie czy Ameryce. Takie groby (nie te z prochami tylko z ciałami) powszechnie są uważne przez Japończyków za straszniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz